Aaron Russell pierwsze kroki w siatkarskiej karierze stawiał w Stanach Zjednoczonych, grając m.in. dla uniwersyteckiej drużyny z Pensylwanii. Pierwszy seniorski kontrakt podpisał z kolei w 2015 roku z włoskim Sir Safety Perugia. Dla klubów z Italii grał przez siedem lat. Dwa poprzednie sezony 30-letni dzisiaj zawodnik spędził w japońskim JT Thunders, a przed startem bieżącej kampanii podpisał kontrakt z Aluron CMC Wartą Zawiercie. I tym samym zadebiutował na boiskach PlusLigi. Do tej pory wystąpił w 20 meczach ligowych, zdobywając w nich 329 punktów. Aż czterokrotnie nagradzano go statuetką dla MVP spotkania. PlusLiga. Aaron Russel szczerze o grze w Polsce Russell w Zawierciu zagra co najmniej do końca kolejnego sezonu, a w rozmowie z TVP Sport przyznał, że przy podejmowaniu decyzji co do podpisania kontraktu ważna była dla niego kwestia stabilizacji. "Polska to niesamowite miejsce do gry, przynajmniej jeśli chodzi o ten klub. Wspiera moją rodzinę tak samo, jak japońska drużyna, w której grałem. Osoby pracujące w nim są bardzo przychylne i profesjonalne. Jestem bardzo wdzięczny za wszystko, co zrobiono dla mnie i mojej rodziny. Nie mogę się doczekać kolejnego wspólnie spędzonego roku. Jestem tu bardzo szczęśliwy" - powiedział. Amerykanin, który z reprezentacją swojego kraju dwukrotnie sięgał po brąz olimpijski, a w 2018 roku zajął trzecie miejsce na mistrzostwach świata, docenia Polskę nie tylko jako kraj, w którym dobrze jest uprawiać siatkówkę. Fornal i Kaczmarek na boisku, ale to o nim jest głośno. Rośnie wielka gwiazda siatkówki? Aaron Russel o narodzinach córki. "Dar od Boga" Podczas rozmowy z TVP Sport nie zabrakło także tematów prywatnych, ponieważ Amerykanin przed rokiem został ojcem. Teraz postanowił wyjaśnić, dlaczego razem z żoną zdecydował się na nadanie córce imienia Rylee Ena. "Kiedy zbliżaliśmy się do narodzin, rzucaliśmy wiele pomysłów na imiona i nie zgadzaliśmy się na większość z nich. Moja żona potrafi być bardzo uparta. Bardzo szybko odrzucała wszystkie moje pomysły. Rylee była prawdopodobnie jedynym imieniem, na które się zgodziliśmy" - wyznał. Imię Ena pochodzi z kolei z Japonii i oznacza "Dar od Boga". Dla Russella i jego żony imię jest swego rodzaju przypomnieniem tego, co wydarzyło się tuż po przyjściu córki na świat. Koszmar Fabiana Drzyzgi się dopełnił. Teraz wróci do Polski, to już pewne