Thurnbichler jednak zostanie? Polski trener w potrzasku. "To trochę nie fair"
- To trochę też jest nie fair. Bo jeśli Thomas Thurnbichler obejmie kadrę juniorów, to zostanie odsunięty trener Daniel Kwiatkowski, gdzie jego grupa funkcjonowała bardzo fajnie. Uważam, że jego podopieczni w nadchodzącym sezonie będą silnymi zawodnikami - komentuje w rozmowie z Interią Robert Mateja, były skoczek narciarski, ruch zarządu PZN. Nowym trenerem kadry A został Maciej Maciusiak, a Austriak ma na stole ofertę poprowadzenia drużyny juniorów.

Artur Gac, Interia: Z oficjalnego komunikatu dowiedział się pan o odejściu od kadry A trenera Thomasa Thurnbichlera?
Robert Mateja: - Dotarło to do mnie już wcześniej drogą pantoflową, że taka decyzja zapadła.
To właściwy ruch czy spotyka się z pana strony z niezrozumieniem?
- Kontrakt był do igrzysk olimpijskich, ale niewiele się kleiło. W pierwszym roku, moim zdaniem, wyniki kadry bazowały jeszcze na pracy wcześniejszych szkoleniowców. A to były trzy lata... Nie wiem do końca, z czego wynikło to, że skończyło się takimi wynikami. A może dzieje się tak, że ci starsi chłopcy są troszeczkę wypaleni? Jeśli jednak współpraca im się nie układała, to trzeba coś zmienić. Na siłę się nie da.
Pytanie brzmi, czy Thurnbichler nie poradził sobie z tą materią i praca w polskich warunkach nie przyniosła owoców, czy trzeba na rzeczywistość popatrzeć inaczej? I uznać, że być może nastał zmierzch trzech rutyniarzy, czyli Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły, wobec czego nawet cudotwórca niewiele z nich wyciśnie?
- Trudno powiedzieć... Trzeba przyznać, że cały czas średnia wieku się wydłuża, wystarczy podać przykład 39-letniego Austriaka Manuela Fettnera, który nie poddaje się. Tu wiele zależy też od samego zawodnika. A wracając do naszych chłopaków, wielkiego kontaktu z kadrą A nie mieliśmy, ale wyniki przemawiają same za siebie. Było tylko trochę pojedynczych super startów u młodszych chłopaków, w zeszłym roku w przypadku Olka Zniszczoła, a w tym w wykonaniu Pawła Wąska.
Może to mieć związek z tym, że od początku ci najstarsi i najbardziej utytułowani nie obdarzyli tego młodego, 35-letniego trenera, należytym autorytetem?
- Mogło tak być. Wiadomo przecież, jaka była sytuacja, gdy chłopaki stanęli murem za Michalem Doleżalem. Przez pół roku lub rok strony się badały, a teraz widzimy, jak wygląda sytuacja, patrząc na starą gwardię.
Wybór padł na Macieja Maciusiaka. To właściwe posunięcie, czy trochę kiszenie się we własnym sosie?
- Jeśli dogada się z chłopakami, to uważam, że wybór jest okay. Moim zdaniem i chyba też większości osób trzeba bazować na polskich szkoleniowcach, którzy przecież nie są ulepieni z gorszej gliny. Już zdążyli się sporo nauczyć i nabrać doświadczenia, jak Maciek.
Wydaje się panu, że znajdą wspólny język?
- Uważam, ze tak. Przecież ci, którzy byli w kadrze B, trenowali z nim, a generalnie każdy w jakimś stopniu miał z nim do czynienia. Sądzę, że takie rozmowy też musiały zostać przeprowadzone i dlatego Maciek się zgodził. Gdyby miało być to wszystko robione na siłę, to sądzę, że by się nie podjął.
Jest pan zaskoczony, że ta sprawa nie została ogłoszona po konkursach w Planicy, tylko wystrzeliła jeszcze przed ostatnim weekendem z Pucharem Świata?
- Według mnie chciano uniknąć sytuacji, by nie wyszło tak, jak w poprzednich latach. Czyli że główni zainteresowani o wszystkim dowiadywali się z mediów, bo do dziennikarzy już zaczynało to docierać.
Thurnbichler otrzymał propozycję objęcia kadry juniorów. Potrafi się pan postawić na jego miejscu?
- Jeśli Thomas ma jakieś propozycje może bliżej swojej ojczyzny, to zakładam, że skorzysta. W każdym razie ma na stole propozycję pozostania w Polsce, bo jego kontrakt jest ważny jeszcze przez rok. A u nas klaruje się fajna grupka młodych zawodników i to trochę też jest nie fair. Bo jeśli obejmie kadrę juniorów, to zostanie odsunięty trener Daniel Kwiatkowski, gdzie jego grupa funkcjonowała bardzo fajnie. Uważam, że jego podopieczni w nadchodzącym sezonie będą silnymi zawodnikami.
Czyli byłaby to dla Kwiatkowskiego krzywdząca decyzja?
- No tak, ale myślę, że u nas każdy jest na to przygotowany. Śmiejemy się, że cały rok siedzi się na minie. I tylko się czeka, kiedy ta mina wybuchnie (śmiech).
Rozmawiał Artur Gac
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje