Z czterech spotkań czwartej rundy w górnej połowie kobiecej drabinki to właśnie, między Donną Vekić a Anastazją Pawluczenkową, było w teorii najmniej atrakcyjne. I chyba dlatego zostało skierowane na najmniej prestiżowy z trzech krytych obiektów w Melbourne Park: John Cain Arena. Gdy Chorwatka z Rosjanką zaczynały swoje starcie, już wiedziały, że rywalizują o to, by w ćwierćfinale stanąć w szranki z Aryną Sabalenką. A obie mają z broniącą tytułu Bialorusinką korzystny bilans starć: Pawluczenkowa 2-1, Vekić 6-2. W ich zaś pojedynkach zawsze górą była Rosjanka, choć trudno tu było powiedzieć, by to ją uważać za faworytkę. Wicemistrzyni olimpijska z Paryża fatalnie zaczęła ten sezon, ale w Melbourne już si wyraźnie rozkręciła. A jej zwycięstwo w trzeciej rundzie z Dianą Sznajder było jednak delikatną niespodzianką. Pawluczenkowa zaś dopiero niedawno wróciła do gry - po porażce w US Open z Igą Świątek miała długą przerwę. I właśnie wyrównała swoje najlepsze osiągnięcie w Melbourne w całej karierze. Australian Open. Donna Vekić - Anastazja Pawluczenkowa w czwartej rundzie w Melbourne. Przełomowy tie-break pierwszego seta 6:6 w gemach i zero przełamań: tak wyglądał niemal cały pierwszy set starcia Rosjanki z Chorwatki na John Cain Arena. To Chorwatka była znacznie bliżej breaka, miała cztery szanse, ale wtedy w Pawluczenkową wchodziły nowe siły. Zwłaszcza w ósmym gemie, gdy Vekić dwukrotnie stanęła przed wielką szansą zmiany sytuacji. I to po kapitalnej akcji przy siatce, gdy wszyscy bili brawo na stojąco. Anastazja, pod presją, zagrywała najlepsze serwisy: najpierw asa, za chwilę niemal asa - piłka nie wróciła na jej stronę. Obie bowiem bardzo dobrze serwowały, choć Vekić też musiała bronić się przed przełamaniem, chwilę później. I to po drugim serwisie. Pawluczenkowa miała wszystko w swoich rękach, sytuacyjną przewagę na korcie, ale jednak popełniła fatalny błąd z bekhendu. I tak dotarły do tiebreaka. Zaskakującego, tak jednostronnego w niezwykle zaciętym do tego momentu spotkaniu. A wkrótce okazało się, dlaczego. Już w pierwszej akcji Vekić miała niemal wygrany punkt, gdy rozpaczliwym atakiem Pawluczenkowa zdołała odpowiedzieć - i zaskoczyła znajdującą się przy siatce Chorwatkę. Za chwilę dołożyła asa i trzeci punkt, najbardziej dziwny. Piłka leciała bowiem obok Chorwatki, ta "zabawiła się w sędziego". Oparła ciężar ciała na jednej nodze, ale nie uderzyła, myślała, że będzie aut. Była zaś linia i ból Chorwatki w prawej nodze - w kolanie lub tuż nad nim. Za moment zrobiło się 4:0, po szczęśliwym zagraniu o siatce. I Donna pękła, przegrała do zera. A po secie poprosiła o pomoc medyczną. Przyjaciółka Sabalenki nie miała litości. Powrót z 2:5, rewelacja Australian Open odpada Kuriozalny drugi set w meczu o ćwierćfinał w Melbourne. Zacięte gemy i 6:0 na koniec Chorwatka sprawiała wrażenie zrozpaczonej, gdy miała przykładany lód w okolicy kolana. A później rozmasowywany mięsień czworogłowy uda. Wyglądało, że być może dla niej to spotkanie właśnie się kończy. Podjęła jednak walkę, wróciła do gry. Tyle że czegoś już brakowało, ułamków sekund, by czasem dobiec i odbić piłkę po zagraniu Rosjanki. Cały set był zresztą dziwny, w czterech gemach rywalizowały na przewagi, w dwóch Vekić miała break pointy. I żadnego nie wygrała, Pawluczenkowa wznosiła się wówczas na serwisowe wyżyny. W ogóle miała znakomity okres, w drugiej partii zapisano jej aż 15 winnerów i zaledwie trzy niewymuszone błędy. Przy takich statystykach każda rywalka może mieć kłopoty, nawet Sabalenka. A to z nią Pawluczenkowa powalczy o pierwszy w karierze półfinał Australian Open. Grały zaś dotąd ze sobą trzykrotnie, ale po raz ostatni: niemal cztery lata temu w Paryżu. Wtedy lepsza była Rosjanka, ostatnią partię wygrała do zera. Tak jak w niedzielę w Melbourne.