Gdy w poprzednim sezonie Industria i Orlen Wisła Płock mierzyły się w Orlen Superlidze, oba spotkania - grudniowe w Płocku, jak i majowe w Kielcach, miały kluczowe znaczenie w walce o mistrzostwo Polski. Minimalnie, o jedną bramkę, lepszy był zespół z Kielc, to on podtrzymał swoją wieloletnią hegemonię w kraju, choć "Nafciarze" odbili to sobie kilkanaście dni później w finale Pucharu Polski. Teraz sytuacja nieco się zmieniła - doszła faza play-off, mistrza kraju poznamy po dodatkowych spotkaniach - zapewne siódemek z Kielc i Płocka. Znaczenie "Świętej Wojny" w fazie zasadniczej sezonu nieco więc spadło, ale z drugiej strony - tylko trochę. Właśnie w bezpośrednich starciach naszych eksportowych drużyn powinno się rozstrzygnąć to, kto będzie gospodarzem ewentualnej trzeciej, decydującej potyczki. Zapasy, przepychanki, wzajemne pretensje. Kwadrans nieporozumień w hicie Orlen Superligi Ciężko było wskazać faworyta tego starcia, Industria lepiej zaczęła sezon, własna hala i kibice przemawiali za nią, ale jednak niezłe występy "Nafciarzy" w starciach z Celje i Barceloną, a przede wszystkim kapitalna dyspozycja w meczu z Telekomem Veszprem dawały wiele do myślenia. Przy takiej defensywie, mimo braku w niej Leona Šušnji, każdy zespół miałby problemy w starciu z ekipą Xaviera Sabate. A przecież Industria nie raz i nie dwa razy przekonała się, że te kielecko-płockie potyczki wymykają się jakiejkolwiek logice. Hit Orlen Superligi miał zostać rozegrany ponad miesiąc temu, wtedy jednak kielczanie występowali w klubowych mistrzostwach świata w Arabii Saudyjskiej. Po tamtym turnieju stracili formę, chwilę wcześniej ze składu wypadł im z kontuzją barku Arkadiusz Moryto, a nie był to jedyny problem kadrowy Tałanta Dujszebajewa. Dziś w Hali Legionów był już Moryto, był też w składzie Igor Karačić - gospodarze wystąpili na galowo. I szybko przekonali się, że doskonała dyspozycja "Nafciarzy" nie była ostatnio dziełem przypadku. Zanim jednak obie drużyny zaczęły grać w piłkę ręczną, sędziowie musieli mocno przetrzebić ich szeregi. Zaczęło się od wyrzucenia Dylana Nahiego, który uznał, że trash-talking przy rzucie karnym Tina Lučina może przeszkodzić rywalowi. I może przeszkodził, bo Chorwat nie pokonał Andreasa Wolffa, ale Francuz wyleciał z boiska za niesportowe zachowanie. A później kara goniła karę - sporo było prowokacji, ostrej gry, przepychanek. Sędziowanie meczów Kielc z Płockiem powinno być wyróżnieniem dla każdej polskiej pary, ale nie jest tajemnicą, że arbitrzy nie garną się do prowadzenia tych potyczek. Dziś wybór padł na parę z Górnego Śląska Michał Fabryczny - Jakub Rawicki, od lata tego roku sędziów międzynarodowych EHF. W 12. minucie oba zespoły miały na koncie już łącznie 14 minut kar, dla Abela Serdio występ się za kończył. Czerwona kartka za pchnięcie po rzucie Szymona Sićki była kontrowersyjna, goście nie chcieli się zgodzić z tą decyzją. Świetna defensywa Orlenu Wisły, mistrzowie Polski bezradni. I ta akcja na sam koniec! Ten pierwszy kwadrans był antyreklamą piłki ręcznej, na szczęście później oba zespoły bardziej skupiły się już na sportowej rywalizacji. Lepiej w niej wyglądali płocczanie - mieli w swoich szeregach dwóch bohaterów, ale też i dwóch znakomitych pomocników. Po pierwsze - kapitalnie bronił Marcel Jastrzębski, 20-latek miał przed przerwą aż dziewięć skutecznych interwencji. Doprowadził do tego, że nawet najbardziej doświadczeni gracze Industrii pudłowali w czystych sytuacjach, a taki Daniel Dujszebajew mógł wpaść w jakiś kompleks. Po drugie - kapitalnie rozgrywał Miha Zarabec, tworzył przewagę w ataku, zwodami mijał Tomasza Gębalę czy Arcioma Karalioka. Do tego w ataku pomagali bramkowo Przemysław Krajewski i Lučin, a w defensywie bronił cały zespół, kierowany przez Mirsada Terzicia. Kielczanie w drugim kwadransie zdobyli ledwie cztery bramki. To wtedy zespół z Płocka wywalczył przewagę - najpierw dwóch bramek (9:7 w 19. minucie), później nawet czterech (14:10 w 28.). I mistrzom Polski niewiele pomagała dobra dyspozycja Wolffa. Orlen Wisła prowadził po 30 minutach 15:11, po kapitalnej akcji Zarabeca i rzucie na sekundę przed końcem Lučina. "Nafciarze" na fali, sześć bramek przewagi. To rzadkość w Hali Legionów Taki przebieg spotkania wskazywał, że po ponad 12 latach Hala Legionów może zostać zdobyta w rozgrywkach ligowych. Początek drugiej połowy tylko to potwierdził - w 34. minucie czerwoną kartkę zobaczył Arciom Karaliok, Płock prowadził wtedy 17:12, grał w przewadze. I nagle bez Białorusina mistrzowie Polski zaczęli lepiej bronić, za chwilę było już 14:17, a jeszcze Arkadiusz Moryto z sześciu metrów... nie trafił do pustej bramki. Coś niewiarygodnego! Gdy zaś Lovro Mihić wykorzystał kontrę, znów obie drużyny dzieliło pięć trafień (15:20). Kielczan przy życiu trzymał duet Alex Dujszebajew - Igor Karačić, obaj do 47. minuty zdobyli wszystkie bramki Industrii po przerwie, po cztery. Na płocczan, wciąż świetnie grających, to było za mało. Nadal kapitalnie rozgrywał Zarabec, dostrzegał a to Dawida Dawydzika na kole, a to Mihicia na skrzydle. I po rzucie tego ostatniego było już sześć bramek różnicy (17:23 w 44. minucie). Nic nie zapowiadało jakiegoś przełomu. I taki szybko nie nastąpił, bo mistrzowie Polski nie potrafili wykorzystać dobrych swoich momentów. A to w kontrze Karačiciowi wypadła piłka, a to Sićko sfaulował w ataku - a mogły być tylko trzy bramki straty. Te trzy bramki różnicy w końcu miały miejsce, gdy Krajewski pomylił się z karnego, a Industria rozegrała piękną akcję z wrzutką Dylana Nahiego do Benoita Kounkouda (21:24). Jakby tego było mało, jeszcze w 51. minucie trzecią karę - i czerwoną kartkę - dostał Tomas Piroch. Za chwilę jednak to samo spotkało Tomasza Gębalę - "Święta Wojna" przyniosła czwartą czerwoną kartkę. Co za zwrot akcji. Remis w ostatniej minucie i ta akcja Orlenu Wisły. Michał Daszek bohaterem! A to nie był koniec emocji, niesieni dopingiem gospodarze w 56. minucie przegrywali już tylko 24:26, do tego jeszcze kontrowersyjną karę dostał Zarabec. I wtedy świetną akcją popisał się Gergő Fazekas, ograł młodszego z braci Dujszebajewów jak juniora, wyrzucił go na dwie minuty. Lučin zaś z karnego pokonał Wolffa. Na 140 sekund przed końcem Olejniczak w końcu dał Kielcom kontaktową bramkę - 26:27. Tu emocje musiały być do ostatniej sekundy! Na 45 sekund przed końcem, przy wyniku 27:28, Sabate poprosił o ostatnią przerwę. Gdyby jego zespół rzucił bramkę, zdobyłby wreszcie Halę Legionów. Tyle że goście zgubili piłkę, Nahi wyrównał na 30 sekund przed końcem. Gdy goście wznawiali akcję po faulu Olejniczaka, zostało sześć sekund. Jedno, dwa podania i rzut - tak to miało wyglądać. I tak było. Michał Daszek trafił z prawego rozegrania - goście wygrali jedną bramkę! Zobacz tabelę Orlen Superligi po meczu Industrii z Orlenem Wisłą Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 28:29 (11:15) Industria: Wolff, Wałach - Olejniczak 3, Wiaderny, Kounkoud 2, Sićko 4, Alex Dujszebajew 6, Tournat 1, Karačić 4, Moryto 2, Daniel Dujszebajew, Thrastarson 1, Surgiel, Gębala, Karaliok 1, Nahi 4. Kary: 20 minut. Rzuty karne: 1/2. Orlen Wisła: Jastrzębski, Alilović - Daszek 1, Zarabec 5, Lučin 7, Piroch 2, Sroczyk, Serdio, Samoiła, Fazekas 3, Krajewski 3, Perez, Terzić, Dawydzik 4, Mihić 4, Mindegia. Kary: 18 minut. Rzuty karne: 3/5.