Partner merytoryczny: Eleven Sports

Żelazny gracz Probierza powinien stracić skład. Ma problem z prostymi rzeczami

Słowa Karola Świderskiego w wywiadzie pomeczowym o braku Zielińskiego i Zalewskiego, wspominanie ile daje nam ich obecność, wydają mi się nie na miejscu. Graliśmy wczoraj z drużyną na 168. miejscu w rankingu FIFA. Poradzić z nią powinien sobie drugi-trzeci garnitur naszej reprezentacji, a może nawet kadra U-21.

Przemysław Frankowski, Karol Świderski i Jakub Kiwior w barwach reprezentacji Polski
Przemysław Frankowski, Karol Świderski i Jakub Kiwior w barwach reprezentacji Polski/ PIOTR KUCZA/FOTOPYK/NEWSPIX.PL/Newspix

Przypadek Przemysława Frankowskiego przypomina Patryka Kuna w Rakowie Częstochowa. Marek Papszun wsadził go w system, przykrył wady, uwypuklił zalety. Grał bardzo dobrze, a następnie trafił do Legii. Frankowski miał kapitalne liczby w Lens w Ligue 1, a w kadrze Polski w pełnym biegu nie potrafi minąć Maltańczyka, nie potrafi dośrodkować celnie. To może martwić, ten dysbalans między jednym a drugim skrzydłem. Teraz jest pytanie, czy jak "Kamyk" zacznie grać w Wolfsburgu, a Zalewski wróci do reprezentacji, to "Franek" nie powinien usiąść na ławce rezerwowych? To jest żelazny zawodnik u trenera Probierza, ale było widać w tych ostatnich dwóch meczach, że ma problem z prostymi rzeczami, a nie graliśmy z tuzami europejskiej czy światowej piłki.

Rzuca się w oczy dysbalans między lewą a prawą stroną skrzydeł. Kuba Kamiński, który nie dostaje minut w Wolfsburgu, wyglądał na tle Przemka Frankowskiego, jakby był z innej planety. Ok, zabrakło wykończenia, chłodnej głowy, ale wyglądał o niebo lepiej od piłkarza Galatasaray.

Zastanawiam się, jak bardzo bawiłby się z Maltańczykami Kamil Grosicki w obecnej, dobrej pomimo wieku formie. Tej zabawy w tym meczu brakowało najbardziej. Piłkarze z Malty mieli tyle samo udanych dryblingów, co grający u siebie biało-czerwoni! Z czego połowę w drużynie Probierza zanotował wspomniany Kamiński.

To może martwić. Brakowało mi podjęcia ryzyka, bo takowym nie jest nagminne uderzanie z dystansu. Kiedyś może mieliśmy słabszych piłkarzy, ale gdy graliśmy z zespołami nisko uplasowanymi w rankingu FIFA, to potrafiliśmy wygrać kilkoma bramkami. Nasi reprezentanci chcieli pokazać, że można nie tylko wygrać, ale też zrobić to wysoko. Wiadomo, że te słabsze zespoły teraz poszły w górę, zaczynają fajnie bronić, być w kompakcie, przesuwać. Ich poziom poszedł w górę. Nasz przy dobrych wiatrach stoi w miejscu, ale raczej się pogarsza.

Zabrakło nam chciwości na bramki. Karol Świderski mógł się pokusić o hat-tricka, ale jak sam fajnie przyznał, chciał Kubie Kamińskiemu wystawić piłkę, bo ten grał dobry mecz.

Strzelił jednak dwie bramki, a "cieszynki" po nich wzbudziły sporo kontrowersji. Nie czepiałbym się samej celebracji Świderskiego. Dobrze, że nie skakał jak przed EURO, gdy nabawił się kontuzji po bramce na Narodowym. Ale ona też w jakiś sposób odzwierciedla mentalność naszych zawodników. Brakuje mi podejścia: "mamy Maltę, wrzućmy jej jak najwięcej bramek, pokażmy, że potrafimy". Zabierasz piłkę na środek i szukasz następnych, a nie po 1:0 z Litwą wpadasz w euforię, bo strzeliłeś na 1:0 z Maltą.

Oczekiwałem, że obu tych rywali "obijemy". Nie udało się z żadnym. Oczywiście, Polska tworzyła sytuacje, ale trudno się zadowalać, że w meczu z takimi rywalami ich zabraknie. Z Maltą powinniśmy zdecydowanie bardziej prowadzić grę, tymczasem jej wypady mogły się skończyć dla nas źle. Łukasz Skorupski miał 2-3 fajne interwencje. U Maltańczyków zabrakło po ludzku jakości piłkarskiej. W przypadku innego rywala moglibyśmy się nadziać na znacząco mocniejszą kontrę i niestety stracilibyśmy bramkę.

Brakowało wykończenia. Byliśmy słabsi w kwestii dośrodkowań. Goście mieli ich więcej udanych niż reprezentacja Polski.

Niekorzystne statystyki potwierdzał "test oka" na Stadionie Narodowym. Wyglądaliśmy słabo. Ktoś powie: dwa mecze, sześć punktów, zero straconych bramek. To fakty. Ale łatwiejszych meczów niż te już nie będziemy mieli. Poziom trudności wzrośnie. My musimy drastycznie poprawić swój. Jeśli mielibyśmy jechać na mundial z taką grą, musiałby on liczyć nie 48, a 148 drużyn.

Na mundialu Frankowski wystąpił we wszystkich czterech spotkaniach/Kirill Kudryavtsev/ AFP/AFP
Michał Probierz/AFP

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje