Thomas Thurnbichler nie potrafił zbudować drużyny. Stracone trzy lata. PZN powinien zrobić to dawno
Dobiegła misja Thomasa Thurnbichlera. Austriak po sezonie przestanie być trenerem kadry polskich skoczków. Z jego przyjściem wiązano duże nadzieje, bo najważniejszym zadaniem było wprowadzenie młodych skoczków i to mu się nie udało. Odniósł jednak wiele sukcesów, a jednak był w Polsce jednym z najmocniej krytykowanych trenerów od czasu Łukasza Kruczka. Wydawać by się mogło, że jego zwolnienie powinno ucieszyć kibiców, a tymczasem ci mocno atakują Polski Związek Narciarski za decyzję.

Oczywiście czas jest bardzo niefortunny. Do zimowych igrzysk olimpijskich pozostał niespełna rok. To nie jest czas na rewolucję w sztabie trenerskim. W Polsce ostatni raz taka sytuacja, kiedy zmieniano trenera na rok przed igrzyskami, miała miejsce w 1991 roku.
Tyle że chyba PZN nie miał za bardzo wyjścia. O ile w pierwszym roku pracy Thomasa Thurnbichlera sukcesów było sporo, to jednak kolejne lata były zawodem. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że popsuła się całkowicie atmosfera w grupie. To było widać gołym okiem. Zawodnicy chodzili ze zwieszonymi głowami. Nie czuć było, że są jedną wielką drużyną. I to jest największa porażka Thurnbichlera. Nie potrafił zbudować sobie drużyny.
To jest największa porażka Thomasa Thurnbichlera
Zabrakło mu takiej charyzmy, jaką miał Stefan Horngacher. Jak ten coś powiedział, to było święte. Nikt nie oponował, a jak to zrobił, to mógł pakować manatki. I właśnie tak twardy powinien być Thurnbichler, a on chciał być dla każdego kolega. Owszem jest z młodszego pokolenia, więc miał inne podejście, ale - jak widać - przejechał się na tym.
Oczywiście atmosferę budują wyniki, ale jeśli ich nie ma, to trzeba jednak tak tym zarządzać, żeby wszystko grało. Bez atmosfery sukcesu też nie będzie.
Po wielu latach ciężkiej pracy, trenerem kadry zostanie Maciej Maciusiak. Nie ma co, zasłużył na to, a przede wszystkim ma wielkie doświadczenie, bo podpatrywał przez lata najlepszych w swoim fachu. Sam też zawsze potrafił postawić na swoim i pod tym względem z pewnością będzie miał inny styl pracy niż Thurnbichler. W przeszłości wyciągał z kłopotów wielu zawodników. Czy jednak sprawdzi się w roli tego pierwszego?
Thurnbichler potrzebował Maciusiaka, a teraz wskazał na niego
Na niego wskazali nie tylko ludzie w zarządzie PZN, ale też sam Thurnbichler. Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, przyznał, że Austriak właśnie w Maciusiaku widział kontynuatora jego pracy.
Kiedy PZN rozstawał się z Michalem Doleżalem i Grzegorzem Sobczykiem oraz powoływał Thurnbichlera na trenera kadry trzy lata temu, Maciusiak został trenerem kadry B. Po roku jednak sensacyjnie zrezygnował. Chyba widział wówczas tak dużo, ale nie chciał się tym dzielić, że postanowił odpocząć od skoków. Po ubiegłorocznym kryzysie został jednak poproszony o to, by pomógł Austriakowi w roli asystenta. Thurnbichler potrzebował takiej osoby, która dotarłby do zawodników, bo on zaczął zauważać, że ma z tym problem.
Stracone trzy lata, a teraz trzeba zrobić wszystko, by zatrzymać Austriaka
PZN teraz postanowił zwolnić Thurnbichlera, ale zaproponował mu zajęcie się polską młodzieżą. I za tym jestem jak najbardziej. Ten krok powinien zostać zrobiony już trzy lata temu, tylko nikt wówczas nie chciał wziąć na siebie takiej odpowiedzialności.
Zamiast toczyć wojny z Doleżalem i Sobczykiem, trzeba było wówczas stworzyć team złożony z naszych wybitnych skoczków, którzy mocno obstawali za poprzednim sztabem szkoleniowym. Z kolei Thurnbichler mógłby zostać trenerem kadry, w której miałby wówczas do dyspozycji młodych skoczków. I tak nie stracilibyśmy trzech lat.
W czasie mistrzostw świata w Trondheim rozmawiałem z Andreasem Goldbergerem. Wybitny przed laty skoczek przyznał, że Thurnbichler to doskonały szkoleniowiec i jeśli w Polsce nie znajdzie się miejsce dla niego, to Austria znowu chętnie go przyjmie do siebie. Teraz PZN musi zrobić wszystko, by jednak przekonać Thurnbichlera do tego, by pozostał w Polsce.
On sam też nie ustrzegł się błędów. Ostatniego lata oczekiwał narodzin dziecka i nie było go z kadrą przez wiele tygodni. Wtedy za szkolenie odpowiadał właśnie Maciusiak. Oczywiście po to ma asystenta, ale z drugiej strony, jak czuli się zawodnicy, których zostawił trener?
Teraz nie ma już co dywagować. PZN podjął decyzję, a Polska po raz pierwszy od 2016 roku będzie miała rodzimego trenera. Na pewno jednak nie możemy pozwolić sobie na stratę Thurnbichlera. Trzeba go zatrzymać za wszelką cenę.
Z Planicy - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Więcej na ten temat
Willingen, HS147 (M), kwal. Puchar Świata02.02.2025 | |
Sapporo, HS137 (M) Puchar Świata16.02.2025 | |
Oslo, HS134 (M), kwal. Puchar Świata13.03.2025 | |
Oslo, HS134 (M) Puchar Świata13.03.2025 |
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje