Polak bohaterem w teamie Usyka. Ukrainiec rewanżuje się unikalnym prezentem. "Dziesięć na świecie"
- Powiem szczerze, że pomiędzy pierwszą a drugą walką to ja byłem na świeczniku. Podejmowałem ryzyko, ponieważ to ja zmieniłem przygotowania. Oczywiście przy wsparciu zespołu, ale to mój ogródek do zagospodarowania - opowiada w rozmowie z Interią dr Jakub Chycki, naukowiec z Katowic, któremu kluczową rolę w przygotowaniach do rewanżu z Tysonem Furym powierzył sztab Ołeksandra Usyka. Wielki mistrz wagi ciężkiej docenia wkład Polaka nie tylko publicznymi podziękowaniami.
Artur Gac, Interia: Bycie w sztabie Ołeksandra Usyka, giganta wagi ciężkiej, to wielka sprawa. Pewnie nie pomylę się mówiąc, że aktualnie spływa na ciebie największy splendor. Osobiście jak dużą rangę nadajesz temu rozdziałowi w swoim zawodowym życiu?
Dr Jakub Chycki: - Pewnie, że to odczuwam i bardzo się cieszę. Przede wszystkim z sukcesu sportowego, ale również z popularyzacji boksu zawodowego. Moja historia i współpraca z Ołeksandrem zaczęła się od potrzeb optymalizacji jego przygotowań. Droga do niego trwała w zasadzie przez dwa obozy Łapina, po których zostałem jakby przetransferowany na Ołeksandra. Była obserwacja, ocena, rozszerzanie kompetencji i mojego zaangażowania w przygotowania, a finalnie pełny transfer i odpowiedzialność za wynik. Przez Łapina do Ołeksandra. Moje zadania były klarownie zdefiniowane: optymalizacja przygotowania fizycznego, wprowadzenie narzędzi monitorowania oraz programowanie "peak performance". Miałem świadomość, że moja praca z Łapinem jest obserwowana i oceniana. Miałem wrażenie, że zarówno praca jak i osobowość, komunikacja oraz inne umiejętności "miękkie". Ewaluacja i ocena były pozytywne, dlatego stałem się członkiem sztabu Ołeksandra.
A jakie były twoje pierwsze "kontrobserwacje"?
- Przyglądałem się okresowi przygotowawczemu poprzedzającemu walkę z Danielem Duboisem. Moje pierwsze refleksje związane były z liczebnością i interdyscyplinarnością sztabu Usyka. Kilkanaście osób i zabezpieczone obszary: medyczny, diagnostyczny, fizjoterapii, dietetyki i suplementacji oraz oczywiście obszaru treningowego. Ludźmi, którzy bardzo chcieli coś zmienić, był przede wszystkim jego sztab medyczny oraz monitorowania. Rozwój w sporcie to między innymi konieczność zmian sposobu trenowania i modyfikacji schematów. To daje nową energię, ale i pozwala na świeże spojrzenie, często krytyczne. W tym konkretnym przypadku mamy jednak "model mistrza", czyli zawodnika, który był i jest niepokonany. Była to pewna trudność i wyzwanie. W sporcie często zespoły i teamy szkoleniowe tkwią w swojej rutynie, w postępowaniu schematycznym, czyli w modelu treningowym. Często zadaje się pytanie: "po co zmieniać coś, co funkcjonuje z takimi świetnymi rezultatami"? To pytanie jest w pełni uzasadnione. Ale powinno wzbudzać refleksje.
- Wspomniany sztab medyczny teamu Usyka to wybitni, świadomi funkcjonowania sportu specjaliści. Ale świetny wynik sportowy nie zawsze musi świadczyć o najlepszych rozwiązaniach treningowych, o procesie treningowym. Optymalizacja treningu Usyka była potrzebą, a ja stałem się narzędziem i wziąłem za efekt odpowiedzialność. Optymalizuje się po to, by wygrane odbywały się mniejszym kosztem eksploatacji, jego kariera trwała dłużej, a także minimalizować ryzyka kontuzji, które w przygotowaniach zawsze się pojawiały i jeszcze bardziej kreować przewagę zawodnika. Czyli wynik walk nie zawsze świadczył o idealnym procesie.
Żeby tylko się upewnić, tym Łapinem, od którego wszystko się zaczęło i droga poprowadziła do Usyka, był Daniel Łapin?
- Tak. Bardzo utalentowany zawodnik, brat Siergieja Łapina, szefa Teamu Usyk i grupy "Ready to Fight", ale też przyjaciel Ołeksandra Usyka. Co ciekawe, ojciec Siergieja i Daniela był pierwszym trenerem Ołeksandra. Nasłuchałem się wielu sentymentalnych historii o pierwszym trenerze, wszyscy odnoszą się do niego z wielkim szacunkiem. Mam nadzieję kiedyś go poznać. Zatem można powiedzieć, że relacje tych osób są wręcz rodzinne. Wszechobecne jest bardzo duże zaufanie i troska. W tej chwili, gdy wspólnie rozmawiamy, to śmiejemy się, że wzięli mnie do Łapina "na wędkę". Łapin w tym okresie nie radził sobie ze "stylem trenowania" Ołeksandra, z systemem i modelem. Moją rolą było naprowadzenie przygotowania na dobry tor. Zaprogramowanie obciążeń treningowych do jego możliwości, ale i potrzeb czasu. Mieliśmy wówczas osiem tygodni na przygotowanie do pierwszej wspólnej walki. Wyciągałem go ze stanu przeciążenia.
