Na treningach Kamil Stoch jeszcze latem prezentował się bardzo dobrze. Takie informacje przynajmniej do nas docierały. W Wiśle nasz wielki mistrz nie potrafił jednak tego przekuć w dobry występ w Letnim Grand Prix. Chwilę później przyplątała się kontuzja kolana, która wykluczyła 37-latka z treningów na sześć tygodni. Skoczek KS Eve-nement Zakopane nie chciał się jednak tłumaczyć przerwą po pierwszym dniu rywalizacji w Lillehammer. Kuriozalna sytuacja w Lillehammer. Przed skokiem musieli wskakiwać w tory Sztywność ciała ogarnęła Kamila Stocha. Nasz mistrz musi znaleźć sposób Stoch w pierwszym piątkowym treningu był 39., a w drugim 28. Przegrał walkę o miejsce w konkursie mikstów z trzema innymi naszymi kadrowiczami. Michal Doleżal, który jest jego trenerem, bo nasz znakomity skoczek zdecydował się na indywidualne szkolenie, mówił jakiś czas temu o tym, że swoboda w skokach jest kluczem do sukcesu dla Stocha. Jeśli tylko osiągnie ten stan, wówczas - jak zapewniał Czech - Stoch może latać naprawdę daleko. - To w dużej mierze jest praca mentalna w moim wykonaniu. Bardziej chodzi o to, by wczuć się w sytuację i robić swoje. Muszę odnaleźć swój system, który da mi poczucie swobody i luzu. Jestem przekonany, że to jest tylko kwestia czasu. Wiem, jaką robotę wykonałem latem i to wcale nie jest tak, że nie jestem niezadowolony. Wiem, jak potrafię skakać i jak to robiłem jeszcze niedawno. Czuję, że mam ten potencjał. Muszę tylko uwolnić swoje skoki - tłumaczył Stoch. Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport