Część reprezentacji ma do dyspozycji całkiem nowe kontenery. Naszej jednak trafiła się przyczepa, która wyglądem przypomina... toaletę. Być może od tego, kto wcześniej złożył zamówienie, zależał przydział miejsc. To już nieważne. Przyczepa to drugi dom polskich skoczków w ten weekend. Polacy po pierwszych skokach. Dwóch "Orłów" w czołówce, jeden przez chwilę prowadził "Przeważnie w tym samym miejscu i o takim samym wyglądzie stała w Lillehammer toaleta" Trzeba przyznać, że takie szatnie są naprawdę rzadkością w Pucharze Świata. W Norwegii jednak takie rzeczy nie zaskakują. W Lillehammer kiedyś potrafili zapomnieć o tym, że po konkursie mężczyzn w Pucharze Świata, swój konkurs mają panie i nie było nikogo, kto przygotowałby skocznię do zawodów. W tym zobaczymy: Nicole Konderlę, Annę Twardosz, Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła. - To jest taka przyczepka, ale nie kempingowa. Pomieszczenie, jak pomieszczenie. Pomieściliśmy się jakoś. Da się przebierać, więc nie ma dramatu - opowiadał 34-latek. - Mamy jednak pewną przewagę. Możemy przyczepkę podpiąć i zawieźć pod hotel, bo jest tam trochę sprzętu - dodał z uśmiechem. O tym, że Norwegowie lubią w prowizorkę, niech świadczy fakt, że w Lillehammer biuro prasowe mieści się w... sklepiku z pamiątkami. Kiedy kolejni dziennikarze pytali o to miejsce, z zaskoczeniem przyjmowali tę informację. Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport