Iga Świątek szła "jak burza" przez kolejne etapy Australian Open. Wydawać by się mogło, że Polka wreszcie okiełznała tę nawierzchnię i pokona również Madison Keys, która w przeszłości radziła tu sobie naprawdę dobrze. Wyzwanie okazało się jednak jeszcze zbyt trudne. Być może za rok Iga Świątek awansuje do wielkiego finału, ale tym razem musiała zadowolić się udziałem w półfinale. I poniekąd zadowoliła się. Po pojedynku z Madison Keys, mimo że w Melbourne była już 2:00 w nocy, Polka stanęła przed kamerą i powiedziała, jak ocenia swój występ w tym meczu i w całym turnieju. - Na pewno nie jest to przyjemne, przegrać po piłce meczowej. Nie wszystko potoczy się zawsze tak, jak chcemy, więc trzeba to zaakceptować, wyciągnąć wnioski i pracować, aby w kolejnych latach wygrać tutaj coś więcej - oceniła Polka. Szok, co piszą o Idze Świątek. Grzmią o "oszustwie" na Australian Open. Ależ się pomylili "Nie ma tragedii". Świątek nie dramatyzuje, ale jedno musiała przyznać - Jestem zadowolona z tego, jak grała. Dziś czegoś zabrakło, ale nie ma tragedii. Poprzednie mecze miałam pod kontrolą i grałam taki tenis, jaki chciałam. Koniec końców ten bilans dobrych do złych meczów jest pozytywny - dodała. Polka została zapytana również o swoją rywalkę i jej grę w tym meczu. Iga Świątek musiała przyznać gorzką dla siebie prawdę - tego dnia rywalka na korcie była od niej lepsza i w pełni zasłużenie awansowała do wielkiego finału Australian Open. - Wiem, na co ją stać, więc nie powiedziałabym, że mnie zaskoczyła. Grała jednak solidniej w poprzednich meczach, w których z nią wygrywałam. Z drugiej strony przegrałam jeden, gdzie też zagrała perfekcyjnie i nie miałam wtedy nic do powiedzenia. Potrafi więc mieć dwie twarze i dziś bez dwóch zdań była solidniejszą zawodniczką. Zasłużyła na finał - skwitowała wiceliderka rankingu WTA. Iga Świątek nie awansowała, co prawda, do wielkiego finału Australian Open, ale jej występ w Melbourne trudno określić jako "klęskę". Półfinał jest wynikiem bardzo przyzwoitym, więc Polka słusznie stwierdziła, że "nie było tragedii". Jej kibicom w tym momencie pozostaje jedynie czekać na kolejne turnieje i sukcesy. Sabalenka doprowadziła ją do łez, teraz przyszedł czas na rewanż. Emocje wzięły górę po meczu ze Świątek