Fani futbolu się doczekali - we wtorkowy wieczór doszło do rozpoczęcia nowej edycji Ligi Mistrzów UEFA, która tym razem przeszła naprawdę poważne zmiany jeśli mowa o formule rywalizacji względem poprzednich sezonów. Dotychczasowa faza grupowa została zastąpiona fazą ligową - a dwa pierwsze mecze w jej ramach, między BSC Young Boys i Aston Villą oraz między Juventusem i PSV Eindhoven przyniosły sporo emocji i chociażby kapitalne trafienie Kenana Yildiza. Wisła pogrążona w Łodzi. Takiej serii nie ma żaden inny klub Liga Mistrzów. AC Milan - Liverpool F.C. Przebieg i wynik meczu Niedługo potem, równo o godz. 21.00, rozbrzmiał pierwszy gwizdek w potyczce między AC Milan i Liverpool F.C. - i był to bez wątpienia absolutny hit jeśli mowa o pierwszym dniu trwania Champions League. Mierzyli się ze sobą bowiem dwaj "starzy znajomi" z finałów LM... Starcie rozpoczęło się od niezwykle odważnych ataków Milanu - już w 2. minucie Reijnders próbował dogrywać w polu karnym do jednego z kompanów i w absolutnie ostatniej chwili zagrożenie zażegnał Virgil van Dijk. Sędzia co prawda i tak odgwizdał spalonego, aczkolwiek fani zgromadzeni na San Siro mieli prawo poderwać się po raz pierwszy ze swych siedzeń. Niedługo potem... "Rossoneri" dopięli już swego i wyszli na prowadzenie - w 3. minucie obrona "The Reds" zaspała i pozwoliła rozwinąć się ofensywie gospodarzy. Christian Pulisic do końca rozważał co zrobić - czy dogrywać do któregoś z kolegów, czy oddać strzał i w końcu zdecydował się na drugą opcję. Futbolówka przeleciała obok Alissona Beckera i trzech defensorów i zatrzepotała w siatce. Było 1:0. Później jednak Milanowi zdarzyła się chwila poważnej niepewności - interwencji medycznej wymagał bowiem bramkarz Mike Maignan, który nagle upadł na murawę - ostatecznie jednak pozostał na murawie, mimo że wcześniej widać było po nim wyraźny dyskomfort. Kolejne minuty nie był już tak intrygujące - zdominowała je walka między polami karnymi, z której jednak nie klarowały się poważniejsze ataki którejkolwiek z drużyn. W pewnym fragmencie wizualną przewagę zdobył sobie Milan, natomiast bliżej trafienia do siatki byli podopieczni Arne Slota. W 17. minucie LFC w końcu znalazło lukę w formacji obronnej rywali - piłka powędrowała do Mohameda Salaha, a ten z dużą siłą uderzył w... poprzeczkę. Później jeszcze - mocno nieudaną - próbę poprawki z daleka wykonał Tsimikas, który włączył się w akcję z przodu. Sześć minut później Liverpool doprowadził do wyrównania - bramkę po wrzutce Alexandra-Arnolda z wolnego zdobył głową Konate. Warto nadmienić, że "Rossoneri" napytali sobie biedy niejako na własne życzenie, bo wcześniej dosyć blisko pola karnego Cody Gakpo został sfaulowany przez Davide Calabrię i właśnie to sprokurowało groźny stały fragment gry. Włoch został do tego "nagrodzony" żółtą kartką. Już w 26. minucie drużyna z Anglii mogła być na prowadzeniu - Gakpo obsłużył świetnym podaniem Diogo Jotę, ale ten uderzył ostatecznie obok słupka. Miejscowy zespół miał sporo szczęścia, podobnie jak to miało miejsce chwilę potem, gdy przytomną interwencją po uderzeniu Salaha popisał się Maignan. Egipcjanin nie ustawał w swoich staraniach - po tym, jak golkiper gospodarzy odbił futbolówkę po uderzeniu Gakpo, "Mo" doszedł do piłki i uderzył mocno... po raz kolejny w poprzeczkę. Widać było jednak tak czy inaczej, że inicjatywa przeszła w pełni na zespół z Merseyside. W 32. minucie Trent Alexander-Arnold znów otrzymał wolny do wykonania - tym razem jednak od bramki Maignana dzielił go zdecydowanie większy dystans. Anglik próbował w sprytny sposób dogrywać do któregoś z kompanów uderzając po ziemi - jego dogranie wybił jednak skutecznie Reijnders. Jednym z najbardziej aktywnych zawodników "The Reds" niezmiennie pozostawał Cody Gakpo - i tak w 39. minucie np. wykonał on nieprzyjemny, wpadający w kozioł strzał z daleka, który jednak zatrzymał Maignan. Warto nadmienić, że chwilę wcześniej golkiper po raz kolejny sygnalizował problemy zdrowotne, co zaczęło mocno stawiać