Amerykański siatkarz zamieszkał w Polsce. Wyznał, co myśli o naszym kraju. "Znalazłem tutaj szczęście"
W ostatnich miesiącach w PlusLidze zadebiutowało kilku zagranicznych siatkarzy, w tym Aaron Russell, który podpisał kontrakt z Aluron CMC Wartą Zawiercie. Amerykański siatkarz postanowił teraz podzielić się wrażeniami związanymi z pobytem w naszym kraju. "Znalazłem tutaj szczęście. Jestem bardzo mile zaskoczony tym, jak wygląda miasto, drużyna, klub i Polska ogólnie" - wyznał w rozmowie z TVP Sport.

Aaron Russell pierwsze kroki w siatkarskiej karierze stawiał w Stanach Zjednoczonych, grając m.in. dla uniwersyteckiej drużyny z Pensylwanii. Pierwszy seniorski kontrakt podpisał z kolei w 2015 roku z włoskim Sir Safety Perugia. Dla klubów z Italii grał przez siedem lat.
Dwa poprzednie sezony 30-letni dzisiaj zawodnik spędził w japońskim JT Thunders, a przed startem bieżącej kampanii podpisał kontrakt z Aluron CMC Wartą Zawiercie. I tym samym zadebiutował na boiskach PlusLigi. Do tej pory wystąpił w 20 meczach ligowych, zdobywając w nich 329 punktów. Aż czterokrotnie nagradzano go statuetką dla MVP spotkania.
PlusLiga. Aaron Russel szczerze o grze w Polsce
Russell w Zawierciu zagra co najmniej do końca kolejnego sezonu, a w rozmowie z TVP Sport przyznał, że przy podejmowaniu decyzji co do podpisania kontraktu ważna była dla niego kwestia stabilizacji.
"Polska to niesamowite miejsce do gry, przynajmniej jeśli chodzi o ten klub. Wspiera moją rodzinę tak samo, jak japońska drużyna, w której grałem. Osoby pracujące w nim są bardzo przychylne i profesjonalne. Jestem bardzo wdzięczny za wszystko, co zrobiono dla mnie i mojej rodziny. Nie mogę się doczekać kolejnego wspólnie spędzonego roku. Jestem tu bardzo szczęśliwy" - powiedział.
Amerykanin, który z reprezentacją swojego kraju dwukrotnie sięgał po brąz olimpijski, a w 2018 roku zajął trzecie miejsce na mistrzostwach świata, docenia Polskę nie tylko jako kraj, w którym dobrze jest uprawiać siatkówkę.
Znalazłem tutaj szczęście. Jestem bardzo mile zaskoczony tym, jak wygląda miasto, drużyna, klub i Polska ogólnie. To dla mnie idealne miejsce zdradził.
~ zdradził.
Aaron Russel o narodzinach córki. "Dar od Boga"
Podczas rozmowy z TVP Sport nie zabrakło także tematów prywatnych, ponieważ Amerykanin przed rokiem został ojcem. Teraz postanowił wyjaśnić, dlaczego razem z żoną zdecydował się na nadanie córce imienia Rylee Ena.
"Kiedy zbliżaliśmy się do narodzin, rzucaliśmy wiele pomysłów na imiona i nie zgadzaliśmy się na większość z nich. Moja żona potrafi być bardzo uparta. Bardzo szybko odrzucała wszystkie moje pomysły. Rylee była prawdopodobnie jedynym imieniem, na które się zgodziliśmy" - wyznał.
Imię Ena pochodzi z kolei z Japonii i oznacza "Dar od Boga". Dla Russella i jego żony imię jest swego rodzaju przypomnieniem tego, co wydarzyło się tuż po przyjściu córki na świat.
Wpadliśmy na nie dopiero po porodzie. Podczas niego nastąpiły pewne komplikacje i nie byliśmy pewni, czy córeczka przeżyje. Prawdopodobnie przez dobre 5 lub 10 minut byliśmy sami we dwójkę w pokoju, a Rylee była poza nim z lekarzami. Wszystkie złe scenariusze krążyły nam po głowie. Do dziś pamiętam towarzyszącą temu ciszę. Ostatecznie wyszła z wszystkiego i jest zdrowa
~ wyznał.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Dziś w Interii
- Rekomendacje