Letalnica w Planicy doczekała się nowego herosa. W minioną niedzielę, w trakcie ostatniego konkursu PŚ w tym sezonie, rekord świata w długości lotu pobił Słoweniec Domen Prevc. Reprezentant gospodarzy uzyskał odległość 254,5 m. W sportową wartość tego wyczynu wątpią szczerze Norwegowie, zmagający się z traumą po aferze z Trondheim - z ich niechlubnym udziałem. Uważają, że Prevc poszybował na rekordową odległość, mając na sobie nieprzepisowy strój. "Jego kombinezon rozkładał się jak żagiel. Zwłaszcza w okolicach krocza i pleców wyglądało to tak, jakby w kostiumie było dużo dodatkowego materiału" - czytamy w serwisie Nettavisen.no. Burza po słowach Kubackiego o Thurnbichlerze. Niemcy uderzają. Tak to ocenili Domen Prevc nowym rekordzistą świata. Norwegowie nie spieszą z gratulacjami Z bliska skoki Słoweńca obserwował w miniony weekend komentator Viaplay, Petter Tenstad. On także uważa, że sprawie bliżej powinny się przyjrzeć władze FIS. - Nie pamiętam, żebym wcześniej coś takiego widział. Zwłaszcza gdy obejrzysz powtórkę skoku Prevca, zobaczysz, jak kombinezon napełnia się powietrzem i nadmuchuje się na pośladkach niczym balon - zwraca uwagę Tenstad. O zdecydowaną reakcję Międzynarodowej Federacji Narciarskiej apeluje Andreas Stjernen, drużynowy mistrz olimpijski z 2018 roku. - Widziałem, co zafundowano gospodarzom w Planicy. Wydaje mi się bardzo dziwne, że uchodzi im to na sucho. FIS musi położyć temu kres. Jeśli nie zrobi tego teraz, to nigdy się tak nie stanie! - twierdzi Stjernen. Dziennikarze "Nettavisen" bez powodzenia próbowali skontaktować się z dyrektorem Pucharu Świata, Sandro Pertile. Incydent z pewnością zamieniłby się w kolejną burzę, gdyby sezon nadal trwał. Po zakończeniu rywalizacji trudno jednak oczekiwać, że FIS da się wciągnąć w dyskusję na temat zasadności anulowania rekordu świata ustanowionego raptem kilkadziesiąt godzin temu.