Choć faza główna WTA 500 w Stuttgarcie zaczęła się już w poniedziałek, to niektóre zawodniczki nie zagrały jeszcze choćby jednego spotkania. W tym gronie - w singlu - są m.in. Coco Gauff i Jessica Pegula, a fenomenem pozostaje Aryna Sabalenka. Ona na kort wyjdzie dopiero w sobotę, bez gry znalazła się bowiem w ćwierćfinale. A to efekt wycofania się Anastazji Potapowej, już po rozegraniu pierwszego meczu. W środę zagrała zaś Iga Świątek, pewnie pokonała 6:2, 6:2 Chorwatkę Janę Fett. Pegula i Gauff poznały zaś swoje pierwsze rywalki. Starsza z Amerykanek zagra w czwartek o ćwierćfinał z Magdaleną Fręch, młodsza zaś przeciwniczkę poznała dopiero po godz. 22. To wtedy zakończyło się pełne emocji starcie między doświadczoną Tatjaną Marią i młodą Ellą Seidel. A wynik był dość sensacyjny. Niemieckie starcie Ella Seidel - Tatjana Maria w WTA 500 w Stuttgarcie. Istotny mecz dla Coco Gauff Może to dziwić, ale frekwencja na starciu Maria - Seidel była lepsza niż podczas meczu Igi z Chorwatką, trybuny też wyraźniej "żyły" tym starciem. Trudno się dziwić, grały dwie miejscowe zawodniczki, dla których już sam udział w głównej drabince turnieju tej rangi był sporym wyróżnieniem. Maria dostała dziką kartę, Seidel grała w eliminacjach, ale... w ich finale dość wyraźnie uległa Dajanie Jastremskiej. Dostała jednak od losu "drugie życie", to za sprawą wycofania z turnieju Danielle Collins. Wskoczyła do gry w miejsce Amerykanki i wpadła na bardziej doświadczoną rodaczkę. Razem stworzyły kapitalne widowisko, może nie na najwyższym tenisowym poziomie, ale za to pobudzające kibiców do żywiołowych reakcji. Radwańska jak Sabalenka, czekała aż 9 lat. Jest szansa na polski ćwierćfinał Tatjana Maria wygrała pierwszą partię 6:3, doszło tu do pięciu przełamań, ale też starsza z Niemek posiadała jednak inicjatywę w końcówce tej partii. Już wtedy posłała pięć asów, ale gdy nie trafiała pierwszym podaniem, jej serwis nie robił wielkiej różnicy. To jednak był dopiero początek widowiska. Już trzeci gem pokazał, że Seidel "złamać" jest bardzo ciężko. Grały go przez 20 minut, Maria miała aż dziewięć break pointów. A efekt? Ostatnie dwa punkty wygrane przez Seidel. I jakby tego było mało, sytuacja powtórzyła się w gemie numer siedem. Tym razem Tatjana ugrała osiem szans na przełamanie - i w końcu tę ostatnią wykorzystała. Wyrównała na 4:4, a później miała wielką okazję do zakończenia meczu w dwóch setach. Przełamała rodaczkę na 6:5, serwowała i... przegrała partię po tie-breaku. Decydował więc trzeci set, a im bliżej było jego końca, tym coraz większe efekty dawała ofensywna gra Elli Seidel. Organizatorzy turnieju w Stuttgarcie prowadzą statystyki dość pobłażliwie, ale mimo tego aż 70 winnerów po stronie młodszej z zawodniczek robi wrażenie. Nawet mimo 46 niewymuszonych błędów. Taka gra się opłaciła, przyniosła awans. Maria miała 36 winnerów (w tym 11 asów), tylko 14 własnych błędów i aż 26 szans na przełamanie serwisu. Efekt? Została z niczym, przegrała 6:3, 6:7 (2), 4:6. To Ella Seidel zagra w czwartek z Coco Gauff o ćwierćfinał.