Ostatni w ramach tegorocznej edycji Raw Air konkurs był słodko-gorzki dla "Biało-Czerwonych". Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki udział w rywalizacji zakończyli bowiem już po pierwszej serii konkursowej po oddaniu naprawdę krótkich skoków. Znakomicie spisał się natomiast Aleksander Zniszczoł. Nowy lider polskiej kadry bez problemu awansował bowiem do ostatniej rundy konkursowej, a po oddaniu trzech dobrych skoków na odległość 243 metry, 217,5 metra i 220 metrów zajął ostatecznie 7. miejsce. Na podium stanęli Daniel Huber, Stefan Kraft i Timi Zajc. Dawid Kubacki nie wytrzymał. "Co nam pozostało innego, jak się śmiać w tej chwili?" Aleksander Zniszczoł najlepszym z Polaków w popołudniowym konkursie w Vikersund Po udanym występie Aleksander Zniszczoł z uśmiechem na ustach pojawił się w strefie dla mediów, aby udzielić wywiadu Kacprowie Merkowi z Eurosportu. Skoczek przyznał, że oddanie skoku na odległość 243 metry to uczucie, którego nie da się zapomnieć. 30-latek dodał, że po poprawie swojego dotychczasowego rekordu emocje wzięły nad nim górę. "Moje nogi po prostu jadąc do góry na kolejny skok się trochę trzepały. Takie odczułem troszkę zmęczenie. (...) Myślę, że to z emocji, że tak daleko się udało polecieć" - stwierdził. Choć Aleksander Zniszczoł ledwo co pobił swój własny rekord, jeśli chodzi o najdłuższy lot, nadal wierzy, że jest w stanie polecieć jeszcze dalej. Ma nadzieję, że uda mu się to osiągnąć podczas ostatniego weekendu 45. edycji Pucharu Świata w skokach narciarskich, który odbędzie się w Planicy. "Kilka lat temu dało się tam po 248 metrów skakać. Zobaczymy, jak będzie w tym roku. Tutaj (w Vikersund - przy. red.) myślę, że też troszeczkę poszli w dół, bo na przykład w zeszłym roku takich lotów ponad 240 metrów nie było. (...) Skacząc pierwszy raz ponad 240 metrów nawet nie brałem się do telemarku. Wiedziałem, że pójdę na dwie nogi dla bezpieczeństwa. Ale teraz tak szczerze powiedziawszy to bym wylądował" - powiedział. Burza w sieci po komunikacie Kamila Stocha. Za tydzień kończy karierę?