Polonia pochwaliła się podpisaniem umowy z marketem budowlanym, będącym jednym z nielicznych którzy zostali w Rosji, mimo ataku jaki ten kraj przeprowadził na Ukrainę. Sklep przez długi czas był bojkotowany przez wiele osób. Do teraz jest znajduje się na tzw. liście wstydu. Nie przeszkodziło to jednak klubowi z Bydgoszczy w podjęciu decyzji o współpracy na sezon 2023, o czym kilka dni temu poinformowano w mediach społecznościowych. Momentalnie spotkało się to z negatywnym odbiorem niektórych kibiców. - Taki niezbyt fajny ten sponsor. Czyżbyśmy już zapomnieli o ich zachowaniu, o niewycofaniu się z terenu Rosji, mimo wojny? Nie za dobrze to wygląda wizerunkowo - napisał pan Piotr. - Kasą kasą, ale nie za wszelką cenę. Ten sklep akurat nie za fajnie zachował się po wybuchu wojny w Ukrainie i wielu po prostu przestało tam chodzić. Nie wiem, czy to dobry pomysł by z nimi współpracować - dodał pan Mariusz. Takich komentarzy w mediach społecznościowych było sporo. Generalnie mało kto chwalił tę decyzję. Lachbaum był zły, ale sponsor jest w porządku Widać tu ogromny brak konsekwencji w działaniu klubu, który dwanaście miesięcy temu zrezygnował z usług Romana Lachbauma, będącego wówczas nowym nabytkiem klubu. Tłumaczono wtedy, że innej decyzji być nie mogło, a sam prezes Kanclerz mówił, że zawodnik musi być świadomy tego, jak wielką krzywdę Rosjanie wyrządzają Ukraińcom. Wydaje się jednak, że teraz punkt widzenia nieco się zmienił. Choć de facto od początku nie było w tym logiki, bo market był sponsorem Polonii także w zeszłym roku. Oczywiście dodatkowe pieniądze są dla klubu, zwłaszcza w takich czasach, bardzo ważne. Niemniej jeśli deklaruje się jakąś konkretną politykę i opowiada za określonym podejściem do danej sprawy, to należałoby być w tym konsekwentnym. To właśnie wytykali także kibice, którzy pytali gdzie tu sens krytykowania Lachbauma i jednocześnie podpisywania umowy z firmą, która wciąż robi interesy w Rosji. Jedno z drugim się kłóci. O sprawę chcieliśmy także zapytać w klubie, ale nie ma on rzecznika prasowego. Prezes Jerzy Kanclerz nie chciał z nami rozmawiać. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo