Kibice Górnika Zabrze pewnie zadawali sobie pytanie, przed debiutem ich drużyny w fazie grupowej europejskich pucharów, jaki wpływ na postawę drużyny trenera Tomasza Strząbały będzie miała niespodziewana porażka 27:32 ze słabym na początku sezonu MKS Kalisz. Akurat zabrzanie te rozgrywki zaczęli świetnie, w kapitalnej dyspozycji jest Taras Minocki, z sześciu wcześniejszych spotkań wygrali pięć. Zresztą nawet w starciu z Industrią Kielce walczyli niemal do samego końca. Stąd tak dużym zaskoczeniem była wpadka w Wielkopolsce. Pięć bramek z rzędu Górnika Zabrze, serbski trener AEK był wściekły. Mocne słowa w przerwie Dziś jednak żadnych konsekwencji nie było widać - w Dąbrowie Górniczej zabrzanie byli skoncentrowani, poza pierwszą akcją w ofensywie i defensywie. A mogli się rywala obawiać, bo AEK Ateny już w fazie grupowej LE występował, ma w swoim składzie bramkarza Iwana Mackiewicza, przez lata występującego w Lidze Mistrzów w Mieszkowie Brześć. No i byłego reprezentanta Chorwacji Stipe Mandalinicia, przez trzy lata gracza berlińskich Lisów, czy byłego obrotowego Śląska Wrocław i Wisły Płock Igora Žabiča. Zabrzanie zdobyli pięć bramek z rzędu, odskoczyli na 5:1 w 10. minucie. Nie widać było braku kontuzjowanego byłego reprezentacyjnego bramkarza Piotra Wyszomirskiego, koncertowo bronił bowiem Kacper Ligarzewski. Gwiazdą był jednak Ukrainiec Minocki - imponował swobodą ruchów i przeglądem pola, na środku wykorzystywał każdą dziurę w defensywie AEK. Trener mistrza Grecji Dragan Đukić wściekał się na swój zespół, zarzucał podopiecznym pasywną grę. Czas, o który poprosił Serb, pozwolił jego drużynie trochę uspokoić grę - padły wtedy mocne słowa o bierności i zaledwie jednym faulu. Zabrzanie prowadzili stale różnicą trzech, czterech bramek, ale goście już znacznie lepiej prezentowali się w ofensywie, a i w obronie zagęścili środkową strefę. W słabszej dyspozycji w ekipie zabrzan był też obrotowy Dmytro Ilczenko, więc po kilku akcjach na boisko wrócił Jakub Szyszko. A z nim potrafił grać Minocki, stąd sporo gry z obrotowym i wywalczonych rzutów karnych. Te zaś perfekcyjnie wykonywał Patryk Mauer (5/5 w pierwszej połowie). Mecz rozstrzygnął się zaraz po przerwie. Bramkarz Górnika Zabrze bronił jak w transie Szkoda trochę ostatnich sekund w pierwszej połowie, bo zabrzanie prowadzili już 16:10, a po stracie bramki mieli jeszcze piłkę i 20 sekund na podwyższenie wyniku. Nie udało się, po kontrze Grecy zmniejszyli straty do czterech bramek (12:16). Nie miało to jednak znaczenia - zabrzanie w taki sposób zaczęli drugą połowę, że rywale nie mieli co marzyć o jakimkolwiek sukcesie. W bramce cuda wyczyniał Ligarzewski - był nawet w stanie złapać piłkę w ręce - złapać, a nie odbić - po potężnym rzucie z dystansu Mandalinicia. Podopieczni Strząbały zagrażali rywalom z każdej strony, zdobywali bramkę za bramką. Gdy w 41. minucie dwa razy po kontrach trafił Paweł Krawczyk, było już 24:13. Losy tego spotkania były więc rozstrzygnięte, a przecież może mieć ono ważne znaczenie w walce o drugie miejsce w grupie B Ligi Europejskiej. O ile bowiem TSV Hannover-Burgdorf wydaje się być poza zasięgiem reszty stawki, to Górnik, AEK oraz szwajcarski HC Kriens-Luzern powinny walczyć o drugie miejsce, też dające awans do dalszej fazy. Górnik, grając już w ostatnim kwadransie bez jakiejkolwiek koncentracji, wygrał ostatecznie 30:21. Górnik Zabrze - AEK Ateny 30:21 (16:12) Górnik: Ligarzewski, Liljestrand - Szyszko 1, Pinda, Morkovský, Artiemienko 3, Krawczyk 4, Mauer 7, Bogacz 1, Dudkowski 1, Minocki 8, Kaczor 3, Ilczenko, Wąsowski, Przytuła 2. Kary: 8 minut. Rzuty karne: 6/6. AEK: Mackiewicz, Arsić - Arampatzis 1, Žabič 1, Kritikos 1, Jonsson, Mandalinić 4, Mallios, Iliopoulos, Papadopoulos 2, Papadionysiou, Liapis 4, Martinović 5, Sokolić, Lemos 2, Kederis 2. Kary: 6 minut. rzuty karne: 3/4.