Batalia o Jakuba Krawczyka była jednym z ciekawszych wydarzeń zimowego okresu międzysezonowego. Junior miał już na pewno zostać w Ostrowie, ale w ostatniej chwili sytuacja się zmieniła i trafił do Wrocławia, który pilnie potrzebował wzmocnienia, po odejściu do seniorów Bartłomieja Kowalskiego. Krawczyk miał już strzałem w dziesiątkę. I od razu powiedzmy, że to nie jest tak, że żużlowiec ten zupełnie rozczarowuje. Miewa niezłe mecze, potrafi przywieźć punkty. Ale biorąc pod uwagę jego występy sprzed roku, raczej liczono na coś więcej. - To jest temat bardzo indywidualny. W przypadku juniorów idących do PGE Ekstraligi, często pojawia się pytanie, czy oni zniosą te dużo większe oczekiwania. Jednak jeśli chodzi o presję, to jest ona nieporównywalnie większa. Niejeden już z nią przegrał. Być może u Krawczyka też mocno daje się ona we znaki - tłumaczy nam Bogusław Nowak, pierwszy trener Bartosza Zmarzlika, wychowawca wielu znanych żużlowców i szkoleniowiec najmłodszych adeptów speedwaya, który miał do czynienia z setkami żużlowców w wieku Jakuba Krawczyka. To było znamienne. 16-latek był lepszy od niego W ostatnim meczu ligowym w Lublinie Jakub Krawczyk prezentował się na tyle kiepsko, że sztab Sparty postanowił w jego miejsce desygnować kompletnego debiutanta, Nikodema Mikołajczyka, który zresztą wypadł całkiem nieźle. To jednak nieco kuriozalne, że za zawodnika o którego klub tak bardzo zabiegał, jedzie nieopierzony wychowanek. Wiele osób zwracało uwagę, że to wręcz absurdalne wydarzenie. Raczej jednak nie należy spodziewać się, by do takich rezerw dochodziło częściej. Bogusław Nowak uważa, że być może Krawczyk popełnił błąd, idąc do PGE Ekstraligi. - Ja wiem, że sytuacja niejako postawiła go przed faktem dokonanym. Ale na ten moment zdecydowanie lepiej by było, gdyby na spokojnie pojeździł w niższej lidze. Potrafi robić dobre wyniki, pokazał to przecież w Srebrnym Kasku. Jest chyba trochę przytłoczony i przydałoby mi się kilka lepszych biegów. A w PGE Ekstralidze naprawdę trudno o spokój i powrót do właściwego rytmu - kończy trener.