Jak można zauważyć, atmosfera towarzysząca tym towarzyskim zawodom, pomimo że sezon oficjalnie został zakończony, jest przednia. Piotr Żyła: - To fakt, jest to całkiem co innego. Wiadomo, jest jakaś rywalizacja, ale głównie chodzi o zabawę. Można powiedzieć, że jest bardzo wesoło. Na dzisiejszej (piątkowej - przyp.) próbie było śmiesznie. Jest to coś nowego i coś innego, a pomysł na taką zabawę po sezonie uważam za super. Łatwo bawić się w takiej dyscyplinie, jak skoki narciarskie? W teorii wydaje się to nieco trudniejsze. - Wystarczy dać rozbieg do góry i jest zarąbista zabawa (śmiech). Tylko wiadomo, że po sezonie nikt już tego nie robi, bo człowiek myśli o treningach pod kątem kolejnego. Jednak w zawodach, które przed nami, taki będzie plan. Może się też tak zdarzyć, że zostaniesz pozbawiony szans na odległość, bo pojawi się zadanie, by skoczyć - przykładowo - 110 metrów. I co wtedy? - To wtedy ustawi się belkę możliwie najniżej i też będzie "dawaj". Takie są zasady i być może trzeba będzie zrealizować takie zadanie. A tobie co daje najwięcej przyjemności w tym towarzyskim wydarzeniu? - Wiadomo, im dłuższe skoki, tym jest większa frajda. Ale tutaj ogólnie wszystko jest na wesoło i fajne są reguły, bo trzeba celować w konkretną odległość. Ktoś wybiera sobie belkę, a ty myślisz: "o kurde, chyba trochę przesadził". Powiem też, że ciekawie się to ogląda. Śmiejemy się z siebie nawzajem, właśnie tak było w treningach. Tylko nie wiem, czy mogę mówić o niektórych sytuacjach (uśmiech). Zabawa zabawą, ale lada moment rozpoczynacie przygotowania już do kolejnego sezonu. Cieszysz się z powodu zmiany na stanowisku pierwszego szkoleniowca, którym został Maciej Maciusiak? - To znaczy znowu będzie coś nowego i pewnie się trochę odświeży. Maciek jest dobrym trenerem, myślę że współpraca będzie się dobrze układała. Rozmawiałem z nim, ma na nas fajne pomysły. Faktycznie czasem jest dobrze coś odświeżyć. Z jednej strony to dobra decyzja związku, ale też nie wiem w sumie, kto ją podjął. Natomiast sam Thomas uważał, że przyda nam się trochę to odświeżenie. Maciusiak ujawnia pierwsze decyzje. Tych osób w polskiej kadrze już nie będzie Czy ty byłeś zwolennikiem tej zmiany, czy gdyby Austriak pozostał dłużej głównym trenerem nie rozdzierałbyś szat? - Ten sezon nie miałem taki, jak chciałem, bo przed zimą złapałem kontuzję, co trochę mnie "wycięło". Trudno mi powiedzieć, miałem też pomysł na to, jak funkcjonować w kolejnym sezonie, ale trener się zmienił i na pewno czekają nas zmiany. Mam nadzieję, że w następnym wszystko będzie funkcjonowało tak, jak powinno. Wasza praca z Thomasem nie była epizodem, bo trwała trzy sezony. Gdybyś miał na szybko zrobić bilans plusów i minusów, to masz w pamięci więcej dobrych chwil, czy niekoniecznie? - Ja z Thomasem zdobyłem tytuł mistrza świata, tak że na plus. Dobrze ci się z nim pracowało? Była między wami chemia? Rozumiałeś te rozwiązania, które wdrażał? - Tak. Powiem jeszcze w ten sposób: na początku była super współpraca, wszystko szło tak, jak miało iść. W następnym sezonie trochę się "skiepściło" z tej racji, że nie było wyników. A z kolei ten ostatni nie mam co oceniać, bo po prostu nie trenowałem wtedy, co powinienem. Teraz idziemy w różne strony, w każdym razie jestem bardzo optymistycznie nastawiony i głodny pracowania. Co powinno zmienić się u ciebie, byś liczył się w walce o medal olimpijski? - Na pewno muszę pracować tak, jak umiem i lubię to robić. Myślę, że to jest kluczem, aby zima była taka, jak bym sobie tego życzył. Czasu jest niewiele, ale ruszysz w ciepłe miejsce, by ekspresowo naładować baterie? - U mnie jest tak, że gdy kończy się sezon, to zapadam w tygodniowy sen. To znaczy wykonuję proste czynności, ale praktycznie wszystko kręci się wokół spania i jedzenia. W ten sposób lubię odpoczywać. Wiem, że zaraz potem mamy pierwsze zgrupowanie, więc zbuduję energię na start pod okiem nowego trenera. A czas na wakacje przyjdzie w... wakacje, pewnie wtedy ruszę gdzieś dalej. Bardziej odczuwasz zmęczenie fizyczne czy znużenie mentalne? - Powiem szczerze, że gdyby ten sezon jeszcze trwał, to ja bym szedł dalej. Nie złapałem takiego stanu, ale fakt faktem, że gdy tydzień w tydzień jest się na wysokich obrotach, trzeba odpocząć. Raz już tak zrobiłem, że nie dałem sobie chwili na wypoczynek, przez co później brakowało "ognia". Człowiek bardziej się męczył. A jak zareagowałeś na to, co w Planicy o Thurnbichlerze mówili Dawid Kubacki i Aleksander Zniszczoł? - Za bardzo nie patrzę na to, co kto mówi i pisze, więc trudno mi oceniać. Nie wiem, o co tam chodziło, nawet nie wdrażałem się. Należy im się kara, czy sprawa powinna rozejść się po kościach? - Wiem, że coś tam wyniknęło, ale nie zajmowałem się tym tematem. Koncentruję się na sobie. Nie mam władzy, nie jestem prezesem, tylko zwykłym zawodnikiem. Chcę bawić się skokami, a nie być wplątywany w afery. Rozmawiał Artur Gac, Zakopane