Nierozsądne jest wchodzenie w czyjeś koncepcje i „buty treningowe” bez monitorowania. Poczucie, że skoro ktoś jest bardzo dobry, wręcz wybitny, to trenując w jego rytmie stanę się taki sam, zwykle bywa zgubne. Nie ma fantastycznych systemów treningowych. Każdy zawodnik i jego organizmu reaguje odmiennie. Ma inny poziom wytrenowania wraz z historią treningową
Czasami podobny kazus nie dotyczył Fiodora Czerkaszyna? Od razu mi się przypomina, jak zachwycał się przed galą we Wrocławiu pracą na obozie Usyka, a później sam doszedł do wniosków, że zapłacił za to pierwszą, zawodową porażką.
- Fiodor i jego środowisko chyba jawne to mówią. Cóż powiedzieć? Nierozsądne jest wchodzenie w czyjeś koncepcje i "buty treningowe" bez monitorowania. Poczucie, że skoro ktoś jest bardzo dobry, wręcz wybitny, to trenując w jego rytmie stanę się taki sam, zwykle bywa zgubne. Nie ma fantastycznych systemów treningowych. Każdy zawodnik i jego organizm reaguje odmiennie. Ma inny poziom wytrenowania wraz z historią treningową. Tego nie powinno się robić w sporcie, to bardzo ryzykowne, ale to też doświadczenie.
Rozmawiamy tak drobiazgowo, że w zasadzie brakuje mi już tylko jednego elementu tej układanki. Jaką drogą team Usyk dotarł do ciebie, byś najpierw pokazał swoją fachowość przy Łapinie?
- Ja przygotowywałem Tomka Adamka i Michaela Huntera, który zresztą lata temu walczył jeszcze w kategorii junior ciężkiej z Ołeksandrem. Zatem "head hunter" Sergiej znał moje portofolio. Niemniej znaczenie miał pewien zbieg okoliczności. Zaangażowany byłem w pomoc w organizację obozu przed walką z Duboisem w Polsce. Team Usyk szukał optymalnego miejsca. Zasugerowałem zaplecze, gdzie przygotowywał się przed laty Tomek Adamek, ale to nie zostało zaakceptowane. Team miał bardzo sprecyzowane potrzeby, związane z infrastrukturą. Najważniejsze było odizolowanie, czyli jeden duży dom i całkowite odseparowanie od innych ludzi, plus dobra infrastruktura treningowa: przestronny bokserski gym, basen, stadion lekkoatletyczny i siłownia. Drugie zaplecze, które im zaproponowałem, okazało się być dla nich optymalnym rozwiązaniem (Karpacz i wieś Podgórzyn w woj. dolnośląskim oraz nowo wybudowana hala sportowa przy szkole podstawowej - przyp. AG), a dzisiaj Ołeksandr ma wiernego kibica w osobie człowieka, który odpowiadał za tamtą bazę sportową i hotelową, czyli Tomasza Stanka.
- Przy tych wydarzeniach sugerowałem oczywiście, że jeśli potrzebują ode mnie jakiegoś wsparcia, przede wszystkim w zakresie diagnostyki, to jestem do dyspozycji. Wówczas nie myślałem o pełnowymiarowym prowadzeniu procesu treningowego. Zrobiło mi się bardzo miło gdy odpowiedział, że już o mnie słyszał, zna moje portfolio i tak to się zaczęło. Nie było jednak wówczas czasu i okoliczności, by rozpocząć współpracę z Ołeksandrem, ponieważ na ostatnią chwilę dokonałyby się zbyt gwałtowne i niespodziewane zmiany. Wszyscy to rozumieliśmy. Zwłaszcza, że obóz nie był pełnowymiarowy, trwał 7-8 tygodni i wszystko działo się w dużej dynamice.
Czyli wasz pierwszy, wspólnie z Ołeksandrem przepracowany obóz przygotowawczy, odbył się przed pierwszą walką z Furym. Był on już w stuprocentowym wymiarze?
- Do Fury’ego Ołeksandr zrealizował praktycznie trzy obozy przygotowawcze. Przed pierwszą walką z Brytyjczykiem odpowiadałem za trening poznawczy i kondycyjny w rozumieniu wydolności tlenowej oraz diagnostykę i monitorowanie zmęczenia. Moje zadania były precyzyjnie zdefiniowane i systematycznie kompetencje się rozszerzały, element po elemencie. Powiedzieć możemy, że apetyt wzrastał w miarę jedzenia i tak zacząłem odpowiadać za koncepcję szeroko definiowanego treningu motoryki. Moja praca stała się kompleksowa. Sensowna i realnie wpływająca na efekt procesu treningowego.
Co konkretnie masz na myśli?
