Andrzej Stękała przemówił po coming oucie. "Damian chciałby, żebym właśnie tak żył"
"Przez lata żyłem w ukryciu, z lękiem, że to, kim jestem, może przekreślić wszystko, na co tak ciężko pracowałem. Dziś jednak nie chcę już uciekać. Chcę, żebyście mnie poznali naprawdę. Jestem gejem. Przez lata ukrywałem to przed światem - przed Wami, przed mediami, a czasem nawet przed samym sobą. W 2016 roku spotkałem osobę, która zmieniła moje życie. Kochaliśmy się w ciszy, ukrywając naszą miłość przed światem, by chronić to, co dla nas najważniejsze" - to tylko fragment wpisu Andrzeja Stękały na Instagramie, jaki zamieścił kilka minut po północy 1 stycznia 2025 roku. Teraz nasz skoczek, medalista mistrzostw świata, udzielił Interia Sport pierwszego wywiadu po tym szczerym wyznaniu.
Tomasz Kalemba, Interia Sport: Od twojego wyznania minęły dwa tygodnie. Niedawno znowu pojawiłeś się w zawodach. Wziąłeś udział w mistrzostwach Polski. Wiele emocji było w tym powrocie na skocznię?
Andrzej Stękała: - Nawet bardzo dużo. Nie bardzo nawet miałem ochotę na rozmowy z dziennikarzami. Miałem wiele zapytań, ale dopiero teraz zdecydowałem się na to, by porozmawiać. To jest pierwszy wywiad od momentu, kiedy opublikowałem post.
Andrzej Stękała ma cel. " Chcę dać sobie szansę na gest, który dedykuję Damianowi"
W mistrzostwach Polski zająłeś 15. miejsce, ale twoje skoki nie wyglądały wcale źle. Udało się zebrać trochę po tym wszystkim, co przeszedłeś?
- Nie ukrywam, że mam w sobie bardzo dużo motywacji do skakania. W moim życiu wydarzyło się coś, z czym nie jest sobie łatwo poradzić. Muszę sobie obrać jednak jakiś cel w życiu, bo inaczej nie byłbym w stanie myśleć o niczym. Gdyby nie sport, to pewnie zamknąłbym się w pokoju w czterech ścianach. Ogrom wsparcia, jakie otrzymałem po śmierci ukochanej osoby, nie pozwolił mi jednak na to, by tak zrobić. Wiele osób, w tym cała masa przyjaciół, otoczyło mnie opieką i za to im bardzo dziękuje. Mam obrany cel i będę do niego dążył.
Tylko ludzie, którzy nie mają empatii i są smutni, mogą pisać przykre słowa. Tym, którzy wiedzą, jak to jest kochać i być kochanym, będzie pewnie bardziej żal. Nie jestem złym człowiekiem, dlatego chciałem to zrobić. Chciałem pokazać publicznie prawdziwego Andrzeja
~ Andrzej Stękała dla Interia Sport
Jaki to jest cel?
- Chcę znowu osiągnąć poziom, który pozwoli mi na to, bym wskoczył na podium. Chcę dać sobie szansę na gest, który dedykuję Damianowi. Tylko to mnie teraz trzyma i buduje. Wiem, że Damian chciałby, żebym właśnie tak żył, zamiast zapaść się pod ziemię. Gdyby wrócił na dwie-trzy minuty, to na pewno nie pozwoliłby się mi załamać. Chcę żyć dalej, jak najlepiej, mając w sobie mnóstwo motywacji.
Zaraz po północy 1 stycznia opublikowałeś post, który poruszył wiele osób. Nie wszyscy wiedzieli o tym, ale od tego momentu to, co przeżywasz, stało się publiczne. Radziłeś się wcześniej kogoś, czy to jest dobry pomysł, czy może działałeś w przypływie emocji?
