To, co wydarzyło się 8 marca 2025 roku na stałe przejdzie do historii skoków narciarskich. Tego dnia bowiem Norwegowie dopuścili się oszustwa sprzętowego, które wykryte zostało dopiero po konkursie indywidualnym mistrzostw świata na skoczni dużej. Gospodarze imprezy dopuścili się manipulacji przy kombinezonach i czipach, co zostało uznane za absolutnie karygodne. W związku z tym Norwegowie zostali oczywiście zdyskwalifikowani, a Marius Lindvik stracił swój srebrny medal. Wrze o ogłoszeniu FIS. Norwegowie wracają po skandalu? Już wiadomo Dzień później Norwegowie zwołali specjalną konferencję prasową, na której do wszystkiego się przyznali. - Oszukiwaliśmy. Próbowaliśmy obejść system. To niedopuszczalne. Przez całą noc robiliśmy wszystko, co możliwe, by wyjaśnić, co się stało. Członkowie sztabu przyznali, że wszyli wzmocnione nici w kombinezony Forfanga i Lindvika. To dla mnie ogromny szok. To stoi w sprzeczności ze wszystkim, w co wierzę - przyznał wówczas Jan-Erik Aalbu dyrektor reprezentacji. Norwegowie komentują decyzje FIS. Wymownie Kilka dni później FIS wkroczył do akcji i oficjalnie zawiesił Norwegów oraz sztab szkoleniowy odpowiedzialny za to oszustwo. Komunikat wydano dosłownie tuż przed konkursem Raw Air na skoczni w Oslo. Zgodnie z jego treścią nie zobaczyliśmy już oszustów w Vikersund, Lahti oraz Planicy. Pytaniem pozostawało to, jaka będzie ich przyszłość w kontekście następnego sezonu. We wtorek 1 kwietnia FIS wydał nowy komunikat w tej sprawie. "Tymczasowe zawieszenie zawodników było konieczne w celu ochrony integralności zawodów. Biuro Etyki i Zgodności jest odpowiedzialne za przeprowadzenie niezależnego i poufnego dochodzenia, po którego zakończeniu wszelkie zarzuty zostaną wysłuchane przez Komisję Etyki FIS" - czytamy. To oznacza, że dochodzenie w tej sprawie wciąż trwa, a jego dalsze konsekwencje jak na razie są nieznane. Wiadomo jednak, że będą oni mogli wrócić do treningów, co oznacza, że nie zostaną zakłócone przygotowania do przyszłego sezonu. Burza po słowach Kubackiego o Thurnbichlerze. Niemcy uderzają. Tak to ocenili Obecność zawieszonych Norwegów na skoczniach całego świata w przyszłym narciarskim roku pozostaje jednak niewiadomą. Na te informacje zareagował już wspomniany wyżej Jan-Erik Aalbu, który przyznał się do oszustwa, o którym nie wiedział. -Nie podoba mi się termin, dwa dni po ostatnich zawodach, co oznacza, że skoczkowie nie wystartują już żadnym konkursie. Nie wiem, co o tym myśleć. Mam nadzieję, że śledztwo wykaże, iż zawodnicy powrócą do nas przed rozpoczęciem nowego sezonu - powiedział w rozmowie z Nettavisen. O sprawie rozmawiają oczywiście także norweskie media. - To naturalna konsekwencja prowadzonego śledztwa. Żadnego z norweskich skoczków nie powiązano jeszcze formalnie z udziałem w oszustwie. W przeciwieństwie do trzech członków sztabu, którzy nadal podlegają zakazowi. Istnieje prawdopodobieństwo, że śledztwo zostanie zakończone przed wznowieniem startów międzynarodowych. To nie jest uniewinnienie, tylko odroczenie sprawy - stwierdził komentator stacji NRK Jan Petter Saltvedt, cytowany przez "Sport.pl".