- Jeżeli diagnozujesz sportowca, programujesz obciążenia treningowe, monitorujesz reakcje na trening i chcesz tym zarządzać w sposób optymalny, to dobrze jest mieć wpływ na większość czynników, które determinują poziom zmęczenia. Czyli mieć wpływ na jak największą część treningu zawodnika. W tym przyczynowo-skutkowym ciągu zacząłem odpowiadać za trening siły, mocy i wytrzymałości specjalnej. W tym momencie, przy swobodzie koncepcji, stałem się odpowiedzialny za tzw. peak performance i optimal performance, czyli dyspozycję szczytową na walkę, ale również tą, która pozwala realizować cele w strategicznym dla pięściarzy okresie sparingowym. Starałem się wykonywać dobrze pracę, którą mi powierzono, dokonując "dobrych" zmian i modyfikacji. Wiem, że to aż ciężko przechodzi przez gardło, by mówić, że u sportowca niepokonanego coś jest złe, czy potrzebne są zmiany. Ale mówiliśmy już o tym, że sportowiec często tego potrzebuje. Najlepiej, gdy to są dobre zmiany.
Mówimy tu o niuansach, które na takim poziomie robią wielką różnicę?
- Czasami to nie są tylko niuanse, lecz zmiany poważne, zmieniające strukturę treningu, akcenty, częstotliwość treningów, metody, środowisko. Sztab medyczny i treningowy patrzy na swoje zadania bardzo analitycznie, przez pryzmat aktualnego stanu wiedzy. Oceniamy proces treningowy i przestrzenie, które można spróbować zoptymalizować, w tym oczywiście przygotowania fizycznego. Szalenie ważna jest perspektywa zdrowia, eksploatacji zawodnika i kariery sportowej. W przypadku Ołeksandra oczywiście dla dalszego utrzymywania najwyższego poziomu sportowego i statusu niepokonanego.
Jeżeli miałbym scharakteryzować Ołeksandra w dwóch słowach to byłoby to: „mentalna niezwykłość”
Ołeksandra, który jakim jest sportowcem z punktu widzenia specjalisty?
- Z punktu widzenia trenera jest zawodnikiem idealnym do współpracy. Jest "tworzywem" i "materiałem" zdeterminowanym na efekt i sukces, pracującym z bezwzględnym zaangażowaniem. W pełni oddanym, nie ingerującym w proces treningowy, ale bardzo zainteresowanym aspektami fizjologicznymi, medycznymi i psychologicznymi. Szuka uzasadnień pracy, analizując historię swojego treningowego życia i wyciąga bardzo wartościowe wnioski. Jego nastawienie do treningu, realizacji obciążeń treningowych, sparingów i samej walki jest zjawiskowe. Jeżeli miałbym scharakteryzować Ołeksandra w dwóch słowach to byłoby to: "mentalna niezwykłość". Brak kompromisów i tłumaczeń. Zaufanie, podporządkowanie i realizacja zaaplikowanych zadań.
Absolutny ultraprofesjonalizm?
- Ultra i hiperprofesjonalizm! Ołeksandr nie pokazuje oznak słabości, bólu, ani się nie skarży. Nie ma w jego słowniku "niemożliwości". Nie usłyszysz słów na zasadzie "nie mogę". On po prostu wykonuje pracę, jaka by ona nie była. Taka postawę sportowca jest bardzo pożądana, wymarzona, ale może być też niebezpieczna i potencjalnie destrukcyjna. Więc wszyscy wokół niego czują odpowiedzialność, by tę postawę najbardziej optymalnie wykorzystać i przekuć we wszystko, co najlepsze. Dlatego tak ważna jest mądra praca, z przesłankami efektu i uzasadniona. W tym celu pracuje cały sztab. W bardzo dużym wzajemnym zaufaniu i szacunku dla swoich "specjalizacji" na rzecz mistrza Usyka, którego walory w ringu wszyscy znają. Wiadomo czego się spodziewać, co stanowi zagrożenie, jakimi atutami i dominantami dysponuje Ołeksandr. A są to wybitne wyszkolenie techniczne, skrajna ruchliwość, lotność na nogach, zwinność i duża plastyczność w stylu swojego boksowania w zależności od potrzeb, a więc bokserskie IQ. W walce z prawdziwymi, gabarytowymi ciężkimi jego atuty techniczne tworzą organiczną całość z fizycznymi potrzebami oraz wydajnością "silnika". To indywidualny, wychodzący poza definiowany w wadze ciężkiej "model mistrza".
Mistrza, który nigdy nie będzie prawdziwym ciężkim, w królewskiej dywizji nie jest w stanie okładać się z osiłkami na środku ringu i nie ma nokautującego ciosu. Natomiast bazuje na niesamowicie wypracowanych atutach, takich jak motoryka, wydolność i niezwykła intensywność, które generalnie zaczynają opuszczać starszych sportowców wraz z wiekiem. I tu istnieje potężne pole do zagospodarowania, by z pomocą dzisiejszej nauki wydłużyć te zdolności Ukraińca?
