Nie od dziś wiadomo, że w Formule 1 ogromną rolę odgrywają pieniądze. Swego czasu czołowe ekipy takie jak Ferrari czy Mercedes bez problemu były w stanie wydać w trakcie jednego sezonu kwoty przekraczające nawet 400 mln dolarów, podczas gdy zespołu z dołu stawki nie mogły pozwolić sobie na tego typu wydatki i mocno odstawały od rywali. W 2021 roku wprowadzono więc limit wydatków. Niestety, nowe regulacje zamiast pomóc słabszym zespołom jeszcze bardziej ograniczyły im możliwość inwestowania w infrastrukturę. Ustalono bowiem, że ekipy wydawać będą jedynie 135-140 mln dolarów rocznie. Przepisy wprowadzone dwa sezony temu nie przypadły do gustu m.in. zespołowi Williamsa. W 2020 roku bowiem ekipa z Ameryki zyskała nowego właścicielka, dzięki któremu otrzymała ona środki na rozwój infrastruktury. Niestety, sięgnięcie po nie byłoby równoznaczne ze złamaniem regulaminu finansowego, co z pewnością nie spodobałoby się FIA i F1. Zaczęto więc głośno dyskutować na temat sposobów rozwiązania tego problemu. Tak wyglądał najszybszy pitstop w historii F1. Dokonali niemożliwego Przedstawiciele F1 w przeciągu ostatnich miesięcy rozmawiali z przedstawicielami zespołów, jednak nie mogli oni dojść do porozumienia. Podczas gdy najsłabsze zespoły w stawce żądały wyrównania szans dla wszystkich, ekipy z czołówki dość krytycznie podchodziły do tego tematu, również chcąc sobie zapewnić odpowiedni budżet, umożliwiający im rozwój infrastruktury. W takim przypadku wprowadzenie wszystkich zmian, o które prosiły poszczególne zespoły byłoby równoznaczne z podniesieniem limitu wydatków dla wszystkich. Nie rozwiązałoby to więc problemu. Lewis Hamilton musi głęboko sięgnąć do kieszeni. Sroga kara dla legendy F1 To już pewne. Dodatkowe 20 mln dolarów dla najsłabszych ekip w Formule 1 Po wielu miesiącach zagwostek FIA i F1 w końcu znalazły wyjście z trudnej sytuacji. Wszystkie zespoły biorące udział w rywalizacji podzielono bowiem na trzy dywizje w oparciu o wyniki w trzech poprzednich sezonach (2020, 2021 i 2022). Ekipy z pierwszej dywizji, a więc Red Bull Racing, Ferrari i Mercedes, do końca 2024 roku na rozwój infrastruktury przeznaczyć będą mogły 51 mln dolarów. Zespoły ze środkowej dywizji (McLaren, Alpine i Aston Martin) będą miały możliwość wykorzystać budżet w wysokości 58 mln dolarów. W przypadku najsłabszym ekipy, a więc Alfa Romeo, Williams, Haas i Alpha Tauri, dostępny budżet wynosić będzie 65 mln dolarów. Jest to więc o 20 mln dolarów więcej, niż ustalono w pierwotnych założeniach. Wyścig zamienił się w koszmar. Kierowcy byli na skraju omdlenia Na te wieści optymistycznie zareagował szef Williams, James Vowles. Nie ukrywa on, że zmiany, które planuje wprowadzić FIA i F1 z pewnością pomogą słabszym zespołom rozwinąć skrzydła. Zmiany te nie podobają się natomiast Fredericowi Vasseurowi, a więc szefowi Ferrari. "Zawsze, gdy zapytasz inżynierów o to, czy chcą wydawać więcej, to odpowiedzą twierdząco. To proces, który nie ma końca. Już kilka razy otwieraliśmy drzwi do poluzowania przepisów finansowych i robi się to bardzo niebezpieczne" - stwiedził. Warto zaznaczyć, że kwoty, o których wspomnieliśmy wcześniej, obowiązywały będą jedynie w przyszłym roku. W latach 2025-2028 budżet zespołów najsilniejszych wynosił będzie 42 mln dolarów, zespołów środkowych 49 mln dolarów i zespołów najsłabszych - 56 mln dolarów. Od sezonu 2029 jednak wszystkie zespoły biorące udział w rywalizacji traktowane będą jednakowo. Choć wstępne plany FIA i F1 wyglądają obiecująco, warto przypomnieć, że prawdopodobnie w sezonie 2025 lub 2026 do stawki dołączy 11 zespół - Andretti Global. Władze nie uwzględniły tego jednak przy ustalaniu nowych limitów wydatków.