Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) już w sobotę wieczorem postanowiła dokonać korekt w planie na niedzielę. Za wszystkim stał zbliżający się front z mocnymi opadami śniegu. Na godzinę 8.30 wyznaczono kwalifikacje kobiet, a na godz. 9.30 kwalifikacje panów. Ich rywalizacja została zatem przyspieszona o ponad pięć godzin, bo pierwotnie kwalifikacje miały się odbyć o godz. 14.45. Kamil Stoch odpadł z konkursu, a Thomas Thurnbichler ogłosił FIS zmieniła plany skoczków. Wczesna pora zawodów Kiedy zaczynały skakać panie, na skoczni było jeszcze ciemno, a śnieg powolutku leciał z nieba. W czasie rywalizacji panów mieliśmy już śnieżną zadymkę. Jak skoczkowie radzili sobie z tym, że trzeba było wstać naprawdę wcześnie, kiedy było jeszcze ciemno? Nasz skoczek przyznał, że choć padał śnieg, to warunki do skakania były całkiem dobre. Najważniejsze, że organizatorzy nie zaspali i przygotowali się, bo na rozbiegu były dmuchawy. - Śnieg jest drobny i zmrożony, więc nie kleił się do torów. Dmuchawy zatem dawały radę. Jest go też na tyle mało, że nie przeszkadzał na zeskoku. Było bezpiecznie - podkreślił 34-latek, który był najlepszym z naszych zawodników w kwalifikacjach. Kubacki zajął w nich 15. miejsce. Cztery lokaty niżej sklasyfikowany został Aleksander Zniszczoł. Kamil Stoch zajął 21. miejsce, a Paweł Wąsek był 23. Maciej Kot wylądował na 41. pozycji. Nasi panowie zaraz po kwalifikacjach wrócili do hotelu, który jest oddalony od Lysgardsbakken o kilometr. Ich konkurs został zaplanowany na godz. 16.00. Mają zatem jeszcze trochę czasu na odpoczynek. - Pewnie będzie analiza skoków w kwalifikacjach, a potem obiad. Mamy wiele czasu do zawodów, więc będzie jeszcze czas na regenerację - zakończył Kubacki. Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport