Zdecydowanie coś więcej niż mecz. Trwająca od wielu lat rywalizacja drużyn z Kielc i Płocka pobudza wyobraźnię nie tylko fanów piłki ręcznej, ale praktycznie wszystkich sportowych kibiców w Polsce. Kamil Syprzak wspominał niedawno, że czasem i na parkiecie emocji jest więcej niż samego szczypiorniaka, ale właśnie w tym rzecz! To często trwająca 60 minut walka, z której niemal nigdy strony nie wychodzą bez szwanku. W tym sezonie, po dwunastu latach zawodnicy Orlen Wisły Płock wygrali w Kielcach z tamtejszą Industrią 29:28. To był dla podopiecznych Tałanta Dujszebajewa spory cios i znak, że mogą stracić mistrzowski tytuł. Ale również plama na honorze, którą trzeba jak najszybciej zmazać, bo kibice traktują to niezwykle poważnie. Pierwszy gwizdek wybrzmi w czwartek - 21 marca o godzinie 17:30. Totalna dominacja Początki rywalizacji siedmioosobowej w piłce ręcznej w Polsce to lata 50. i dominacja Sparty Katowice i Śląska Wrocław. Potem hegemonem zostało Wybrzeże Gdańsk, a o mistrzostwo walczyły, z powodzeniem, również Anilana Łódź i Pogoń Zabrze. Jednak już w latach 90. zaczęła się dominacja drużyn z Kielc i Płocka, która w XXI wieku przybrała praktycznie duopolu, żeby nie sięgać po geopolityczne porównania do rywalizacji mocarstw. Kielczanie pierwsze mistrzostwo wywalczyli w sezonie 1992/93. Do 2003 roku zgromadzili aż sześć mistrzowskich tytułów. Z kolei Wisła pierwszy triumf zaliczyła w 1995 roku, ale na następny czekała siedem lat. Potem jednak przyszły dla niej bardzo udane czasy, bo od sezonu 2003/2004 trzy razy z rzędu zdobywała złote medale mistrzostw Polski. Potem jednak zaczęła się prawdziwa dominacja drużyny z Kielc. Od 2009 roku zdobyli mistrzostwo Polski aż 14 razy! W tym czasie Wisła triumfowała tylko raz, w sezonie 2010/2011. Poza tą dwójką w XXI wieku tylko Wybrzeże Gdańsk i Zagłębie Lubin sięgały po mistrzowski tytuł. "Kulturyści" w obronie i eskorta policji Pierwszy mecz pomiędzy drużynami z Kielc i Płocka rozgrano w 1975 roku. Wtedy jeszcze kielczanie występowali jako KKS Korona, odchodząc od historycznej nazwy Iskra. Formalnie byli gospodarzem, ale... z powodu braków w infrastrukturze spotkanie rozegrano w Mielcu. Zakończył się zwycięstwem ekipy z województwa świętokrzyskiego 26:22. W rewanżu lepsi okazali się gracze Wisły. Na kolejny mecz przyszło czekać jedenaście lat, bo drużyna z Kielc rywalizowała w niższych ligach. W latach 90. rywalizacja wróciła, wtedy już na dobre. Kibice zaczęli mówić o "świętej wojnie", a na boisku kości aż trzeszczały. Obiekty w Płocku i Kielcach był tak zaprojektowane, że fani siedzieli bardzo blisko parkietu i niemal czuć było bijące od nich emocje. I słychać, bo jedni i drudzy nie szczędzili rywalom wyzwisk i uszczypliwości. Jak wspominał w rozmowie z TVP Sport Tomasz Paluch, wychowanek klubu z Kielc, który potem został wielką gwiazdą Wisły, właściwie od początku było gorąco. "Ominęły mnie na szczęście czasy, gdy w obronie grali kulturyści. Z opowiadań kolegów wiem, że na boisku zostawało wiele zębów. Do tego trzeba doliczyć złamane nosy i rozcięte łuki brwiowe" - wspominał. Działo się nie tylko na parkiecie, bo jedni i drudzy starali się stosować rozmaite sztuczki, aby tylko nie ułatwiać zadania przeciwnikowi. "Standardem było, że brakowało ciepłej wody. Albo że gasło światło" - mówił Paluch. Dodawał też, że nikt nie przyjeżdżał do miasta rywala na własną rękę, a o bezpieczeństwo musiała dbać policja. Nadkomplet publiczności, pożegnanie legend i "czerwone" finały Historia rywalizacji zespołów z Kielc i Płocka daleko wykracza poza piłkę ręczną. Ta zakochane w szczypiorniaku miasta toczą walkę o prymat w każdej kategorii wiekowej, a wiele spotkań zapisało się już w dziejach polskiego sportu. O starciach między klubami z Kielc i Płocka można byłoby opowiadać bardzo długo. W ostatnich latach