Drużyna prowadzona przez Michała Winiarskiego w ostatnich dniach w dwóch meczach rozegrała aż 10 setów. Najpierw po kapitalnej batalii pokonała w meczu o AL-KO Superpuchar Polski Jastrzębski Węgiel, w sobotę w Rzeszowie po tie-breaku ograła zaś Asseco Resovię. W środę w końcu zawiercianom udało się nieco szybciej przechylić szalę na swoją korzyść, choć wcale nie było daleko od niespodzianki. A przed spotkaniem trener Aluron CMC Warty nie mógł czuć się komfortowo. Z powodu urazu z kadry meczowej wypadł Bartosz Kwolek, podstawowy zawodnik wicemistrzów Polski. Tym ważniejszy, że szalejący w ofensywie Aaron Russell, letni nabytek zawiercian, nie zawsze radzi sobie w przyjęciu. W środę Kwolka w szóstce zastąpił Patryk Łaba, czyli "człowiek do zadań specjalnych" Winiarskiego. A przecież od początku sezonu nie gra także Mateusz Bieniek, który wraca do zdrowia po kontuzji odniesionej w czasie igrzysk olimpijskich. Gospodarze rozpoczęli jednak od mocnego uderzenia. Dosłownie: wyprowadził je środkowy Jurij Gladyr, który popisał się asem serwisowym. Warta szybko objęła wysokie prowadzenie 8:4. Przewagę straciła jednak dość szybko. Bartosz Gomułka, atakujący rywali, zagrywką doprowadził do remisu 11:11. Po chwili, po ataku 22-letniego siatkarza, goście objęli prowadzenie. Po asie serwisowym Łukasza Usowicza nawet 18:16, po kolejnym asie Gomułki - 21:18. W końcówce katowiczanie nie dali sobie wydrzeć seta, wygrali 25:23. Wilfredo Leon popsuł święto koledze z kadry Grbicia. Zapisał się w historii Aluron CMC Warta Zawiercie odrabia straty. Dwa sety na przewagi A GKS na początku sezonu ma przecież olbrzymie kłopoty ze zdobywaniem punktów. Jest jedną z trzech drużyn PlusLigi bez zwycięstwa. W dodatku przed przyjazdem do Zawiercia rozegrał już cztery mecze - jeden awansem - w których "ugrał" zaledwie jednego seta. Ale po ostatnim meczu katowiczanie mogli mieć nadzieję, że wreszcie coś "drgnęło", w końcu postraszyli mistrzów Polski z Jastrzębskiego Węgla. Mimo to początek sezonu pokazuje, że GKS czeka walka o utrzymanie - w tym sezonie trudna, bo spadają aż trzy zespoły. Co innego zawiercianie. Po zdobyciu kolejnego trofeum są stawiani wśród największych faworytów PlusLigi. "Na ile stać nas w tym sezonie? Naprawdę uważam, że nigdy nie jesteś tak dobry, jak się czujesz po zwycięstwie, i tak słaby, jak po porażce. Zawsze będę powtarzał, że pokora w sporcie jest najważniejsza" - studził jednak emocje w rozmowie z Interią Winiarski. W środę jego zespół musiał odrabiać straty po nieudanym pierwszym secie, ale w drugim rywale nadal męczyli zawiercian dobrymi zagrywkami. Tym samym zrewanżował się jednak Karol Butryn. Mimo to goście trzymali się blisko zawiercian, dobrze w ataku radził sobie Jewhenij Kisiluk. Warta objęła prowadzenie 17:15, ale po chwili był remis 20:20. Seta rozstrzygnęła gra na przewagi, decydujący punkt zdobył blokiem Łaba - Warta wygrała 27:25. Zawiercianie nie mieli łatwo również na początku trzeciej partii, szybko musieli odrabiać trzypunktową stratę. Udało im się doprowadzić do remisu 10:10 po ataku Russella, ale po chwili znów musieli gonić rywali. Cały czas dobrze w przyjęciu radził sobie libero GKS-u Bartosz Mariański. W końcu jednak Warta objęła prowadzenie 19:18, kiedy atak Kisiluka zablokował Miguel Tavares. Ponownie potrzebna była gra na przewagi, a w niej decydujący cios wyprowadził atakiem z tzw. szóstej strefy Russell. Ustalił wynik na 26:24. PlusLiga. Michał Winiarski dał szansę Mobinowi Nasriemu W czwartej partii w końcu wicemistrzowie Polski wypracowali sobie przewagę. Odskoczyli na trzy punkty po dwóch udanych blokach i utrzymywali tę różnicę. Powiększył ją asem serwisowym Butryn - Warta wygrywała już 12:8. A kiedy kolejnym blokiem punkt zdobył Russell, różnica wzrosła do sześciu "oczek". W końcówce Amerykanin dostał zresztą od Winiarskiego chwilę wytchnienia. Zastąpił go Irańczyk Mobin Nasri. Mecz asem serwisowym zakończył Łaba, Warta wygrała ostatniego seta 25:17. Nagrodę dla najlepszego zawodnika spotkania odebrał Russell.