Polska załatwiła Maltę, na boisko poleciały kamienie. Pierwszy taki koniec w historii
Polska zagrała z Maltą tylko cztery oficjalne mecze, w tym zaledwie dwa o punkty. Ostatni istotny zaś wówczas, gdy obecnych kadrowiczów nie było jeszcze na świecie, a Michał Probierz stawiał pierwsze kroki jako orlik w ŁKS Łagiewniki. Bilans dotychczasowych potyczek to cztery wgrane "Orłów" i 13:0 w bramkach. Trudno uwierzyć, by ta seria się w poniedziałek skończyła. Pierwsze spotkanie z Maltą zaś odbyło się cieniu afer. Nie jednej, a dwóch. Zakończyło się przed czasem, gdy na boisko poleciały kamienie.

Polska wymęczyła w piątek wygraną nad Litwą 1:0, po trafieniu Roberta Lewandowskiego, w poniedziałek wieczorem (początek o godz. 20.45) na PGE Narodowym rozstrzygnięcie powinno być podobne. W sensie zdobytych punktów, bo jednak kolejne wymęczone 1:0 nikogo nie zadowoli. Trzeba bowiem powiedzieć jasno - kadra Michała Probierza dostała dwóch najsłabszych rywali na starcie eliminacji mundialu. Do tego w domu.
Emocje zaczną się w czerwcu, gdy trzeba będzie walczyć w Helsinkach z Finlandią. A chwilą prawdy będzie dwumecz z Holandią jesienią, który powinien rozstrzygnąć o bezpośrednim awansie lub miejscu w barażu. Inny scenariusz nie powinien mieć miejsca.
Starcie Polski z Maltą na otwarcie eliminacji do mundialu. A poprzedziła je gigantyczna kadra. Cztery dyskwalifikacje
Po spotkaniu z Litwą na kadrowiczów i Probierza spadła krytyka - za styl meczu i męczarnie. W poniedziałek powinno być o tyle łatwiej, że rywalem będzie jednak drużyna z absolutnych nizin europejskiego futbolu, która eliminacje do ostatniego EURO zakończyła z bilansem ośmiu porażek i 2:20 w bramkach. Celowo nie podajemy wszystkich spotkań, bo sparingi i mecze z Lidze Narodów z grupie D z San Marino, Andorrą czy Liechtensteinem nie są żadnym wyznacznikiem.
Ciekawa jest za to historia potyczek Polski z Maltą, bo choć bardzo skromna, to zapisała się w dziejach polskiego futbolu niezwykle istotnym wydarzeniem. I nastąpiło ono jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego Dušana Maksimovicia na Gżira Stadium. A ostatni gwizdek Serba z Nowego Sadu nastąpił długo przed tym, jak upłynęła 90. minuta.
Malta została bowiem rywalem Polski w eliminacjach do mundialu, który w 1982 roku mieli zorganizować Hiszpanie. Mało tego, dziwny system losowania sprawił, że Biało-Czerwoni z pierwszego koszyka trafili do jedynej grupy trzyzespołowej, wszystkie pozostałe były tu z udziałem pięciu drużyn. O ile z tamtych promocję na mundial miały wywalczyć po dwa zespoły, to z grupy 7 tylko jedna. I było jasne, że dotyczyć to będzie Polski lub NRD. Malta stała się wyłącznie dodatkiem.
I właśnie od starcia z Maltą Polacy zaczęli te eliminacje - mecz w Gżirze zaplanowano na 7 grudnia 1980 roku.
Z tym spotkaniem związane są dwie afery: najpierw ta słynna na Okęciu, która doprowadziła ostatecznie do dyskwalifikacji czterech gwiazd kadry i zmiany selekcjonera, a później druga - już w trakcie spotkanie, gdy na "murawę" poleciały kamienie.
Polacy mieli do na wyspę lecieć przez Włochy, bo tam zaplanowano jeszcze sparing z występującą w Serie A Perugią, zgrupowanie zaczęło się ponad tydzień wcześniej. I gdy już wszyscy stawili się na lotnisku, wybuchła wrzawa, która do historii przeszła jako "Afera na Okęciu". Chodziło o bramkarza reprezentacji Polski Józefa Młynarczyka, który na lotnisku stawił się niedysponowany. Miał zostać w kraju, ale wstawili się za nim koledzy z kadry, zwłaszcza Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i Stanisław Terlecki. Groźby piłkarzy, zwiastujące międzynarodowy skandal, podziałały, do Rzymu polecieli wszyscy. Ale już po sparingu z Perugią cała czwórka wróciła do Polski, została zawieszona.
A później pracę stracił trener Ryszard Kulesza, którego zastąpił Antoni Piechniczek.
Polska po raz drugi trafiła Maltę, z trybun poleciały kamienie. Pierwszy mecz Biało-Czerwonych w historii, którego nie dokończono
Z Włoch kadra poleciała na Maltę - stawiła się w 15-osobowym składzie, nie dotarł też mający problemy z wizą Grzegorz Lato. Byli zaś ściągnięci awaryjnie: Krzysztof Budka, Zdzisław Kostrzewa i Waldemar Matysik. PZPN już wcześniej protestował, że nie chce grać na stadionie w Gżirze, bo... nie było nami śladu trawy. Było to boisko, dziś trudno w to uwierzyć, piaszczyste, jak z rzadka na rozgrywkach B-klasy. Malta miała już nowy stadion narodowy w Ta'Qali, ale trwały w tym kraju wewnętrzne spory. I pierwszy mecz został rozegrany na nim sześć dni po starciu Malta - Polska.
A spotkanie też było nerwowe - kibice z Malty nie wytrzymali, bo Włodzimierz Smolarek, po bramce na 1:0 w 57. minucie, pobiegł cieszyć się przed nimi. I jeszcze, ich zdaniem, pokazywał obraźliwe gesty palcami. A w 75. minucie Leszek Lipka podwyższył na 2:0 - i wtedy już na boisko poleciały kamienie. Arbiter boczny pokazywał bowiem w tej akcji pozycję spaloną Marka Dziuby, ale ten nie wziął udziału w grze.
Piłkarze uciekli na środek boiska, ale sytuacja się uspokoiła. Na moment. Gdy tylko Maksimović wznowił grę, doszło do drobnej sprzeczki Dennisa Fenecha z Dziubą - i znów poleciały kamienie. W większej ilości. Nawet maltańscy piłkarze uciekali, więc Serb zakończył spotkanie.
Takiej grozy jeszcze nie przeżyłem. Z widowni posypały się nie pomarańcze bądź puszki po piwie lub coca-coli, lecz dużej wielkości kamienie. Grad kamieni!
~ red. Jerzy Lechowski, Piłka Nożna
FIFA uznała wynik 2:0 za końcowy. A w Polsce wciąż wrzało. Afera z Okęcia miała ciąg dalszy, piłkarze zostali zdyskwalifikowani, choć później te zawieszenia im skrócono. Jedynie Terlecki już więcej nie zagrał w reprezentacji, a Boniek, Młynarczyk i Żmuda zagrali na mundialu pierwsze skrzypce.
Te eliminacje zaś kończył rewanż z Maltą, a Polacy, już pod wodzą Piechniczka, mieli zapewniony awans. Zdecydowały dwa zwycięstwa nad Niemcami ze wschodu: najpierw 1:0 w Chorzowie, później zaś 3:2 w Lipsku. I we Wrocławiu Piechniczek mógł eksperymentować, w tym spotkaniu z Maltą zadebiutował Dariusz Dziekanowski. Wszedł w 68. minucie za Smolarka, 12 minut później trafił na 5:0. Wcześniej bowiem bramkarza Malty Charlesa Sciberrasa dwukrotnie pokonał Smolarek (47., 64.), a po razie - Andrzej Buncol (6.) i Stefan Majewski (48.).
Maltańczyków dobił na 6:0 w 86. minucie Zbigniew Boniek, trafił głową, piłka jeszcze skozłowała. I byłą to ich jedyna dotąd oficjalna gra w naszym kraju.
Później bowiem mierzyliśmy się z tym rywalem już tylko towarzysko - w lutym 1999 roku (1:0) i w grudniu 2003 roku (4:0). Ten drugi mecz odbył się już w ramach jednego z wielu tournee kadry złożonej wyłącznie z graczy polskiej Ekstraklasy. A takie spotkania nikogo nie obchodziły, nawet na Malcie. Z trybun oglądało je około 100 osób. Podobie jak rozegrane trzy dni później starcie... Polska - Litwa, zakończone wygraną ekipy Pawła Janasa 3:1.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje