Mateusz Wróblewski, INTERIA: Jak idą przygotowania do nowego sezonu? Planujecie jakieś zgrupowanie, czy każdy z zawodników przygotowuje się osobno? Piotr Żyto, Innpro ROW Rybnik: - Australijczycy byli u siebie i startowali w tamtejszych zawodach. Zgrupowanie wspólne zrobimy około 15 marca, kiedy będzie można wyjechać już na tor. Wszyscy przyjadą do Rybnika, będziemy mieli okazję posiedzieć razem, porozmawiać i przy okazji potrenować na naszym torze. Zagraniczne wyjazdy nie wchodzą w grę, by szybciej wyjechać na tor? - Nie. Jak prace nad odwodnieniem przebiegną należycie, to pogoda w Rybniku zawsze sprzyjała. Tor dobrze się przygotowywało. Nie mamy planów innych niż Rybnik, ale wstępnie, jeśli coś poszłoby nie po naszej myśli, to rozmawiałem ze Świętochłowicami. Zobaczymy co przyniesie czas, prace na stadionie trwają. Jestem pełen nadziei, że zostaną wykonane w terminie. Żużel. Piotr Żyto chciał zostać w Rospiggarnie. Nie trafiłby wóczas do ROW-u Rybnik Długo się pan zastanawiał nad powrotem do polski, miał pan jakieś obawy? Wydaje mi się, że w Szwecji jest dużo mniej presji, więcej spokoju. - To fakt. Wróciłem tylko z tego powodu, że Rospiggarna nie miała na mnie pieniędzy, nie mogli opłacać mojego kontraktu. Byłem tam jedynym trenerem, który prowadził regularne treningi dla młodzieży. W innych ośrodkach tego nie ma, ale niestety musieliśmy się rozstać. Pewien etap się dla mnie skończył. Na pewno szwedzki żużel jest dużo mniej stresujący i przyjemniejszy niż u nas. W końcu w Polsce jest więcej kibiców, dziennikarzy, klubów, większy profesjonalizm, to przekłada się na presję... - I jest więcej hejterów. Tych w internecie bardzo dużo. Jak idzie dobrze, to siedzą cicho, a jak tylko powinie się noga, to od razu jest wylew hejtu. Inne oferty ze Szwecji nie spłynęły? Podsumowując szwedzki wątek, gdyby Rospiggarna dała te same lub podobne pieniądze, co w sezonie 2024, to zostałby pan w Szwecji? - Tak. Oni też żałują rozstania, ale muszą postawić na ekonomię, bo przecież musieli mi udostępnić także mieszkanie. Żużel. Piotr Żyto zdradza kulisy negocjacji z ROW-em Rybnik W Polsce tylko Rybnik wchodził w grę, czy miał pan na stole także inne oferty? - Nie dzwoniłem do nikogo, nie prosiłem się o pracę. Było wiadomo, że kończę ze Szwecją i zadzwonił do mnie prezes Krzysztof Mrozek. Dogadaliśmy się. Jak przebiegały negocjacje z Krzysztofem Mrozkiem? Już wcześniej mieliście okazję współpracować, wiadomo, że prezes Mrozek jest konkretny, ale także i wymagający. - Dwa lata pracowaliśmy razem, znamy się. Jest to konkretny człowiek, który nie łamie słowa. Jak się na coś umówimy, to tak jest. Nie było żadnych problemów. Po dwóch latach pracy z sentymentem wraca pan do Rybnika? Jednak w 2016 i 2019 roku notował pan z zespołem bardzo dobre wyniki. - Klub jest świetny, kibice też, a ja również na to patrzę. Kiedy pracowałem w Rybniku notowaliśmy dobre wyniki. W ostatnich latach 2016 był najlepszym dla ROW-u w ostatnich latach. Miło się tam pracuje. Żużel. Skład ROW-u Rybnik to mieszanka wybuchowa Miał pan wpływ na kształt kadry ROW-u Rybnik czy dostał pan gotowca? - Dogadaliśmy się z prezesem w październiku, więc była możliwość zmian personalnych. Prezes miał już kilku zawodników w garści. Konsultowaliśmy się w tym względzie. Doszedł Pedersen i Pludra. Nie jest najgorzej. Pedersen doszedł na doczepkę, ale może zmienić oblicze zespołu. W końcu to trzykrotny mistrz świata, który na równym, twardym torze domowym zawsze dowiezie do mety sporo punktów. - Nicki solidnie trenuje. Często rozmawiamy, piszemy ze sobą. Schudł 6 kilogramów, a chce jeszcze więcej. Zależy mu na nadchodzącym sezonie. On też wie, że dla niego to może być ostatnia szansa na pokazanie się z najlepszymi. Nie obawia się pan tego, że w kadrze jest sześciu seniorów, a tylko pięć miejsc w składzie? Rywalizacja nie wpłynie źle na atmosferę? - Nie będzie czegoś takiego, jak trening przed meczem i walka o skład. Zestawienie meczowe będzie podane wcześniej. Będę decydował i komunikował moje decyzje. Jeśli decyzje będą dobre, to wszystko zagra. Jak nie, to trudno, będziemy wówczas główkować. Zrobię wszystko, by było jak najlepiej dla klubu. W danym momencie pojadą ci, którzy uważam, że powinni jechać. Czyli nie będzie "Grand Prix" przed każdym meczem? Nie będzie zażynania najlepszego sprzętu? - Nigdy tego nie praktykowałem. Zawsze, gdy miałem zawodnika więcej do dyspozycji, to każdy wiedział, kto pojedzie w meczu przed ostatnim treningiem. Ten trening ma być pod dopasowanie jak najlepsze do toru. Wówczas jedzie się na najlepszym sprzęcie, bo jego też trzeba sprawdzić, potestować. Nie było i nie będzie u mnie eliminacji pod taśmą na treningu. Niektóre kluby w Polsce praktykowały w ostatnich latach rozwiązania mające na celu wyeliminowanie najsłabszego zawodnika podczas treningu z meczu. To prowadziło do niezdrowej atmosfery w zespole. - Dlatego nie jest to dobre rozwiązanie. W tym roku mamy dłuższy sezon, bo są play-downy. Nie kończy się po rundzie zasadniczej. Sezon jest długi, a wiadomo, jaki sport żużlowy jest kontuzjogenny. Może być fajny plan, wszystko będzie się układało, a zadecydują dwa mecze. Miał pan okazję już porozmawiać z każdym z zawodników ROW-u? - Tak. Mamy dobry kontakt z zawodnikami. Rohan Tungate wrócił z Australii i też już rozmawialiśmy. Jeszcze tylko z Chrisem Holderem się nie widziałem, ale 8 marca mamy prezentację drużyny. Będziemy wówczas w komplecie i będzie sposobność do rozmowy. Pedersen, Pludra, Holder, Czugunow, Drabik... Takie nazwiska nie są łatwe do okiełznania. Po spokojnej przygodzie w Szwecji nie obawia się trener kłótni i różnych bomb w szatni ROW-u? - Nie, nauczyłem się inaczej żyć żużlem i na wszystko patrzeć. Jaka bomba? Jeśli się jest profesjonalistą i zawodowcem, to trzeba jeździć i robić wszystko tak, by było okej. Myślę, że zawodnicy jeśli mają do siebie problemy, to je wyjaśnią jeszcze przed sezonem. Myślę, że unikniemy problemów. Żużel. Krzysztof Mrozek nie przeszkadza Piotrowi Żyto Prezes Mrozek to osoba, która wręcz żyje żużlem, w trakcie spotkań jest w parku maszyn i żywo bierze udział w meczu. Jak pan do tej kwestii podchodzi? - Byłem ROW-ie dwa lata. Prezes także przebywał w parku maszyn i nie miałem z tym problemu. On o niczym nie decydował, to ja jestem decydentem. Prezes się przydaje. Niekiedy trzeba wstrząsnąć zawodnikiem. On grał rolę złego, a ja tego dobrego. Przez ekspertów jesteście skazywani na spadek. Czy nowy system rozgrywek spadł wam z nieba? Wystarczy wygrać jeden mecz żeby się utrzymać. - Jak zawodnicy zaskoczą, to możemy zrobić niezłego psikusa. Maksym Drabik nie będzie miał tak złego sezonu, jak przed rokiem. Jestem o tym przekonany. Wszyscy się przygotowują na sto procent. Każdy chce jechać i wygrywać, na tym polega sport. Ambicje mamy wysokie. Nie wiem, co z tego wyjdzie. Papier? Wiadomo jak jest z beniaminkami. Trudno wyrwać liderów w trakcie sezonu, bo nie wiadomo w jakiej lidze się będzie startować, a po finałach każdy jest już dogadany w klubie. Prezes złożył zespół z tego, co zostało, ale przecież to byli liderzy swoich zespołów w Metalkas 2. Ekstralidze z potencjałem na PGE Ekstraligę. Jestem pełen wiary i optymizmu. Myślę, że będzie dobrze.