Pierwsze trofeum w nowym sezonie trafia do Zawiercia po spotkaniu pełnym emocji. Do rozstrzygnięcia losów AL-KO Superpucharu Polski było potrzeba aż pięciu setów, ale wszystkie poprzednie przebił ostatni. Zawiercianie najpierw w grze na przewagi nie wykorzystali kilku piłek meczowych, potem oddali inicjatywę rywalom, aż w końcu dopięli swego, wygrywając 23:21. W czasie ostatnich akcji na boisku i wokół niego było już mnóstwo emocji. Winiarski przyznaje, że udzieliły się również jemu. Zresztą już wcześniej obejrzał żółtą kartkę. I choć prowadził już zespół w trzecim finale - w poprzednim sezonie Warta dotarła do finału TAURON Pucharu Polski oraz PlusLigi - wcale nie czuje się w czasie meczów spokojniejszy. Siatkarze musieli się ewakuować. Kandydat do kadry Grbicia opisuje sytuację powodziową Michał Winiarski tonuje nastroje po AL-KO Superpucharze Polski. "Mamy jeszcze dużo pracy" Do tych emocji dołożyli się jastrzębianie, którzy potrafili doprowadzić do tie-breaka po dość wyraźnie przegranym drugim i trzecim secie. Podobnie jak zawiercianie, tak i oni mieli w katowickim Spodku rzeszę kibiców. Łącznie na trybunach zasiadło ponad dziewięć tysięcy ludzi. "Spotkanie bardzo dobre. Widać, że to początek sezonu i było może trochę prostych błędów. Ale gratulacje też dla Jastrzębskiego. Wiem, jak sport potrafi być brutalny. Jedna, dwie piłki i to my mogliśmy być smutni. Należą im się gratulacje, stworzyliśmy razem kapitalne widowisko" - ocenia Winiarski. Tym razem sport okazał się brutalny dla Jastrzębskiego Węgla, który przecież również był o włos od wygranej. Trener, dla którego Zawiercie jest dopiero drugim miejscem, w którym samodzielnie prowadzi drużynę w PlusLidze, po raz kolejny zapisał się w historii klubu. W poprzednim sezonie w Krakowie zdobyła swoje pierwsze trofeum, pokonując Jastrzębski Węgiel w finale TAURON Pucharu Polski. Potem Winiarski po raz pierwszy doprowadził zawiercian do finału PlusLigi. W środę do gabloty Warty trafiło drugie trofeum. Z hali troskliwie wynosił je Mateusz Bieniek, kapitan zespołu, który jednak nie mógł wystąpić, bo dopiero wraca do pełni zdrowia i formy po kontuzji. Zawiercianie potrafili jednak sięgnąć po puchar nawet bez jednego z kluczowych zawodników. "Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo dokładamy superpuchar do swojej gabloty. To początek sezonu, wiemy, że mamy jeszcze dużo pracy przed sobą, liga jest bardzo długa. Ale dzisiaj się cieszymy. Jutro musimy już trenować, bo w sobotę czeka nas trudny mecz w Rzeszowie. Na ile stać nas w tym sezonie? Naprawdę uważam, że nigdy nie jesteś tak dobry, jak się czujesz po zwycięstwie, i tak słaby, jak po porażce. Zawsze będę powtarzał, że pokora w sporcie jest najważniejsza" - zaznacza Winiarski. Z Katowic Damian Gołąb