- Przez wiele tygodni po śmierci Damiana nie byłem w najlepszym stanie. Zanim zdecydowałem się na opublikowanie tego postu, skontaktowałem się z wieloma osobami. Nie była to zatem pochopna decyzja. Myśl o tym, by to zrobić, kłębiła się we mnie już od dawna. I nie tylko we mnie. Stało się jednak, jak się stało. Najbardziej zależało mi na tych kibicach, którzy nie wiedzieli, skąd u mnie taka słaba dyspozycja. Chciałem, by wiedzieli, co się stało w moim życiu, że zmagam się z wielkim problemem, który nie pozwalał mi na to, by w stu procentach skupić się na sporcie. Przepracowałem solidnie całe lato. Wydawało się, że wszystko będzie dobrze, ale jednego dnia wszystko się posypało. Chciałem zatem przekazać, jak wygląda moje życie na ten moment i wyjaśnić, skąd taka, a nie inna dyspozycja u mnie.
Były obawy, jak to zostanie przyjęte, bo tak naprawdę dokonałeś pierwszego męskiego coming outu w polskim sporcie? Przełamałeś pewną granicę, ale chyba otrzymałeś też wielkie wsparcie w tym wszystkim?
- Była lekka obawa i stres z tym związany. Wiedziałem jednak, czego chcę i czego chciał Damian. Tak dużo osób wiedziało o naszym związku, że nawet gdyby ktoś powiedział coś nieprzychylnego, to raczej bym się tym nie przejmował. Tylko ludzie, którzy nie mają empatii i są smutni, mogą pisać przykre słowa. Tym, którzy wiedzą, jak to jest kochać i być kochanym, będzie pewnie bardziej żal. Nie jestem złym człowiekiem, dlatego chciałem to zrobić. Chciałem pokazać publicznie prawdziwego Andrzeja. Dlatego był lekki stresik, ale tak wiele straciłem, że uznałem, skoro nie teraz, to kiedy.
"To dodało mi wiary w człowieczeństwo"
Nowy rok, więc otworzyłeś nowy rozdział swojego życia, publikując ten wpis. Poczułeś wtedy ulgę? Teraz jest łatwiej?
- Wydaje mi się, że jestem teraz bardziej szczerym człowiekiem, niż do tej pory. Nienawidziłem nigdy kłamstwa i nieszczerych osób. Jest mi zatem zdecydowanie łatwiej, bo w końcu mogę o tym głośno mówić. Czuję się z tym bardziej komfortowo. Nie muszę kłamać, że się nic nie stało. Ludzie teraz wiedzą wszystko. Nie oczekuję od nikogo żalu i współczucia, choć wiem, są tacy empatyczni ludzie, którzy przeżywają bardzo to wszystko. Trudno mówić w tej sytuacji, że odetchnąłem, bo jednak straciłem osobę, którą kochałem, ale w końcu jest tak, jak chcieliśmy z Damianem. Przykro, że on tego nie doczekał.
To chyba jest trudne żyć w kraju, w którym trzeba ukrywać takie rzeczy. Zwłaszcza chyba na Podhalu?
- Nigdy nie spotkałem się z czymś takim, żeby ktoś mnie wyzywał, a z Damianem chodziliśmy w wiele miejsc. Raczej zawsze miałem wsparcie i doping. Dlatego też nie było potrzeby, by o tym mówić, bo wiele osób o tym wiedziało i żyło nam się bardzo dobrze. Przykre było tylko to, że nie mogliśmy być w formalnym związku.
Jak się w ogóle poznałeś z Damianem?
- Przez aplikację randkową.
Po tym wszystkim, co się stało w twoim życiu, jesteś pod opieką psychologa i trenerów, bo teraz najważniejsze jest to, by wrócić do równowagi?
- Mam kontakt z psychologiem kadry Danielem Krokoszem. Bardzo mi pomógł. Jestem wdzięczny, jak cała rodzina skoków narciarskich i Polski Związek Narciarski wraz z trenerami zadbali o mnie. Nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć im wielkie dzięki. Teraz muszę się im za to odwdzięczyć. Najlepiej wynikami. Tylko ja wiem, jak to jest otrzymać tak gigantyczne wsparcie od nich. To dodało mi wiary w człowieczeństwo. Mam wokół siebie naprawdę wspaniałych ludzi.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Więcej na ten temat
Ruka, HS142 (M) Puchar Świata30.11.2024 | |
Wisła, HS134 (M), kwal. Puchar Świata08.12.2024 | |
Titisee-Neustadt, HS142 (M) Puchar Świata15.12.2024 | |
Garmisch-Partenkirchen, HS142 (M) Puchar Świata01.01.2025 |
Zobacz także
- Dziś w Interii
- Rekomendacje