- Tak, bardzo trafnie to określiłeś. Możemy powiedzieć, że z jednej strony u zawodnika w tym wieku mamy coś takiego, jak trwałość tych zdolności, ale z drugiej upływający czas nikogo nie oszczędza. Zatem jaki jest klucz do tego, by ten arsenał zdolności, które podziwiamy, czyli wytrzymałość, szybkość i zwinność utrzymać przy tym unikatowym sportowcu? W moim przekonaniu po prostu trzeba różnorodnie trenować. W określonym zdefiniowanym celu, ale wykorzystując różne metody i modele. Arsenału środków treningowych mamy pod dostatkiem. Musimy wywoływać mechanizmy adaptacyjne innymi środkami treningowymi, metodami i ćwiczeniami. Wykorzystywać je do momentu kiedy widzimy, że są skuteczne. I przedwcześnie się ich nie pozbywać, czyli nie wyeksploatować narzędzia do granic. W wypadku Ołeksandra to było też tak, że jego model przygotowań pewne rzeczy bagatelizował, co wynikało tylko z pewnych obaw, które były nieuzasadnione. Jak szukamy przykładów, to może być nim trening siły maksymalnej i mocy mięśniowej przedwcześnie wyciszany, eliminowany w cyklach treningowych. Bardzo dużo przyjemności sprawia mi analizowanie programów treningowych, zdefiniowanych celów jego etapów i tych rzeczywiście osiągnięty efektów. Przy narzędziach monitorowania dyspozycji fizycznej koncepcja czy program treningowy zostaje zweryfikowany.
Podaj proszę namacalny przykład czegoś, co zostało zaordynowane jako nowość, Ołeksandr niekoniecznie był do tego przekonany, a gdy zaczął wykonywać to ćwiczenie, sam uznał, że to genialna innowacja.
- Na wstępie podkreślę, a w zasadzie powtórzę, że przy Ołeksandrze to nie jest tak, że nie jest do czegoś przekonany. On nie dyskutuje i nie powątpiewa, tylko ufa i pracuje. Skrajna etyka pracy. Sztab i trenerzy podejmują decyzje koncepcyjne, a on po prostu ufa, że to najlepsze rozwiązanie. To wypracowane, bardzo wartościowe relacje prowadzące do sukcesu. Oczywiście ja o niektóre rzeczy wypytuję Ołeksandra, analizuję mowę ciała i dopytuję w formie wywiadu. Jednak w większości opieramy się o dane obiektywne: wskaźniki, parametry oraz wyniki. W tej chwili, po powołaniu "Ready to Science", na obozie mamy w pełni wyposażone laboratoria, które pozwalają nam pozyskiwać wartościowe dane oceniające etapowe efekty treningu, diagnozować stan fizjologiczny zawodników, ale także - co dla nas bardzo wartościowe - prowadzić projekty naukowe. Oczywiście cel nadrzędny obozu to przygotować Ołeksandra i Daniela do walk, ale jest jeszcze coś. Na obóz przyjeżdżają sparingpartnerzy, czyli przez kilkanaście tygodni dysponujemy świetnym materiałem do obserwowania sportowców w ich naturalnym środowisku treningowym. To wartość nie do przeceniania. W związku z tymi możliwościami podczas dwóch ostatnich obozów Ołeksandra, równolegle z toczącymi się przygotowaniami, realizowaliśmy projekt badawczy pod tytułem: "Zaburzenia funkcji bariery krew mózg (BBB) w kontekście aktywności fizycznej, nawodnienia i łagodnych pourazowych uszkodzeń mózgu (mtBI). Strategia zdrowia mózgu zawodników sportów walki". Realizowane przez konsorcjum "Ready to Fight", AWF Katowice i Uniwersytet Miami. Jego celem jest rozwój technologii monitorowania urazów mózgu pięściarzy, rozwój metod integrujących trening fizyczny i poznawczy zawodników sportów kontaktowych. Pierwsze efekty projektu przedstawiliśmy na grudniowej konwencji WBC w Hamburgu.
A wracając do tych innowacji?
- Masz na myśli zmian treningu?
Tak.
- Innowacje kojarzą się z przełomami, łamaniem paradygmatów i eksperymentowaniem. A przygotowania Ołeksandra to nie eksperymentowanie, czy weryfikowanie jakiś ryzykownych hipotez. Przygotowania Ołeksandra to bezpieczeństwo, uzasadnione działania i minimalizowanie ryzyk. Ale wiem o co pytasz. Czas między pierwszą, a drugą walką z Furym był kluczowy. Powiedzmy sobie wprost, pierwsza walka z Furym była bardzo trudna dla Ołeksandra. To wówczas zapadła decyzja, że moja rola zaczyna się na sto procent, wszedłem w jego pełne przygotowanie fizyczne. Cel był jasny. Przygotowanie do możliwości powtarzania wysiłków o najwyższej intensywności. Powtarzania sekwencji 3-4 ciosów, szybkiego skracania i wydłużania dystansu. Z perspektywy potrzeb motorycznych to konkretne zdolności: wydolność anaerobowa (trening beztlenowy - przyp.), wytrzymałość szybkościowa i siłowa. Z perspektywy wymagań poznawczych jest to konieczność utrzymania skupienia, podejmowanie trafnych decyzji, sposób widzenia i trening wzroku, który nie pozostaje bez znaczenia. Wprowadziliśmy zmiany w metodach kształtowania siły i mocy mięśniowej. Zarówno w aspekcie częstotliwości, jak również form i metod treningowych, to jest zjawiska post-aktywacyjnego potencjału i treningu inercyjnego. To nic szczególnego, ani spektakularnego dla treningu sportowego, ale nowego dla Ołeksandra, bo przynoszącego zadowalające efekty i odczucia u zawodnika. Efekty, które dokumentujemy obiektywnymi danymi z okresu przygotowań, zarówno treningowe jak i sparingowe. W efekcie nastąpił wzrost o blisko 10 procent zadawanych przez Ołeksandra sekwencji 3-4 ciosów porównując pierwszą i drugą walkę z Furym. Oczywiście walczysz tak jak pozwala przeciwnik, ale analizujemy te dane i są dla nas wartościowe.
Czyli dysponujecie już wymiernymi danymi, które wskazują, iż po zmianach nastąpił progres?
- Tak, analizujemy wiele danych. Dokładamy starań, by można było łączyć je z efektem treningowym. Przy czym to nie jest tak, że to surowa analiza, wyłącznie statystyka czy modelowanie. Ważne jest dla nas, co mówi Ołeksandr, co deklaruje na różnych etapach przygotowań. Jego feedback jest równie wartościowy. Deklaracje Ołeksandra, który zaraz po walce, jeszcze w ringu sugeruje, że był dobrze przygotowany i czuł się komfortowo, są dla nas bardzo wartościowe. Przy jego doświadczeniu i poziomie sportowym on czuje i weryfikuje efekt treningu. To pewnie dlatego na konferencji powiedział, że druga walka z Tysonem była dla niego prostsza. Łatwiejsza, bo wiedział czego się spodziewać, czuł się komfortowo przez całe 12 rund oraz był w stanie pracować w większej dynamice. Trening pozwala wykorzystać niezwykłość jego potencjału i talentu ruchowego. Ołeksandr ma bardzo sprecyzowane swoje narzędzia, predyspozycje i dominanty, którymi będzie wygrywał z zawodnikami w wadze ciężkiej, takimi jak w przyszłości może być Martin Bakole i inni. Jego poziom wyszkolenia technicznego jest wybitny, podobnie jak zdolność do zmiany stylu walki, adaptacji i tzw. czucia przeciwnika.
- Żeby to wszystko pokazać, Ołeksandr potrzebuje "silnika", który będzie mu pozwalał utrzymywać intensywność walki. A intensywność polega na tym, aby był w stanie powielać akcje, zwłaszcza takie, które są niestandardowe. Bo jeśli spojrzymy na statystyki, to kto jeszcze zadaje w wadze ciężkiej 3-4 ciosy w sekwencji? On nie będzie w stanie wygrać przy dwóch ciosach, nie ma ciosu nokautującego. Dlatego musi mieć skrajnie wytrzymałe i szybkie ciało, aby być w stanie realizować swoją strategię. Kluczem do tego jest rozsądny trening, o którym dyskutowaliśmy już bardzo szczegółowo. Trening, który przesadnie nie będzie eksploatować zawodnika i pozwoli bezpiecznie, w dobrej dyspozycji, przejść przez okres bardzo intensywnych u Ołeksandra sparingów. Trening, którego obciążenia treningowe uwolnią jego potencjał "na czas", tak wszystko programując, by do ringu wchodził w swoim szczytowym okienku, który trwa kilka do kilkunastu dni.
Czy w sporcie, na tym poziomie, są jakieś tajemnice?
- Tak, oczywiście. Chociaż może bardziej precyzyjnie można byłoby powiedzieć "know-how" jak interpretować reakcje sportowców na określony rodzaj treningu. Trenerzy i sztaby dysponują współcześnie bardzo rozległym arsenałem środków i metod treningowych. Ale to nie tajemnica. Wiedza na temat tego, jak trenują zawodnicy, jest raczej powszechna. To nie kwestia wykonywanych ćwiczeń, a bardziej dawkowania, trwałości efektu, ich weryfikowania i zmian. Czyli w treningu sportowym to raczej zarządzanie objętością i intensywnością w określonym kontekście i celu. Zatem klucz to monitorowanie i indywidualna reakcja organizmu. I znowu podkreślę, że to nie ogranicza kreatywności i unikatowości stylu trenerów, ale wskazuje, że nie ma schematów i modelu. Dowodem jest wspomniany Łapin, czy jak zasugerowałeś Fiodor Czerkaszyn. Oni próbowali robić to samo, co Ołeksandr, ale reagowali na to zupełnie inaczej, ponieważ są innymi zawodnikami. Ich stan fizjologiczny jest odmienny, ich reakcja na bodźce jest inna, ich historia treningowa jest odmienna. Mają różną budowę ciała, predyspozycje i tak wyliczać moglibyśmy bez końca. W sporcie najważniejsze jest monitorowanie reakcji organizmu zawodnika na określone czynniki stresu, obciążenia i metody treningowe. I to jest całe "know how", którego oczywiście trzeba się uczyć i praktykować na zawodniku. Możliwe jest to przy wykorzystaniu pewnych narzędzi, którymi zwykle dysponuje się na pewnym etapie kariery sportowej.
Co pokazał wam finał przygotowań, a przede wszystkim sama walka Ołeksandra z Furym? Zmierzam do tego, czy trafiliście idealnie ze szczytem formy, a może trzeba powiedzieć, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby walka odbyła się kilka-kilkanaście dni wcześniej lub później?
