Zakończenie Pucharu Świata w skokach narciarskich niosła za sobą bardzo dużo emocji, zarówno tych na skoczni, jak i poza nią. Te sportowe zapewnił głównie Domen Prevc, który w ostatnim swoim skoku pobił rekord świata w długości lotu. Dobrze zaprezentowali się także Polacy, którzy w Planicy odnaleźli wyższą formę. Świetnie spisał się Aleksander Zniszczoł, a tylko nieco gorzej wypadli Paweł Wąsek oraz Kamil Stoch. Były jednak także emocje poza sportowe. Jakub Wolny myślał, by rzucić skoki. Wskazał, kto wyciągnął go z bagna Te zapewniło zwolnienie po trzech latach Thomasa Thurnbichlera. Austriak wciąż ma ofertę pracy w Polsce, ale jedynie jako trener juniorów. Po konkursie z polskich skoczków wylała się narastająca frustracja. - Bardzo dobra decyzja, jestem z niej bardzo zadowolony. W tej grupie byłoby 30 proc. mniej zaangażowania. Nie było atmosfery, a jak nie ma atmosfery, to zaczyna tu coś nie grać, tam coś nie grać już dawno powinien był objąć to stanowisko. W mojej ocenie atmosfera była nie taka, jaka powinna być. Na pewno coś nie zagrało w przygotowaniach, nie było systematyczności. Potem byłoby ciężko, nawet jakby Thomas został - powiedział Zniszczoł przed kamerami Eurosportu. Kubackiego i Zniszczoła spotka kara. Nie ma wątpliwości Niemniej stanowczo wypowiedział się Kubacki. - Nie będzie tyle mieszania, zamętu i chaosu w tym wszystkim jak przez ostatnie 2,5 roku. Nasz były już trener nie potrafił się ustatkować, że jak coś robimy tak, to robimy to właśnie tak. Było tak, że wieczorem po analizie ustalamy jedną wersję, a na drugi dzień mieszamy w tym wszystkim i zmieniamy. Tak się nie dało... Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale to, co robił, żeby zrobić pod górkę Kamilowi, to zakrawa na zbrodnię - powiedział 35-latek. Nie było pewne, czy i ewentualnie jakie konsekwencje zostaną wyciągnięte wobec skoczków, którzy zdecydowali się na aż tak mocne słowa. Okazuje się, że na pewno Kubacki i Zniszczoł odczują złość, jaka panuje w zarządzie Polskiego Związku Narciarskiego. - To było chamskie. To było pokazanie braku kultury osobistej wobec drugiego człowieka i w pełni zgadzam się z prezesem. Klasę pokazał Thomas Thurnbichler, który powiedział, że co było w szatni, zostaje w szatni. Tego typu wypowiedzi w telewizji są po prostu niedopuszczalne i karygodne - ocenił Wojciech Gumny w rozmowie z "TVP Sport". Przedwczesna radość Norwegów. FIS wyjaśnia decyzję Kilka zdań później opowiedział także o potencjalnych decyzjach. - Na pewno będą wyciągnięte. Zawodnicy nie mogą się tak zachowywać. Z tego typu rzeczami powinni przyjść do zarządu czy prezesa i powiedzieć jasno, a nie w telewizji. Czy są prawdą, czy nieprawdą, to też trzeba skonfrontować z drugim człowiekiem, a nie rzucić w media. Jest to nieodpowiedzialne. Uważam, że wielką kulturą osobistą wykazał się trener Thurnbichler, który powiedział, że on też mógłby mówić o wielu rzeczach, ale nie powie i niech to zostanie w teamie - stwierdził wiceprezes PZN. Z kolei na temat tego, jakie konkretnie będą to konsekwencje, Gumny jeszcze mówić nie chce. - Tego nie wiem, decyzję musi podjąć zarząd. W zarządzie jest siedem osób, które muszą się spotkać i podyskutować - zakończył działacz.