Kamil Stoch odpadł z konkursu, a Thomas Thurnbichler ogłosił
Kamil Stoch nie awansował do serii finałowej inauguracyjnego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Lillehammer. Nasz wielki mistrz już w piątek sygnalizował, że ma problem, z którym na razie nie może sobie poradzić. - Kamil nakłada na siebie sporą presję. Wiele dźwiga na swoich barkach - tak występ 37-latka skwitował Thomas Thurnbichler, trener kadry polskich skoczków narciarskich.
Thomas Thurnbichler jest trenerem kadry polskich skoczków, do której należy Kamil Stoch. Nasz znakomity skoczek po ostatniej zimie postanowił dalej skakać, ale już na swoich warunkach.
Zdecydował, że nie będzie dalej pracował z Austriakiem i stworzył własny sztab, na którego czele stanął Czech Michal Doleżal, którego w kadrze Polski zastąpił właśnie Thurnbichler.
Kamil Stoch nie może wyluzować, wierzy jednak w efekt końcowy
Stoch jesienią został wyłączony na kilka tygodni z treningów, bowiem nabawił się kontuzji kolana. Po powrocie wcale nie zasłaniał się urazem, tylko stara się doszlusować do kolegów z kadry.
W Lillehammer nasz wspaniały zawodnik walczy jednak z samym sobą. Już w piątek wspominał o tym, że za bardzo się usztywnia i przez to nie może pokazać tego, co potrafi. W sobotę tylko potwierdziło się, że złapanie luzu nie będzie wcale takie proste.
Stoch zajął 35. miejsce i pożegnał się z konkursem po pierwszej serii. Mimo tego się nie załamywał. Wprost przeciwnie. Twierdził, że niebawem znowu zacznie skakać daleko.
Staram się bardzo wyluzować, ale moje skoki są wciąż sztywne. Nie jest to płynne u mnie i to widać gołym okiem. Przez to brakuje energii w skokach. Fizycznie czuję się naprawdę bardzo dobrze. Zresztą skoki imitacyjne są naprawdę dobre. Tam wszystko działa. Trzeba to tylko przenieść wszystko na skocznię
~ mówił Stoch.
- Mam nadzieję, że w końcu to zaskoczy, bo przecież wiem, jaką pracę wykonałem. Wiem też doskonale, na co mnie stać, bo oddawałem bardzo dobre skoki w okresie przygotowań - dodał.
Widać było, że Stoch przeżywał to, co się stało, bo jednak dostał solidny strzał na początek sezonu.
- Powiedzmy sobie szczerze, ile razy przez tych ponad 20 lat skakania zaczynałem z sezon z wysokiego "C". Często się zdarzało, że pierwsze konkursy, a nawet weekendy były takie, że trzeba było je przerobić i się przetrzeć. A potem coś zaskakiwało i szło. Wierzę w to, że tak będzie i tym razem - powiedział 37-latek.
O Stochu zbyt wiele nie mówił Thurnbichler. On skupił się na trójce kadrowiczów, którzy zdobyli punkty, a o 37-latku powiedział tylko dwa zdania: - Kamil nakłada na siebie sporą presję. Wiele dźwiga na swoich barkach.
Pierwszym liderem Pucharu Świata został 34-letni Niemiec Pius Paschke, który wygrał dość niespodziewanie. Na podium poza nim wylądowali jeszcze Austriacy Daniel Tschofenig i Maximilian Ortner. Ten drugi jest ogromną sensacją, bowiem pierwotnie miał w Lillehammer nie wystąpić. Zastąpił on Daniela Hubera, który nabawił się poważnej kontuzji na nieoficjalnym treningu, a która okazała się fatalna w skutkach. Tego zawodnika nie zobaczymy już w tym sezonie.
Najlepszym z Polaków był Paweł Wąsek, który zajął 14. miejsce. Aleksander Zniszczoł był 23., a Dawid Kubacki 26.
Z Lillehammer - Tomasz Kalemba, Interia Sport