Jeszcze dwa-trzy lata temu to byłoby nie do pomyślenia. Tai Woffinden we Wrocławiu wypracował sobie status jeżdżącej legendy i nikt nie brał pod uwagę możliwości jego odejścia z klubu. Jednak kolejny już słaby sezon spowodował, że klub innego wyjścia nie ma i niemal na pewno po sezonie pożegna się z gwiazdą sprzed lat. Woffinden to trzykrotny indywidualny mistrz świata, ale ostatnio tytuł zdobył sześć lat temu. Od tego czasu jego poziom sportowy znacząco się obniżył. Wobec posuchy na rynku transferowym i mimo wszystko wciąż dużego nazwiska, jakie ma Woffinden, tak czy inaczej znalazły się kluby chętne do jego zatrudnienia. Mówiło się o Apatorze Toruń i Włókniarzu Częstochowa, bo te dwa ośrodki mogą być po sezonie w potrzebie. Wygląda na to, że w środowisku jest jeszcze nadzieja na odbudowanie Brytyjczyka, a pomóc w tym ma właśnie zmiana otoczenia, bo we Wrocławiu zwyczajnie się zasiedział. Gwiazda ligi zdecyduje się na transfer? Te słowa mówią wszystko Woffinden połamany. Co teraz? Chęć zakontraktowania Woffindena w wyżej wymienionych klubach mogła jednak w ostatnich dniach mocno zmaleć. Podczas Grand Prix w Gorzowie Tai miał paskudny upadek, który może u niego spowodować nawet koniec sezonu. Brać zawodnika w wielkim kryzysie i do tego jeszcze po poważnej kontuzji, to jednak potężne ryzyko, nawet jeśli mówimy o tak utytułowanym człowieku. Woffinden będzie kotem w worku.Sam żużlowiec zdaje sobie sprawę, że ten rok to dla niego pasmo złych rzeczy. - Nieszczęścia chodzą parami - napisał w mediach społecznościowych po sytuacji z Gorzowa. Być może Tai wróci jeszcze w końcowej fazie sezonu, ale znów zakończy rok w złym nastroju. Od kilku lat nawet w małym stopniu nie może nawiązać do swoich najlepszych lat. Wygląda to trochę tak, jakby po trzecim tytule z Woffindena zeszło powietrze, a wraz z nim motywacja. Zawodnicy wylądowali na bezrobociu. Szok, jak kluby na to zareagowały