- Są przesłanki, że poszło nam nieźle, czyli wyniki z okresy przygotowawczego, deklaracje Ołeksandra, oczywiście wynik walki oraz ostatecznie jej analiza. Wiemy, że zrealizowaliśmy planowane obciążenia treningowe, nie było urazów i kontuzji, bo eliminowaliśmy kumulacje różnych symptomów przeciążenia. Te podczas obozu monitorujemy parametrami biochemicznymi i molekularnymi, które pozyskujemy raz na dwa tygodnie z krwi, codziennymi pomiarami i analizą zmienności rytmu zatokowego. HRV snu na dedykowanych systemach pomiarowych oraz testy oceny sprawności fizycznej i poznawczej wdrożone są w protokoły treningowe. To duża liczba danych, do interpretacji których posługujemy się pewnym kluczem. Gdyby przeanalizować ile każdego dnia lekarze poświęcają czasu na przykład na przeprowadzanie EKG w próbie ortostatycznej, a trenerzy na analizę wskaźników kondycji układu nerwowego, okazałoby się, że to dodatkowa jednostka treningowa. A Usyk wykonuje ich dwa, a w początkowym okresie trzy dziennie. Jestem przekonany, że świadomy trening możliwy jest wyłącznie przy stosowaniu narzędzi monitorowania. Programowanie najwyższej dyspozycji to również zabawa w pozory, ale możliwa przy analizie danych, to jest tappearingu, czyli odbicia parametrów do pożądanej wartości. Jest to programowane w przedziale trzech tygodni, czyli 21-24 dni. I to także udało nam się osiągnąć oraz zweryfikować poprzez wynik.
Mam następującą refleksję. Być może wiele osób, które będą czytały tę rozmowę, w tym momencie pomyśli sobie tak: gdyby każdy z nas miał taką opiekę od A do Z, z nieustannym monitorowaniem organizmu i uzupełnianiem wszelkich mikro i makro elementów, to codziennie czulibyśmy się wspaniale i optymalnie.
- To moim zdaniem błędne zdefiniowanie potrzeb. Na poziomie sportowym Ołeksandra, przy jego mentalności, potrzebach i historii, narzędzia monitorowania pozwalają personalizować rozwiązania. Proces treningowy odbywa się przy zarządzaniu stresem, którego źródłem są różne czynniki: obciążenia ciała, psychologiczne, urazy głowy i inne. Ołeksandr nie wyznacza granic swoich możliwości, a raczej jest bezwzględnie zdeterminowany na pracę, wynik i sukces. I my, jako zespół, jesteśmy właśnie po to, aby dopomóc determinacji, znaleźć ten logiczny hamulec i gaz. Przycisnąć trening i rozluźnić. Oczywiście oceniając możliwości, które są inne i odmienne podczas każdych, nowych przygotowań. Zmierzam do tego, że przeciętnemu człowiekowi, a nawet sportowcowi na wczesnych etapach kariery te narzędzia nie są niezbędne. Na co dzień współpracuję też z zawodnikami aktywnymi rekreacyjnie, w tej chwili na przykład wraz z zespołem badamy półprofesjonalnych triathlonistów pod kątem projektowania linii napojów nawadniających. Te osoby trenują raz-dwa razy dziennie, ale nie doświadczają takiej dynamiki zmian symptomów w swoim treningu, mimo że to także trening o bardzo dużej objętości. Jednak te treningi nie są aż tak intensywne, jak u Ołeksandra, to nie są tej skali obciążenia.
Chcesz zatem powiedzieć, że przy takich ultraprofesjonalistach, którzy cały czas są zdolni pracować na limicie swoich możliwości, potrzebujecie twardych danych, aby mieć mocny argument do perswazji? Na zasadzie: "popatrz, mamy takie wyniki badania i musimy trochę z tym przyhamować, bo przedobrzymy".
- Nie, bo moja praca to nie perswazja, czy przekonywanie zawodnika do czegokolwiek. Moja praca to skuteczne przygotowanie fizyczne zawodnika do okresu sparingowego i walki. Potrzebuję tych narzędzi do programowania obciążeń i przewidywania efektu. Usyk jest podporządkowany, a to znaczy, że ufa naszym decyzjom. I to jest ten niezwykły związek, który ma miejsce w teamie Ołeksandra. Członkowie podejmują decyzje odnośnie koncepcji po cyklicznych, odbywających się raz w tygodniu obradach okrągłego stołu. Schemat jest prosty: analiza pracy planowanej, wykonanej, efektu i reakcji organizmu, po czym podejmowane są decyzje, których wykonawcą jest Usyk. Dla nas wieloma sprawdzianami jest to, jak prezentuje się na treningach, czy sparingach. Sparingi także są w pełni monitorowane. Ciekawostką jest wykorzystanie na ostatnim obozie, po powołaniu "Ready to Science", systemów do monitorowania przyspieszeń głowy. W szczękach zawodników i sparingpartnerów zintegrowane są czujniki tj. akcelerometry i żyroskopy, pozwalające na analizę w czasie rzeczywistym ilości ciosów i przyspieszeń głowy. To biblioteka danych nie do przecenienia, pozwalająca na precyzyjną analizę popełnianych błędów, ocenę dyspozycji i uważności. Te dane to pewne zwierciadło, te dane to lustro umożliwiające ocenę efektu treningowego i dyspozycji zawodników. Z intuicją trzeba potrafić je interpretować. Danymi dysponujemy dzień po dniu, ich ilość narasta i wszystko, możliwie dokładnie, racjonalizujemy.
