W ostatnim konkursie Pucharu Świata w sezonie emocji nie brakowało, bo Domen Prevc ustanowił nowy oficjalny rekord w długości skoku, lądując na 254,5 m. Na Letalnicy w Planicy zaprezentowało się także pięciu Polaków, ale po zawodach szeroko komentowane były nie ich wyniki, a wypowiedzi. Szczególnie to, co mówili Aleksander Zniszczoł i Dawid Kubacki. Obaj zawodnicy w rozmowie z dziennikarzami narzekali na Thomasa Thurnbichlera, który, jak ogłoszono w piątek, na stanowisku trenera zostanie zastąpiony przez Macieja Maciusiaka. Słowa skoczków wywołały burzę, kibice nie szczędzili gorzkich słów pod ich adresem, krytykując m.in. Zniszczoła za to, że ten sugerował, że gdyby Austriak był dalej szkoleniowcem kadry, zawodnicy trenowaliby z mniejszym zaangażowaniem. Adam Małysz ostro o Kubackim i Zniszczole Oburzenia nie krył m.in. członek zarządu PZN Rafał Kot, który w rozmowie z Interią wprost stwierdził, że zachowanie skoczków było "niewytłumaczalne". "Nawet dzisiaj miałem okazję rozmawiać z Adamem Małyszem, który również jest oburzony takimi wypowiedziami. Zawodnik w taki sposób nie powinien się wypowiadać. Sportowcy są od trenowania i skakania, a nie od takich wypowiedzi, które moim zdaniem nie licują z zasadami i szacunkiem do trenera, Polskiego Związku Narciarskiego, a także rozgniewały mnóstwo kibiców. My także nie jesteśmy z tego powodu zadowoleni, wręcz potępiamy takie wypowiedzi" - powiedział. A co na to sam Małysz? W poniedziałkowy wieczór prezes PZN zabrał głos w sprawie w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. I wprost stwierdził, że Zniszczoł i Kubacki okazali brak szacunku dla drugiego człowieka. "Dla trenera, który na pewno nigdy nie chciał dla nich źle. Robił wszystko, żeby skakali jak najlepiej. Jestem zbulwersowany tym wszystkim, a jeszcze bardziej zbulwersowany jest zarząd PZN" - pomstował. I zwrócił uwagę na ostatnie wypowiedzi Austriaka. Małysz zdradził także, że zarząd PZN rozważa wyciągnięcie konsekwencji wobec skoczków, co jego zdaniem jest zrozumiałe. Rozumie też zachowanie Thurnbichlera, który w Planicy stał się "zamknięty". I wciąż czeka na decyzję trenera, czy ten zaakceptuje propozycję pracy z polskimi juniorami. "Rozmawiałem z nim już po wszystkim, także po wywiadach, mówiłem, że zadzwonię. Zgodził się, ale powiedział, że potrzebuje tygodnia, w którym zapomni o skokach, porozmawia z rodziną i zastanowi, co dalej. Tylko też jeszcze dwa tygodnie temu patrzył na wszystko z optymizmem, a teraz był przygnębiony. Było mu przykro, a teraz już wiem, co jeszcze na to wpłynęło" - powiedział.