Przed ostatnią kolejką eliminacji Polacy w grupie D są za liderami Niemcami i ich już nie dogonią. Na mistrzostwa Europy awansują zwycięzcy grup, trzy najlepsze drużyny z drugich miejsc, a pozostałe sześć stworzy trzy pary barażowe. Biało-czerwoni w klasyfikacji zespołów z drugich miejsc zajmują trzecią pozycję. Został im jednak mecz z najtrudniejszym rywalem - Niemcami. W przypadku porażki mogą ich wyprzedzić Belgowie i Chorwaci. Wtedy zagrają w barażach. Remis powinien dać bezpośredni awans, bo mają dużo lepszy bilans bramkowy niż te reprezentacje. A wygrana to gwarantuje. Andrzej Klemba: Zajął pan miejsce trenera Michała Probierza w reprezentacji Polski do lat 21. Minął panu właśnie rok pracy. Jaki był ten czas? Adam Majewski: Ten rok zleciał bardzo szybko, choć czas między zgrupowaniami czasami się dłuży. Bywa tak, że gramy co miesiąc, a potem jest pół roku przerwy, jak między spotkaniami z Bułgarią w Polsce i na wyjeździe. Dobrnęliśmy właściwie do końca eliminacji, ale czeka nas najważniejsze spotkanie. Jesteśmy w takiej sytuacji, że przed ostatnim meczem z reprezentacją Niemiec, która była faworytem tej grupy, gramy o bezpośredni awans na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Był pan zaskoczony ofertą PZPN? - Tak. Wszystko się potoczyło bardzo szybko, ale często jest tak, że człowiek na coś liczy i to nie wychodzi, a nagle pojawiają się inne opcje. Dlatego padło niespodziewane pytanie, odbyło się błyskawiczne spotkanie i zapadła szybka decyzja. Zresztą wtedy już za kilka dni było zgrupowanie przed meczem towarzyskim ze Słowacją eliminacyjnym z Estonią. Jesteśmy na finiszu kwalifikacji. Którego meczu żałuje pan bardziej - porażki z Bułgarią czy Niemcami? - Żałuję wszystkich przegranych spotkań. Na wyjeździe z Niemcami do siedemdziesiątej minuty prezentowaliśmy się bardzo dobrze. Przegraliśmy wyłącznie na własne życzenie. Nie z powodu słabej gry czy dominacji rywala, ale ze względu na brak skuteczności. Z kolei najgorsze spotkanie w tych eliminacjach zagraliśmy z Bułgarią na Stadionie Śląskim. Jak się teraz okazuje, ta porażka bardzo skomplikowała naszą sytuację. Przegraliśmy w bardzo słabym stylu, ale takie mecze w piłce się zdarzają. Nic tego dnia nie wychodziło i to nie jednemu zawodnikowi, tylko większości i to się przełożyło na wynik. A szkoda, bo gdybyśmy wygrali, to mielibyśmy już zapewniony awans i walczyli o pierwsze miejsce w grupie. Czyli bliżej dobrego wyniku było z Niemcami niż z Bułgarią? - Tak, choć jeżeli spojrzy się na suchy wynik 3:1, to ktoś powie, że przegraliśmy zasłużenie i byliśmy bez szans. Jednak łatwiej było wtedy wygrać z Niemcami, co pokazuje, że mamy potencjał. Rywale straszą - strzelili dziesięć goli Kosowu czy pięć Izraelowi. - Jakbyśmy prześledzili wnikliwie nasze spotkania, poza oczywiście tym nieszczęsnym z Bułgarią, to w większości meczów stwarzaliśmy od 5 do 10 stuprocentowych sytuacji. Moglibyśmy pokusić się o podobne wyniki. Chociażby teraz z Kosowem, wygraliśmy 4:0, a mieliśmy wiele sytuacji. Tak samo było wcześniej z Estonią, z Bułgarią, a także z Niemcami. Mieliśmy okazje, by zdobyć pięć goli, dlatego te wspomniane wyniki nie robią wrażenia. Miał Pan w kadrze kilku piłkarzy, którzy już otarli się o pierwszą kadrę. Dominik Marczuk, Jakub Kałuziński, Patryk Peda, Mateusz Łęgowski, Filip Marchwiński czy Kacper Tobiasz. Widać po nich, że byli już poziom wyżej? Nie marudzą? - Celem dla każdego zawodnika, który już posmakował pierwszej reprezentacji, jest do niej wrócić. Tak było wcześniej w przypadku Kuby Kamińskiego i Nicoli Zalewskiego. Przyjechali, poznali trenera, spotkali się z zawodnikami i przekonali się, jaka jest atmosfera czy sposób gry. Myślę, że wyjeżdżali bardzo zadowoleni i nie ukrywali tego, że z przyjemnością do tej reprezentacji wrócą. Jesteśmy jakby rezerwami pierwszej reprezentacji i zawodnicy, którzy są po kontuzjach albo potrzebują odbudowy, mają możliwość wystąpić w tej kadrze. Są takie momenty w ich karierach, że w klubach grają mniej w podstawowym składzie. Niektórzy wyjechali zagranicę jak na przykład Filip Marchwiński i mają szansę, by się pokazać. Z podstawowej jedenastki na ostatni mecz sporo problemy z graniem mają choćby obrońcy Miłosz Matysik i Patryk Peda, a gracie z Niemcami. - Jeżeli spojrzymy szerzej na kadrę, to rzeczywiście idąc od tyłu Matysik i Peda mają problem z regularnymi występami w swoich klubach. Ich zmiennicy Łukasz Bejger dopiero wrócił po kontuzji, a Kuba Szymański raz gra w Wiśle Płock, raz nie gra. W pomocy Michał Rakoczy jest rezerwowym w Cracovii, a Marchwiński podobnie w Lecce. Filip Szymczak w Lechu jest zwykle zmiennikiem. Dlatego tak kolorowo to nie wygląda, ale przygotowujemy się do każdego spotkania osobno. Staramy się po prostu wykorzystać maksymalny potencjał danego zawodnika. Szału nie ma z tymi regularnymi występami, a to jest bardzo ważne. Chciałbym, by wszyscy grali w pierwszym składzie i takich zawodników szukamy. I na przykład ostatnio do kadry wrócił Mariusz Fornalczyk, który wywalczył sobie miejsce w Koronie Kielce czy też Antoni Kozubal, który gra w Lechu. Z wyliczeń wydaje się, że remis z Niemcami powinien wystarczyć do bezpośredniego awansu, ale z nimi na remis nie można zagrać. - Na pewno nie. Wygrana daje nam stuprocentowy awans na młodzieżowe Euro i na tym się będziemy skupiać. Jest też taka możliwość, że jeżeli zremisujemy, to ten punkt również wystarczy do awansu. Nawet porażka może to dać. Plan B jak baraże jest też zakładany? - Jest to plus tej sytuacji, że w przypadku niekorzystnego rezultatu, awans można wywalczyć w barażu. Zawodnicy wiedzą jednak, że mają o tym nie myśleć, tylko nastawić się mentalnie, by zagrać dobry mecz, zdobyć trzy punkty i nie czekać do listopada na dodatkowe mecze. Czego się spodziewacie po Niemcach? Typowej niemieckiej piłki, solidności i gry do końca? - Od wielu lat funkcjonują na wysokim poziomie w każdym właściwie roczniku. Mają system, są solidni, choć może w ostatnim czasie się troszeczkę rozluźnili. Ich gra już nie wygląda tak okazale, poza oczywiście pojedynczymi spotkaniami, jak z Estonią, której Adeyemi strzelił chyba cztery gole. Teraz męczyli się z Bułgarią i wygrali 2:1, a wcześniej zremisowali z Kosowem. Także to nie jest tak, że ta drużyna nie jest do ogrania. Taki jest nasz cel. Ten pierwszy mecz siedzi w was? - Nie mamy w nas żadnej napinki. Nie będziemy przemotywowani, podchodzimy do tego spotkania z chłodną głową, z wiarą w umiejętności i z planem na mecz. Mam nadzieję, że to złoży się w całość i pokażemy na stadionie kawał dobrej piłki. Rozmawiał Andrzej Klemba