- Oczywiście finalnie to jest boks, więc musimy być świadomi, że w liczbach wszystko może wyglądać wspaniale, a walka i tak może nie potoczyć się po naszej myśli. Czasami pojedynczy cios może sprawić, że zmienia się bieg zdarzeń. I trzeba zdać sobie sprawę, że jeśli to się przytrafi, to na swój sposób też będzie normalne. Ale w prezentowanym podejściu mam poczucie, że zwiększamy prawdopodobieństwo sukcesu i, mam nadzieję, że sam siebie nie oszukuję. Powiem szczerze, że pomiędzy pierwszą a drugą walką to ja byłem na świeczniku. Podejmowałem ryzyko, ponieważ to ja zmieniłem przygotowania. Oczywiście przy wsparciu zespołu, ale to mój ogródek do zagospodarowania.
Powiem szczerze, że pomiędzy pierwszą a drugą walką to ja byłem na świeczniku. Podejmowałem ryzyko, ponieważ to ja zmieniłem przygotowania. Oczywiście przy wsparciu zespołu, ale to mój ogródek do zagospodarowania
Podejmując takie ryzyko, mimo że dzień w dzień pozyskiwane informacje utwierdzały cię w przekonaniu, iż idziecie w dobrą stronę, myślałeś sobie, że w razie niepowodzenia, czyli porażki Usyka w rewanżu, pewnie łatwo byłoby zrzucić ciężar odpowiedzialności na ciebie? Mógłby zadziałać prosty mechanizm: Kuba wprowadził ileś innowacji i niestety mamy tego efekt.
- Tak byłoby z pewnością. Chociażby dla komfortu psychicznego zawodnika to dobre rozwiązanie. Przesunięcie odpowiedzialności za niepowodzenie, ściągnięcie tego poczucia z zawodnika jest bardzo ważne. Zresztą byłbym pierwszym, który by to robił, ale na szczęście nie muszę. Natomiast muszę podkreślić bardzo mocno, iż odczuwam, że mam w tym zespole duże wsparcie ze strony wszystkich. Czułem odpowiedzialność, ale i zaufanie oraz swobodę w działaniu. Od początku było dla mnie jasne, że walory Ołeksandra są najważniejsze. Trzeba je wyeksponować, bez nich będzie bezradny. On wraz trenerem dobrze wiedzą, co i jak trzeba zrobić w ringu. A jako zespół musimy mu dostarczyć narzędzi, by mógł to zrealizować. Gdyby stało się tak, że zabrakłoby mu wytrzymałości specjalnej, wytrzymałości szybkościowej i koncentracji, to miałby duże problemy. Ołeksandr samą wydolnością nie jest w stanie pokazać swoich atutów, umiejętności i wyjątkowości techniki. Wydolność to jest tylko i aż sprawność krążeniowo-oddechowa. Jest ona oczywiście fundamentem, bo jest tym elementem arsenału, który wypracował sobie przez lata. Natomiast tym, czego potrzebował na tym etapie, była zdolność do ponawiania wysiłków o najwyższej intensywności. Czyli presja i podejmowanie ataków o dużej częstotliwości z możliwie najkrótszymi przerwami na poziomie 15-20 sekund.
I doskonale pokazała to walka rewanżowa.
- Pokazała. A tego nie było poprzednim razem, przy pierwszej walce z Furym. Sugerujemy się tutaj wstępnymi analizami wideo.
Do półmetka walka była dużo bliższa, a od 6-7 rundy było widać, że wypracował to, co można było założyć przed, że powinno dawać mu przewagę z upływem pojedynku.
- Posłużmy się tutaj przykładem, bo on jest znamienny. 9 do 19 procent - tyle wyniosła różnica w ilości akcji w sekwencji 3-4 ciosów. Ta statystyka, zestawiająca pierwszą i drugą walkę w wykonaniu Ołeksandra, odzwierciedla efekt celów treningowych. Wyraża bowiem szybkość, wydajność energetyczną i moc mięśniową. Ta 10-procentowa przewaga jest dla mnie najbardziej reprezentatywnym wskaźnikiem, który obrazuje, w jakim stopniu podnieśliśmy jego dyspozycję.
Czy da się powiedzieć, jak długo jeszcze ten silnik pod nazwą Ołeksandr Usyk da radę "jechać" z utrzymaniem obecnych parametrów, a na ile - gdyby nawet nauka miała niewyczerpane możliwości - nadciąga kres tej unikalnej maszyny?
- Aby ta jednostka wciąż pracowała optymalnie, musi być - utrzymując tę motoryzacyjną poetykę - porządnie oliwiona. Trudno jest odpowiedzieć na twoje pytanie precyzyjnie. Narzędziami treningowymi trzeba dążyć do tego, by nieustannie utrzymywać go w dobrej kondycji. Z kolei nie widać w tej chwili symptomów mówiących, że Ołeksandr staje się wolniejszy czy słabszy, gorzej reaguje na trening, czy jego efekt jest mniej trwały. Przy czym nie dysponuję też takimi danymi z wielu lat wstecz, by przeprowadzić jakąś analizę retrospektywną. Ale odpowiem tak: naszym zadaniem jest to, aby w dniu walki do ringu "wjeżdżał" zawodnik z silnikiem, zdolnym pracować na 90-100 procent jego potencjału. Mądry, zindywidualizowany trening pozwala właśnie uzyskać ten najbardziej pożądany stan.
Znalazłeś się w gronie tych szczęśliwców, których po walce Ołeksandr obdarował zegarkiem marki Rolex?
- Tak, mam Rolexa.
To od razu ustalmy, czy jesteś pewien, że kupił ci oryginał? Śmieję się i pytam dlatego, bo w ostatnich dniach viralem stał się starszy filmik, na którym Usyk opowiada, jak nabył podróbę Roleksa na plaży w Turcji za 100 dolarów. A nosił go dlatego, że przecież nikt nie będzie podejrzewał, iż nie kupił oryginału.
- Tak, tak. Znam tę historię i także się z niej śmialiśmy.
To jak, jesteś pewien swojego Roleksa?
- Mam nadzieję, że jest oryginalny (śmiech). Na bank jest oryginalny (śmiech). Ale dla mnie ma przede wszystkim znaczenie symboliczne. To świetna pamiątka z bardzo intensywnego okresu przygotowań. Wymagającego zarówno dla Oleksandra, ale również dla mnie. Okresu wyrzeczeń, pełnego zaangażowania i wymagającej pracy. Poza tym ten Rolex ma coś wyjątkowego. Na jego spodniej części wygrawerowany jest napis "Undisputed Team" niekwestionowany zespół -przyp. AG). To jego wyjątkowość i unikatowość. Dla mnie jest bezcenny, istnieje tylko kilkanaście takich egzemplarzy na świecie. Fajna sprawa.
Usyk zarabia w Arabii Saudyjskiej nieprawdopodobne pieniądze, tylko przy drugiej walce z Furym miała to być oszałamiająca kwota około 100 milionów dolarów. Czy ty przy nim już stałeś się lub lada moment zostaniesz nawet milionerem?
- Ekscytujemy się jego umiejętnościami, osobowością i doceniamy postawę. Dobrze, że jest za to odpowiednio wynagradzany. Wiesz, odpowiem na pewnym poziomie ogólności. Przygotowania Ołeksandra organizowane są bez kompromisów, w poczuciu konieczności wykonania skutecznej pracy. Proces treningowy to istotny element pracy. Nie oszczędza się środków na ten element, co potwierdza organizacja zaplecza laboratoryjnego, czy struktury "Ready to Science". Oczywiście mam świadomość, że odpowiedziałem wymijająco (śmiech).
Czyli sukces kosztuje. Nierzadko każde pieniądze.
- Wszyscy są zaangażowani w pracę na rzecz Ołeksandra na maksimum. Warunki organizacji obozów, pracy i wynagrodzeń z pewnością są dla członków zespołu satysfakcjonujące. To naprawdę ogrom pracy, ale też dobra atmosfera. Bardzo ważna dla efektu.
Co powiedzieliście sobie na pożegnanie, gdy rozjeżdżaliście się z Rijadu? Pamiętamy, jak podczas konferencji po walce m.in. ciebie Ołeksandr wymienił z imienia i skierował podziękowania.
- To dobre pytanie. Powiem szczerze, że czułem satysfakcje, zadowolenie i po ludzku zrobiło mi się bardzo miło, zwłaszcza że od początku, czy to już w ringu, czy na konferencji, gesty Ołeksandra pod moim adresem były bardzo czytelne i cenne. Dawał do zrozumienia, mniej lub bardziej dosłownie, że było świetnie i czuł się fenomenalnie. Z kolei w szatni wypowiedział słowa, na zasadzie pytania, czy może być jeszcze większym monsterem niż obecnie, czując, że właśnie taki stan osiągnął. Był naprawdę bardzo usatysfakcjonowany, a ja wraz z nim. Natomiast nazajutrz wypowiedział zdania, które będę wspominał z sentymentem i pewnie opowiadał studentom na zajęciach, jak jeszcze trochę się zestarzeję. Otóż powiedział: "Kuba, dokładnie w tym momencie, gdy otrzymywałem od Tysona ciosy w korpus, w splot słoneczny i brzuch, przypomniałem sobie te ćwiczenia na brzuch, które wykonywaliśmy. Nie robiły na mnie żadnego wrażenia".
Jak z nim wypracowywałeś tą odporność?
- Mieliśmy kilka ulubionych ćwiczeń. Ale wiem, który wspominał Ołeksandr. Ćwiczenie izometryczne z odważnikami kettlebell trzymanymi w ramionach z napiętymi mięśniami prostymi brzucha, zębatymi oraz międzyżebrowymi. Z czasem pod napięciem 90 sekund. Do tego wnosy nóg z przyspieszeniem fazy opuszczania, czyli ekscentryki. To są ćwiczenia dosyć bolesne, bo trzeba utrzymywać pozycję i stałe napięcie mięśni przez długi czas. Cierpimy podczas takich ćwiczeń, ale później jest ich efekt.
Popatrz, do czego doszło. W trakcie walki pewnie przed oczami nie stanęła Usykowi żona, ale Jakub Chycki już tak.
- (długi śmiech). Powiem ci, że sami się śmialiśmy. Chociaż z tą żoną nie byłbym pewien i z pewnością nie konkurowałbym. Z moich obserwacji wynika, że rodzina i żona to wielkie wsparcie dla Ołeksandra, motor działań i motywacji. Zresztą pewnie jak dla większości z nas.
Niemniej takie podsumowanie przygotowań było bardzo miłe i budujące, dla mnie duże przeżycie i kolejne doświadczenie. Po wymagającym okresie wszyscy wrócili "do życia", już nie obozowego, tylko tego normalnego, ale też stawiającego wyzwania. Sam nie wiem, czy przy mniejszej presji czasu i wyniku.