Andrzej Klemba, Interia: Po pierwszym meczu na Euro 2024, mimo porażki z Holandią, na reprezentację Polski spłynęło sporo pochwał. A pańska ocena podopiecznych trenera Michała Probierza? Adam Matysek, były bramkarz m.in. Śląska i Bayeru Leverkusen: Na pewno po tym spotkaniu można być pozytywnie nastawionym do meczu z Austriakami. To, co zobaczyliśmy, było momentami grą do przodu, ale Holandia potwierdziła, że jest dobrą drużyną. Popełniliśmy też błędy, które kosztowały nas utratę bramek i nie potrafiliśmy utrzymać wyniku. I tak naprawdę rezultat tego spotkania sprawia, że w piątek znów zagramy mecz o wszystko. Trudno bowiem się spodziewać, że na koniec rozgrywek grupowych z Francją będziemy w stanie wygrać. Oczywiście nie jest to niemożliwe, ale na papierze łatwiej pokonać Austrię. Także pozytywów było sporo w meczu z Holandią, ale za to nie ma punktów. A to przede wszystkim liczy się na takim turnieju. Jest baza, ale to za mało. Z pana perspektywy jako byłego bramkarza, tych straconych bramek można było uniknąć? - Z jednej strony przy tym pierwszym golu było dużo przypadku, bo padł po rykoszecie i piłka zmyliła Wojtka Szczęsnego. To się jednak zdarza, kiedy zespół jest tak nisko ustawiony w obronie. I trzeba brać to pod uwagę. Im jesteśmy dalej od bramki, tym ryzyko takich goli maleje. Trzeba zwrócić uwagę, że Holendrzy dość często przedostawali się w okolice naszej bramki, ale potrafiliśmy się wybronić. Dobrze spisywali się nasi boczni pomocnicy, dawali wsparcie w defensywie. Taka pomoc jest potrzebna i jest kluczem. Co do Bartka Salamona, to zagrał dobre spotkanie, choć był zamieszany w stratę goli i to na pewno jest na minus. Gra w defensywie była poprawna, ale musimy unikać takich bramek. Choć przede wszystkim, to trzeba wygrać z Austrią. Jak Francja się rozkręci, to może nie być czego zbierać. Piątek jest kluczowy w kwestii awansu. Na początku kariery Wojciech Szczęsny miał problemy na wielkich turniejach - a to czerwona kartka na Euro 2012, a to kontuzja cztery lata później. Teraz podobnie jak na mundialu w Katarze pokazuje formę. - Tak, tu możemy być spokojni. Przełamał pecha i fatalną passę z tych wcześniejszych turniejów. Potwierdza wysoką formę. To duży plus dla kadry, bo ma bramkarza, który w trudnych momentach trzyma drużynę przy życiu. Pojawiają się pierwsze głosy, że kadra może poradzić sobie bez Roberta Lewandowskiego. - Jestem zdziwiony, że w ogóle pojawia się taka dyskusja: grać z Lewandowskim czy nie? Ja nie mam wątpliwości. Jeśli Robert jest zdrowy, to musi grać. Inaczej to otwieranie puszki Pandory. Nie mamy pięciu czy dziesięciu Lewandowskich, by z niego nie korzystać. To nie kwestia wizerunku i tego, że gra w Barcelonie. Tylko tego, ile daje na boisku. Nie widzę odpowiedniej klasy zastępcy. Oczywiście pewnie niedługo kadra będzie musiała obyć się bez Lewandowskiego czy Szczęsnego i sobie poradzi. Na dziś jednak nie dajmy się zwariować. Z Holandią mieliśmy sytuacje bramkowe, oddaliśmy więcej celnych strzałów. To oczywiście nie do sprawdzenia, ale z Robertem na boisku byłoby łatwiej zamienić je na bramki. Być może gotowy do gry będzie też Paweł Dawidowicz, który był chyba szykowany do podstawowego składu, ale wykluczyła go kontuzja. Pan wstawiłby go kosztem Salamona? - To oczywiście decyzja trenera Probierza, ale im mniej zmian w obronie tym lepiej. Skoro postawił na Salamona, to niech on gra. Mimo wszytko nieźle ta nasza defensywa wyglądała. Być może jednak trener uzna, że był zamieszany w dwie bramki i potrzebna jest zmiana. Austriacy też dobrze spisali się w meczu z Francją. To dla nas sygnał ostrzegawczy? - Zagrali bardzo dobre spotkanie. Pamiętam Ralfa Rangnicka z czasów kiedy byłem w Bundeslidze. Prowadził między innymi Hoffenheim, Schalke, Vfb Stuttgart czy Hannover. Każdy z tych zespołów grał podobnie - intensywnie, ofensywnie, wysoko pressingiem i z wymiennością funkcji. To samo widzę w reprezentacji Austrii i nie jestem tym zaskoczony. On cały czas tak samo buduje zespoły. Jeśli jednak chcemy wyjść z grupy, musimy co najmniej wygrać jeden mecz. To jednak w reprezentacji Polski są piłkarze, którzy na co dzień grają w lepszych klubach. Może nie taki diabeł straszny jak go malują? - Defensywa Austrii może nie jest zbyt silna, ale za to ostro grająca i dynamiczna. W pomocy Laimer i Sabitzer to zawodnicy świetni i dający dużo jakości. Podobnie jak Grillitsch czy Arnautović. Czeka nas trudne spotkanie. Nie mają takiej gwiazdy jak Lewandowski, ale jako całokształt ta drużyna jest silna. Musimy bardzo poważnie ich potraktować. Niezależnie od wyniku na Euro widzi pan, że jest postęp w grze reprezentacji? - Mecz z Walią po słabych eliminacjach dał taką nadzieję. Pamiętajmy jednak, że z trenerem Czesławem Michniewiczem też wygraliśmy baraż ze Szwecją i awansowaliśmy na mundial. A tam wiemy, jak to wyglądało. Za wcześnie jeszcze, by mówić, że jest wielki postęp. Mecze Euro to właśnie weryfikacja. Rozmawiał Andrzej Klemba Zobacz także nasz raport specjalny i bądź na bieżąco: Euro 2024