Sensacyjna walka Polaków w Ameryce, nokaut "u Tomasza Adamka" wisi w powietrzu. W tle Deontay Wilder
Dziewięć lat różnicy i kariery na przeciwległych biegunach, ale w ringu staną oko w oko i, jeśli wierzyć zapowiedziom, należy spodziewać się grzmotów. Damian Knyba (14-0, 8 KO) i Andrzej Wawrzyk (34-4, 20 KO) skrzyżują rękawice 1 lutego w walce wieczoru w królestwie Tomasza Adamka, jak nazywana jest hala Prudential Center w Newarku. W kontekście Knyby i Wawrzyka pojawia się także nazwisko powracającego na ring Deontaya Wildera, słynnego pogromcy Artura Szpilki. A także inne, polskie nazwiska.
Damian Knyba na początku listopada udzielił wywiadu Interii. W naszej rozmowie ogłosił jednoznacznie, jaki przyświeca mu cel w najbardziej elitarnej, ale jednocześnie wiążącej się z przyjmowaniem najcięższych ciosów - kategorii ciężkiej.
- Zacznijmy od tego, że ja nie walczę dla pieniędzy, tylko przede wszystkim mam swój cel, który chcę osiągnąć i to on najbardziej mnie motywuje oraz nakręca. Chciałbym zostać pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej. Krok po kroku zbliżam się do tego - mówi w obszernej rozmowie ten były lekkoatleta Knyba, który swego czasu parał się rzutem dyskiem.
Polsko-polska wojna w Ameryce, ring w Prudential Center zapłonie
Wówczas był świeżo po pojedynku, którym zrobił furorę na amerykańskim ringu. 28-latek rodem z Bydgoszczy ciężko znokautował w 3. rundzie Richarda Larteya. To już był czas, gdy wpadł w oko Ołeksandrowi Usykowi, najlepszemu pięściarzowi wszechwag XXI wieku i jednym z najlepszych zawodników w historii. Mógł pomóc Ukraińcowi w przygotowaniach do rewanżu z Tysonem Furym, ale wybrał własne priorytety.
Niepokonany Knyba pnie się w drabince, a Wawrzyk jest już pięściarzem po wielkich przejściach. Kiedyś przynależał do krajowej czołówki, jednak nigdy nie przekuł tej opinii w duży sukces. Inna sprawa, że choć miał imponujący bilans walk, to ten był budowany bardzo ostrożnie, bo nie było tajemnicą, że krakowianin nie jest nieprzeciętnie odporny na ciosy. Wielu fanów do dziś pamięta, jak "tańczył" w ringu po uderzeniach przeciętnego Denisa Bachtowa. A gdy walkę życia miał już w kieszeni, wpadł na dopingu. Tak oto wykreślił się ze starcia z Deontayem Wilderem, którego polscy kibice pamiętają z piekielnego nokautu na Arturze Szpilce. Niektórzy twierdzą, że Wawrzyk paradoksalnie dużo wtedy wygrał, bo ciosy bombardiera z Alabamy siały spustoszenie.
Dlaczego więc w ogóle dochodzi do tego starcia? Gala, która odbędzie się 1 lutego, jest dedykowana polskim kibicom. A w związku z tym nic tak nie działa na emocje, jak polsko-polskie pojedynki, w dodatku toczone w Stanach Zjednoczonych. W innym wypadku wydaje się, że Knyba szedłby inną drogą.
Tymczasem 37-letni Wawrzyk nic nie robi sobie z tego, że mało kto na niego stawia. Wychowanek Wisły Kraków pokazuje w mediach społecznościowych swoje przygotowania, a także odgraża się zdecydowanemu faworytowi. Jak w swoich najświeższych słowach, którymi postraszył najbliższego przeciwnika.
- Damianek, zawiąż sobie lepiej dobrze buty 1 lutego, bo szybko je zgubisz! - wypalił rutyniarz.
Z polskich pięściarzy do występu na gali szykuje się także Fiodor Czerkaszyn, a anonsowany jest również Michał Soczyński, choć w niedawnym wywiadzie dla Interii wciąż roszczący sobie do niego prawo promotor Mariusz Krawczyński ogłosił, że wciąż mają ważny kontrakt. I zapowiedział, że nie odpuści batalii, włącznie z krokami prawnymi.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje