Wojna o polskiego boksera, nagle zniknął komunikat. Trwa bitwa poza ringiem
Grupa KnockOut Promotions poinformowała, że utalentowany i niepokonany pięściarz Michał Soczyński (8-0, 5 KO) podpisał z nią kontrakt. To wzburzyło stajnię Queensberry Poland i promotora Mariusza Krawczyńskiego, który do przestrzeni publicznej dostarczył mocne oświadczenie, zapowiadające prawne kroki. Szkopuł w tym, że opublikowane pismo... zniknęło. W sprawie skontaktowaliśmy się bezpośrednio z Krawczyńskim, by poznać logikę tego posunięcia. Promotor zapewnia, że wcale nie daje za wygraną.
Urodzony w Lublinie 26-letni Michał Soczyński to jeden z najbardziej utytułowanych polskich pięściarzy młodszego pokolenia. Były mistrz Polski do 91 kilogramów obecnie z powodzeniem radzi sobie na ringach zawodowych, boksując w kategorii junior ciężkiej. Oprócz mającej króciutką historię i nie wiadomo, jak długą, kategorii bridger, to właśnie dywizja cruiser uchodzi za jedną z dwóch "polskich" kategorii w boksie zawodowym. To w niej mieliśmy i mamy najbardziej liczących się pięściarzy, sięgających po tytuły mistrza świata.
Michał Soczyński zmienia barwy, walka promotorów w tle. Skuteczny transfer?
Soczyński na zawodowym ringu zadebiutował w lipcu 2021 roku. Od tego czasu kroczy ścieżką zwycięstw, a ostatnią wygraną odniósł 25 listopada 2023 roku. Efektownie pokonał wówczas, w pojedynku wieczoru, Mariano Angela Gudino (16-8, 9 KO), którego ratował własny narożnik poddaniem zakontraktowanej na 10 rund walki w trzeciej odsłonie. Polski pięściarz zdobył dwa pasy: międzynarodowego mistrza Polski, a także IBO International w wadze junior ciężkiej, po czym... słuch o nim zaginął.
Nazwisko Soczyńskiego na finiszu minionego roku znów wróciło do obiegu, gdy pojawiła się informacja, że trafił do największej w kraju grupy Knockout Promotions. Lotem błyskawicy przekazano wiadomość, że zawodnik już 1 lutego zadebiutuje w nowych barwach, występując w Newarku w Stanach Zjednoczonych. Jak przekazał portal ringpolska.pl, na gali organizowanej przez Łukasza Kownackiego.
Z kontrofensywą ruszył jego (dotychczasowy) promotor Mariusz Krawczyński, który przygotował oświadczenie, opublikowane na portalu bokser.org. Wcale nie dziwimy się złości tego branżowego bokserskiego medium, które zgodnie ze sztuką dziennikarską przedstawiło stanowisko drugiej strony, po czym oświadczenie po prostu zniknęło. Co dokładnie dostarczył tej redakcji promotor?
"Nawiązując do doniesień medialnych dotyczących podpisania kontraktu przez Michała Soczyńskiego z Knockout Promotions, informuję, iż Michał Soczyński ma nadal prawnie obowiązujący kontrakt z Queensberry Poland. Kariera Michała była prowadzona zgodnie z umową oraz wspólnymi ustaleniami, jednakże w ciągu ostatniego roku Michał nie podjął żadnej z kilku propozycji walk, prawdopodobnie między innymi ze względu na sprawy osobiste. Nie istnieją jednak żadne przesłanki zwalniające go z zobowiązań umownych ani uprawniające do podpisania konkurencyjnych kontraktów. Takie działanie jest niezgodne z zasadami umowy, sportu i zasad fair play. W obliczu powyższego informuję, iż Queensberry Poland podejmie środki prawne w celu dochodzenia swoich praw zgodnie z obowiązującymi umowami".
Po tym bezprecedensowym zagraniu skontaktowaliśmy się z Mariuszem Krawczyńskim, by wytłumaczył tę logikę z oświadczeniem i powiedział, jaki jest stan faktyczny i jego obowiązujące stanowisko.
Krawczyński: Michał Soczyński ma ważny kontrakt, odmówił walk
Artur Gac: Jak wygląda sprawa z Michałem Soczyńskim w świetle tego, co wydarzyło się z pana oświadczeniem?
Mariusz Krawczyński: - Oświadczenie to jest jedna rzecz, taka moja odpowiedź na informacje Andrzeja Wasilewskiego (szef KnockOut Promotions - przyp.). Teraz przechodzimy do działań poza "twitterami" i "instagramami", czyli prawnych kroków. Oświadczenie jest, na pewno nigdzie nie zostało wycofane.
No jak? Przecież zniknęło. Było oświadczenie i go nie ma.
- W przestrzeni publicznej i medialnej - tak. Generalnie teraz podejmujemy ruchy, zgodne ze sztuką prawną. Michał Soczyński ma ważny kontrakt, odmówił kilku walk. Teraz dowiadujemy się, że jest podpisany z inną grupą, ale czy to jest prawda, czy też było to oświadczenie medialne? Tego nie wiem.
To chyba fakt, nie oświadczenie.
- Tylko jak może być zawodnikiem nowej grupy, skoro ma ważny kontrakt i były w niego zainwestowane duże pieniądze? Takie zachowanie obala zasady fair-play i sportu.
