Dla zabrzan był to kluczowy mecz w walce o drugie miejsce i awans do dalszych gier w Lidze Europejskiej - nie ma bowiem wątpliwości, że w tej grupie poza zasięgiem wszystkich jest TSV Hannover-Burgdorf. Górnik w Dąbrowie Górniczej zdołał już wysoko ograć AEK Ateny, podobnie okazała wiktoria nad wiceliderem szwajcarskiej ligi HC Kriens-Luzern byłaby ogromnym sukcesem. A rywale przyjechali z nożem na gardle - mieli zero punktów po dwóch kolejkach, kolejna wpadka oznaczała raczej stratę nadziei. Legendarny rozgrywający przyjechał do Dąbrowy Górniczej. Odmienić złą serię HC Kriens Wydawać by się mogło, że dla zabrzan nie będzie to jakieś specjalnie trudne zadanie, szwajcarska piłka ręczna nie należy do najmocniejszych w Europie. Tyle że jak się spojrzy na skład Kriens-Luzern, wszystko zaczyna układać się zupełnie inaczej. To przede wszystkim legendarny Andy Schmid, jedna z największych gwiazd w historii Bundesligi, pięć razy z rzędu wybierany MVP najmocniejszej ligi świata, jako gracz Rhein-Neckar Löwen. A gdy 3,5 roku temu ze swoją Szwajcarią trafił na Polskę w jednej grupie mistrzostw Europy w Szwecji, rzucił Adamowi Morawskiemu i Mateuszowi Korneckiemu... 15 bramek, a jego zespół wygrał 31:24. I Schmid, mimo 40 lat na karku, dalej potrafi być tak skuteczny. Klasę pokazał zresztą na Śląsku, choć trafił też na godnego rywala. Znakomity mecz Piotra Wyszomirskiego. Jak dziewięć lat temu w reprezentacji Polski Był nim Piotr Wyszomirski, który z powodu kontuzji opuścił dwa pierwsze spotkania Górnik w Lidze Europejskiej. Wtedy godnie zastąpił go młody Kacper Ligarzewski, dziś Tomasz Strząbała postawił na doświadczenie. I wybrał doskonale, bo Wyszomirski grał kapitalne zawody. Jak dziewięć lat temu w Aarhus, gdy w mistrzostwach Europy zastąpił w starciu ze Szwecją bezradnego przy dziesięciu kolejnych rzutach Sławomira Szmala i zamurował bramkę, osiągając ponad 50-procentową skuteczność. Dziś po 5. minutach było 0:0, wtedy bramkarz zabrzan obronił rzut karny Schmida, a niedługo później sytuację sam na sam z Ramonem Schlumpfem w kontrataku. Zabranie też początkowo mieli problemy w ataku pozycyjnym, ale szybko go rozwiązali. W 9. minucie było jeszcze 1:1, ale nie dlatego, że dobrze bronili bramkarze rywali. To gospodarze rozbijali się na wysuniętej obronie Kriens. Wystarczyło jednak, że Taras Minocki zaczął pokazywać trochę swojej magii, a już zrobiło się miejsce. Goście byli bezradni, a przecież w swoich szeregach mieli całkiem klasowych bramkarzy: Kévin Bonnefoi to niegdyś najlepszy zawodnik francuskiej ekstraklasy i trzykrotny reprezentant kraju, a Tunezyjczyk Yassine Belkaied grał jeszcze niedawno w Lidze Mistrzów w Celje Pivovarna Laško. Koncert zabrzan w drugim kwadransie. Efektem - bezpieczna przewaga W 15. minucie zabrzanie prowadzili 7:5, Schmid miał w dorobku cztery trafienia. Po drugiej stronie parkietu świetnie grał też jednak Minocki, swomi kombinacjami i zwodami co chwilę zaskakiwał rywali. Nie tylko on zresztą grał dobrze, udane akcje notowali: Damian Przytuła, Lukáš Mořkovský i Dmytro Artiemienko. I gdyby nie Schmid, pewnie już wtedy zabrzanie mieliby bezpieczną przewagę. 40-letni rozgrywający trzymał Kriens przy życiu, do 20. minuty zdobył sześć bramek, Górnik prowadził tylko 10:9. Ale już za chwilę było 13:9, spotkanie zaczęło się gospodarzom coraz lepiej układać. Nie pomagały zmiany w bramce Szwajcarów: Minocki i spółka grali już w ofensywie koncertowo. A symbolem tego wszystkiego była wrzutka z 28. minuty, gdy Rennosuke Tokuda kapitalnie obsłużył Mořkovský'ego. W tle tego wszystkiego trwała zaś cicha rywalizacja Wyszomirskiego ze Schmidem - czy więcej skutecznych interwencji będzie miał 35-latek z Zabrza, czy też więcej bramek zdobędzie 40-letni weteran ze Szwajcarii. Po pierwszej połowie lepszy był Polak: miał 10 obron, blisko 50 proc. skuteczności, a Schmid pokonał go sześć razy. I raz Ligarzewskiego, który wszedł na boisko na trzeciego karnego. Wysoka przewaga Górnik i nagły przestój. Szwajcarzy uwierzyli, że mogą coś jeszcze wyrwać Gospodarze mieli w drugiej połowie jedno zadanie: nie pozwolić sobie na jakikolwiek przestój, nie dać rywalom nadziei na powrót do gry. I tak grali, powiększyli prowadzenie do ośmiu bramek, starali się ograniczać poczynania Schmida. Niewiele mógł też zrobić na kole były as Vive Kielce Željko Musa - mimo swojej masy, nie był w stanie wygrywać starć z dobrze ustawiającymi się zabrzanami. I gdy do końca zostało ledwie 10 minut, zabrzanie zacięli się w ataku, gorzej zaczęła też funkcjonować ich obrona. I nie była tu potrzebna obecność na boisku Schmida, choć to akurat 40-letni Szwajcar trafił z karnego na 28:23, a za chwilę było już 28:24. A to już dość niebezpieczny wynik. W Górniku zaczęła szwankować skuteczność, nawet w trakcie gry w przewadze. Schmid zaś znów wrócił do swojej roli, trafił na 25:28 i Strząbała musiał wziąć czas. Tę niemoc gospodarzy przerwał dopiero z rzutu karnego Patryk Mauer. I gospodarze zdołali jednak wywalczyć dwa punkty. Górnik Zabrze - HC Kriens-Luzern 32:28 (18:12) Górnik: Wyszomirski (12/33 - 36 proc.), Ligarzewski (2/9 - 22 proc.) - Minocki 7, Szyszko 6, Artiemienko 4, Przytuła 4, Mořkovský 3, Mauer 2, Ilczenko 2, Kaczor 1, Wąsowski 1, Tokuda, Baczko, Bogacz, Dudkowski. Kary: 6 minut. Rzuty karne: 2/2. HC Kriens-Luzern: Belkaied (1/22 - 5 proc.), Bonnefoi (6/17 - 35 proc.), Pellegrini - Schmid 14, Schelker 5, Orbović 2, Steenaerts 2, Böhm 2, Küttel 1, Langenick 1, Musa 1, Čepić, Oertli, Schlumpf, Delchiappo, Idrizi. Kary: 4 minuty. Rzuty karne: 3/4. W drugim meczu tej grupy Hannover-Burgdorf pokonał AEK Ateny 31:25 (12:14).