Pierwsze dwa spotkania 17. serii pokazały, że różnica między dwójką z Kielc i Płocka a kandydatami do brązowego medalu jest bardzo duża. Faworyci pokazali niezłą dyspozycję przed środową "Świętą Wojną". Industria pokonała u siebie Górnika Zabrze 41:28. Gospodarzy najmocniej cieszy przełamanie Szymona Sićki, który znów był skuteczny z drugiej linii. Zdobył osiem bramek. - Słowa podsumowujące ten mecz to: intensywność, spokój, determinacja, powtarzalność. To nas cechowało. W każdym aspekcie piłki ręcznej zagraliśmy na bardzo wysokim poziomie. To spotkanie to nasza wizytówka. Chcemy, aby nasz zespół zawsze tak wyglądał - powiedział Krzysztof Lijewski, drugi trener mistrza Polski. Dobrą formę potwierdziła Orlen Wisła, która pewnie ograła na wyjeździe KGHM Chrobrego Głogów 37:25. Gospodarze przystąpili do spotkania z jednym nominalnym kołowym - 20-letnim Mateuszem Wiatrzykiem. Ten w 28. minucie otrzymał czerwoną kartkę. Płock zaczął bardzo mocno, bo od prowadzenia 10:3. Następnie pięciominutowy okres gospodarze wygrali 6:1, ale "Nafciarze" znów odskoczyli na kilka bramek i mieli wszystko pod kontrolą do końca. Rok na szóstym miejscu zakończyła Energa MKS Kalisz, której oblicze zmienił Rafał Kuptel. Pod jego wodzą ekipa w Wielkopolski wyróżnia się bardzo dobrą obroną. Ta okazała się za silna dla beniaminka z Legionowa. Zepter KPR przegrał u siebie 27:34. Znakomite spotkanie rozegrał Matija Starcević. Rozgrywający MKS-u zaliczył 12 bramek i osiem asyst. - Wiedziałem, że to może być ciężkie spotkanie. Tak było do 50. minuty. Legionowo gra coraz lepiej, ma większe doświadczenie. Grają agresywnie w obronie, mocno pracują ich dwójki. Moi zawodnicy zagrali jednak fajnie w ataku. Udało się wyłapać kilka piłek w defensywie i wyprowadzić kontrataki. Początek sezonu nie był dla nas łatwy, teraz musimy być maksymalnie skoncentrowani, aby utrzymać miejsce dające play-offy - przyznał Rafał Kuptel. Wielkie emocje w 17. kolejce Orlen Superligi Sporo emocji było w Kwidzynie, gdzie MMTS podejmował Grupę Azoty Unię Tarnów. Łukasz Zakreta robił dużo w bramce, aby punkty zostały na Pomorzu, ale finalnie to "Jaskółki" wywiozły bardzo cenne punkty, które pozwoliły im na odskoczenie na cztery "oczka" od rywala w tabeli. Tarnowianie wyszli na dwubramkowe prowadzenie w 51. minucie i nie oddali go do końca. Zwyciężyli 27:25. - Całe spotkanie było zacięte. Żadna drużyna nie mogła odskoczyć na więcej niż dwie, trzy bramki. Walka o zwycięstwo toczyła się do ostatnich sekund. W końcówce zachowaliśmy więcej chłodnej głowy. Było trochę zwariowanych rzutów. Nie obyło się bez błędów. Nie wykorzystaliśmy aż trzech rzutów karnych. Cieszymy się, że do końca walczyliśmy. To spotkanie ważyło bardzo dużo dla układu tabeli. Tym bardziej cieszymy się z tych punktów - tłumaczył Paweł Podsiadło, doświadczony rozgrywający klubu z Tarnowa. Jeszcze ciekawiej było w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie na trybunach zasiadł już nowy trener Arged Rebud KPR Ostrovii - Kim Rasmussen. Zespół w starciu z Azotami Puławy poprowadził Rafał Stempniak, dotychczasowy asystent Macieja Nowakowskiego. Od początku gospodarze świetnie bronili. Byli skuteczni w ataku, co przełożyło się na wysokie prowadzenie. Nadzieje gościom dawały dobre interwencje Wojciecha Boruckiego. Na początku drugiej części Ostrovia prowadziła już 24:17. Puławianie nie rezygnowali. Zaczęli lepiej bronić i wyprowadzać szybkie ataki. W końcówce sporo nerwowości swoimi decyzjami wprowadzili sędziowie, a Azoty doprowadziły do remisu. Ostatnie słowo należało jednak do świetnie dysponowanego tego dnia Krzysztofa Łyżwy, który rzucił gola na 34:33. - Najważniejsze jest zwycięstwo. Chcieliśmy się podnieść po spotkaniu w Piotrkowie, gdzie przegraliśmy na własne życzenie. Mam nadzieję, że ta wygrana nas natchnie. Jesteśmy zespołem. Każdy, kto wchodził na boisko dawał świeżość. Wiem, że będziemy mieć nowego trenera. Przyznam, że byłem zaskoczony wyborem, bo Kim Rasmussen był kojarzony z pracą z kobietami. Na pewno teraz każdy ma czystą kartę i będzie walczył o swoje miejsce - wyjaśniał Krzysztof Łyżwa. Po sześciu kolejnych porażkach przełamało się Zagłębie Lubin, które pokonało u siebie Energę Wybrzeże Gdańsk 31:30. Początek meczu nie wskazywał na taki wynik. Po 12. minutach przyjezdni prowadzili 9:3. W kolejnych siedmiu gospodarze doprowadzili do wyrównania. Później pojedynek był toczony cios za cios. W końcówce "Miedziowi" odskoczyli na dwie bramki, co dało im przewagę. Pierwsze trzy punkty od 22 października pozwalają im dalej myśleć o najlepszej ósemce. - Tu nie chodziło o styl, tylko o zwycięstwo. To było bardzo ważne spotkanie dla układu tabeli. Chcieliśmy odskoczyć od zespołu z Gdańska, zdawaliśmy sobie jednak sprawę z ich siły. Zebrane przez nich punkty nie oddają ich mocy. Za nami ciężki okres. Udało nam się przełamać serię porażek, co podwójnie cieszy - powiedział Dawid Krysiak, lewoskrzydłowy Zagłębia. Na koniec Corotop Gwardia Opole pokonała u siebie Piotrkowianina Piotrków Trybunalski, przerywając serię pięciu porażek i rok skończy na ósmym miejscu. W środę rok w Orlen Superlidze zamknie hitowe starcie Industrii Kielce z Orlen Wisłą Płock (godz. 20.30). WYNIKI 17. SERII ORLEN SUPERLIGI: Industria Kielce - Górnik Zabrze 41:23 (20:13) Zepter KPR Legionowo - Energa MKS Kalisz 27:34 (13:17) KGHM Chrobry Głogów - Orlen Wisła Płock 25:37 (16:22) MMTS Kwidzyn - Grupa Azoty Unia Tarnów 25:27 (13:13) Zagłębie Lubin - Energa Wybrzeże Gdańsk 31:30 (16:16) Arged Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski - Azoty Puławy 34:33 (20:16) Corotop Gwardia Opole - Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 32:30 (13:14)