pod znakiem zapytania jego dalszy występ. Mimo wszystko trzymał on fason - w 40. minucie odbił on płaski strzał Salaha, ale potem nie miał już szans przy trafieniu van Dijka. Holender doskonale uderzył głową po rzucie rożnym wykonanym przez Tsimikasa - i było 2:1 dla Liverpoolu. Konstantionos Tsimikas jeszcze przed końcem podstawowego czasu pierwszej połowy starał się zaskoczyć ACM uderzeniem z dystansu - ale było ono mocno niecelne, a futbolówka trafiła daleko obok słupka bramki. Ostatecznie rezultat już się nie zmienił - choć Gakpo po raz kolejny wykonał kłopotliwy dla oponentów strzał już w 48. minucie gry. Na przerwę w lepszych humorach tak czy inaczej mieli prawo schodzić zawodnicy Liverpool F.C. Po zmianie stron LFC nie spuściło z tonu - Gakpo zagrał zmyślnie do Joty, a ten w 48. minucie z bliska uderzył bardzo mocno... wprost w Maignana, który bez dwóch zdań odczuł skutki swojej ofiarnej interwencji. Dla Francuza to było już zbyt wiele - ostatecznie Paulo Fonseca postanowił nie męczyć więcej swojego podopiecznego i zastąpił go Lorenzo Torrianim. Młody, 19-letni bramkarz, wszedł na głęboką wodę... Początkowo jednak Włoch nie musiał się przesadnie martwić o interweniowanie - dopiero w 56. minucie na dogodnej pozycji znalazł się Tsimikas, ale podobnie jak wcześniej postanowił uderzać na wiwat, w związku z czym jego strzał poleciał wysoko i daleko od bramki. Trzy minuty później doszło do pewnej spornej sytuacji w "szesnastce" LFC - Alvaro Morata po starciu z Gakpo padł na murawę, a potem domagał się karnego wskazując na zagranie ręką rywala. Arbiter jednak nie dopatrzył się - mimo protestów Hiszpana - przekroczenia przepisów. Żółty kartonik obejrzał za to... Fonseca za swoje komentarze zza linii. Przez długi czas żadna ze stron nie wykonała sensownej ofensywy - w końcu w 66. minucie ciekawą próbę wykonał Theo Hernandez, który jednak nie zdołał dograć dokładnie Moracie. Niedługo potem za to "The Reds" wykonali kolejny cios - po przejęciu piłki w środkowej strefie piłkarze Slota ruszyli z atakiem napędzanym znowu przez Gakpo - ten wykonał świetny rajd pod bramkę, a potem niemalże "nabił" Szoboszlaia, który wpisał się na listę strzelców - było 3:1. W 73. minucie "Rossoneri" starali się ratować sytuację przez rajd Rafaela Leao - ten szukał swym dograniem Tammy'ego Abrahama, ale został zablokowany niemal w ostatniej chwili. Alisson Becker znów nie musiał się wysilać przy próbie obrony. Wspomniany Abraham chwilę potem wykonał szybki drybling i odegrał do Moraty - ten uderzał od razu, ale po rykoszecie futbolówka powędrowała obok słupka bramki ekipy z Anglii. Goście wciąż byli nie do ruszenia. Kolejne minuty upłynęły w nieco wolniejszym tempie - żaden z zespołów nie miał pomysłu na to, by pokonać golkipera strony przeciwnej. W końcu w 83. minucie strzał wykonał Darwin Nunez, który jednak potwornie skiksował, a nawet gdyby zdołał zagrozić Torrianiemu, to... był na spalonym. Dwie minuty później Theo Hernandez zdecydował się na uderzenie z daleka i przy ziemi - i Alisson w końcu musiał się nieco mocniej namęczyć, aczkolwiek tak czy inaczej w zasadzie jedynie zaasekurował piłkę, która poleciała za linię końcową. W doliczonym czasie drugiej połowy jednym z ciekawszych zdarzeń było... krótkotrwałe spięcie Abrahama z Endo oraz podyktowany nieco później rzut wolny. Dośrodkowanie Pulisica jednak nie trafiło do żadnego z jego kolegów. Ostatecznie - również mimo nacisków LFC - wynik się nie zmienił. "The Reds" wygrali w wielkim hicie 3:1. Tragiczne wieści przed meczem Ligi Mistrzów. Nie żyje kibic, dramat po przylocie Liga Mistrzów. Kiedy kolejne mecze Milanu i Liverpoolu? W następnej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów AC Milan zmierzy się na wyjeździe z Bayerem Leverkusen - do tej potyczki dojdzie dokładnie 1 października. Dzień później z kolei Liverpool F.C. podejmie na swoim terenie Bolognę. Pierwszy etap Champions League zakończy się w ogólnym rozrachunku 29 stycznia - potem przejdziemy do fazy pucharowej.