właściwie w praktyce decydowały o mistrzowskim tytule. I też uczciwie trzeba przyznać, że dużo w tych spotkaniach się zmieniło. "Trudno porównywać poziom, bo teraz w obu zespołach grają gwiazdy światowego handballu. Za naszych czasów w obu drużynach grało sporo wychowanków. Często te mecze to była krew, pot, łzy i kilka czerwonych kartek" - wspominał po latach w jednym z wywiadów były zawodnik Iskry Wojciech Zielonko. Na pewno warto wspomnieć finały z 1995 roku, kiedy to o złotym medalu decydował finał rozgrywany do trzech zwycięstw. Po dwóch zwycięstwach Petrochemii, bo tak wówczas nazywał się zespół z Płocka, rywalizacja przeniosła się do Kiec. Tam z kolei dominowali gospodarze i wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatnim meczu, ponownie w Płocku. Płocczanie we własnej hali zdemolowali Iskrę wygrywając różnicą piętnastu trafień 33:18 i przy nadkomplecie publiczności sięgnęli po historyczne złoto. Finały z 2018 roku również miały sporą wymowę, ale tym razem z nieco innego powodu. W Kielcach zespół Tałanta Dujszebajewa pokonał Orlen Wisłę Płock 33:29 (13:14) i w dwumeczu okazał się lepszy od rywali aż o dziewięć bramek, ale dla wszystkich fanów piłki ręcznej w naszym kraju to starcie miało też mocno sentymentalny wymiar, bowiem z wielką karierą żegnały się dwie legendy reprezentacji Polski Karol Bielecki i Sławomir Szmal. Odeszli w glorii mistrzów kraju, na dodatek po pokonaniu największego rywala. To, jakie emocje towarzyszą mecze tych zespołów bardzo dobrze obrazują też ich starcia z 2022 roku. W pierwszym zwyciężyli kielczanie, ale ledwie jedną bramką 27:26 i w rewanżu kwestia złota wydawała się otwarta. Wisła Płock zaczęła bardzo dobrze, choć już do przerwy za czerwone kartki z boiska "wyleciało" trzech obrońców - Mirsad Terzić, Przemysław Krajewski i Leon Susnja. W 40. minucie płocczanie prowadzili 15:11 i wtedy... stanęli. Do końca spotkania zdobyli ledwie cztery bramki i tytuł znów powędrował do Kielc. Duży wpływ na to miała koszmarna kontuzja Niko Mindegii, który zerwał więzadła w kolanie i potem bardzo długo dochodził do siebie. Również rok później było gorąco, a trener Dujszebajew nie omieszkał wbić szpilki w rywali z Płocka. Wszystko dlatego, że po meczu płocczanie odebrali swoje medale, ale nie zaczekali na dekorację zwycięzców, lecz od razu zeszli do szatni. To bardzo zdenerwowało szkoleniowca Industrii, który swoim zwyczajem nie gryzł się z język. Dwóch gigantów w Polsce. Tylko oni mogą się z nimi równać Przy okazji emocji przed starciem klubów z Kielc i Płocka warto też wspomnieć, że Orlen Superliga, choć w ostatnich latach zupełnie zdominowana przez te dwie drużyny, może jednak cieszyć się bardzo rzadkim w Polsce przywilejem dwóch przedstawicieli w absolutnej czołówce Starego Kontynentu. Właściwie tylko siatkarska PlusLiga może się w tym względzie z nią równać. Podobnie jak w liczbie mistrzowskich tytułów, tak i w EHF Lidze Mistrzów lepiej prezentuje dorobek drużyny prowadzonej przez Tałanta Dujszebajewa, która sześć grała w Final Four tych rozgrywek, w 2016 roku sięgając po to prestiżowe trofeum. W 2022 i 2023 roku kielczanie przegrywali niestety w wielki finale, natomiast w 2013 i 2015 roku zajmowali trzecią lokatę. A apetyty wciąż są spore. Dorobek płocczan prezentuje się pod tym względem słabiej, ale też jest wart podkreślenia. Sześciokrotnie Wisła meldowała się w Top 16 tych rozgrywek, natomiast w poprzednim sezonie, po wspaniałym boju z HBC Nantes dotarła do ćwierćfinału, gdzie w równie emocjonujących okolicznościach musiała jednak uznać wyższość giganta z Magdeburga. Inni, poza wspomnianymi siatkarzami, mogą szczypiornistom tylko pozazdrościć. A jest czego, rzadko który mecz polskiej ligi można nazwać starciem ekip z europejskiej czołówki. A rywalizację Industrii Kielce z Wisłą Płock jak najbardziej tak!