Z kolei pan podważył swoją wiarygodność, bo jeśli dzieją się takie numery, że oświadczenie znika z przestrzeni publicznej, to co można sobie pomyśleć? Najprościej, iż wycofuje się pan z tego, co chwilę wcześniej napisał.
- Oświadczenie mogło zostać opublikowane nawet w formie 24-godzinnego sprawozdania. To była po prostu krótka informacja na ten temat, pan Andrzej Wasilewski też ma ode mnie informacje, bo generalnie się znamy. I dziwię się, że nie zadzwonił ani nie napisał, aczkolwiek dwa miesiące temu pisał do mnie, co dzieje się z Michałem Soczyńskim i dlaczego nie walczy. Ja mu to wyjaśniłem, a on sam mi napisał, że wszyscy są frajerzy, skoro tak postępują, natomiast teraz został wykonany taki ruch... Michał miał cztery propozycje walk. Pierwsza była złożona osobiście, gdy byłem w biurze u Franka Warrena, który proponował mu pojedynek na gali Dubois - Usyk (sierpień 2023 roku - przyp.). To było półtora miesiąca przed Michała weselem, ale to nie jest istotne, bo dostawał ode mnie comiesięczną pensję, żeby był w treningu. Takich propozycji się nie odmawia, gdzie mógł pójść wyżej.
A kolejne propozycje?
- Druga była na listopad o młodzieżowe mistrzostwo IBF w Australii, którą też odmówił, bo był po weselu. Później prezentem dostał ode mnie walkę o tytuły mistrza Polski cruiser i pas IBO, jakby na załagodzenie tych sytuacji. Mimo, że tak naprawdę, przy wcześniejszej odmowie przy biurku Franka Warrena, promotor już sobie wyrobił zdanie na jego temat. Cały czas Michał miał przeze mnie opłacanego trenera, którego mu załatwiłem, a także opłacałem mu mieszkanie, czego nie musiałem robić, ale było to moją dobrą wolą. Gdy zobaczyłem, że jest coś nie w porządku pomiędzy trenerem Sarmiento, mną i całym teamem, powiedziałem do Michała, że dogadałem się z trenerem Donem Charlesem, czyli szkoleniowcem Daniela Duboisa. I powiedziałem mu, że leci do Londynu na treningi, gdzie się pokaże i będzie miał dobór sparingpartnerów. I tego też odmówił. Później dostał ode mnie propozycję, na marzec zeszłego roku, walki za 25 tysięcy dolarów. Odmówił ze względu na to, że już nie opłacam mu trenera Gabriela Sarmiento. Miał możliwość stoczenia płatnych sparingów z Lawrence'em Okoliem, ale również odmówił. Finalnie w maju dostał jeszcze ode mnie możliwość zaboksowania z Marco Huckiem za 30 tysięcy dolarów, ale również odmówił. Niemniej nasz kontrakt jest ważny.
Do kiedy?
- Ma trwać pięć lat, a więc do końca sierpnia 2025 roku. Po drodze są różne punkty i zawirowania, a w tym momencie następuje złamanie zasady wyłączności kontraktu. Jeśli ktoś myśli logicznie, nie powinien robić takich rzeczy, tylko zadzwonić do mnie na zasadzie: "słuchaj Mariusz, chcę wystawić Soczyńskiego". Natomiast wczoraj zadzwoniłem do Łukasza Kownackiego, który mi powiedział, że gala w Newarku nie jest jego i on nie wiedział. Wszyscy nie wiedzą, ale coś robią, a nikt do mnie nie zadzwonił, choć znają moje numery.
To jeszcze na koniec, żebym zrozumiał na logikę. Dlaczego pana oświadczenie zniknęło?
- Ono jeszcze może się pojawić. Dla mnie, jako strony w kontrakcie z Michałem Soczyńskim, to oświadczenie mogło być wydane i na pięć minut.
No nie, to jest zabawa, gdy pan mówi, że ono znów może się pojawić. To nie wygląda poważnie.
- To jeszcze raz. Ja oświadczenie wydałem po to, by poinformować wszystkie strony, co się dokonało. Przecież nikt, prowadzący firmy i przedsiębiorstwa, nie wydaje oświadczeń publicznych przeciwko jednej lub drugiej stronie.
Oświadczenie winno być stałe.
- I ono takie jest w formule prawnej.
Ale przestało takie być w przestrzeni publicznej, w której na chwilę się pojawiło.
- To już pozostawiam wam, dziennikarzom, aby wyrokować na ten temat. Ja generalnie poinformowałem drugą stronę o zaistniałym fakcie. Dziwię się, że nikt nie napisał o tym, że zostały złamane warunki kontraktu, a druga strona podpisała sobie zawodnika bez uzgodnienia. Dzisiaj to może być pan Wasilewski, a jutro i pojutrze inni promotorzy i za chwilę zacznie się taka zabawa, że zawodnicy będą przechodzić sobie z grupy do grupy, a wszelkie kontrakty stracą ważność.
Wszystko to, co zawarł pan w tamtym oświadczeniu, nie traci mocy i każde zdanie jest prawdą?
- Tak.
Czyli, cytując, "Queensberry Poland podejmie środki prawne w celu dochodzenia swoich praw zgodnie z obowiązującymi umowami"?
- Dokładnie.
Już pan przeszedł do działań?
- Mamy na to czas, o sprawie został już poinformowany także PUB (sankcjonująca gale Polska Unia Boksu - przyp.), skoro jest instytucją nadzorującą polski boks.