Mało kto spodziewał się, że tuż po końcowym gwizdku w meczu AZ Alkmaar z Legią Warszawa dojdzie do tak kuriozalnych sytuacji. Niestety, ale wicemistrzowie Polski nie zdołali podtrzymać dobrej serii w Europie, finalnie przegrywając z gospodarzami 1:0, a rozstrzygającego gola w 52. minucie zdobył Vangelis Pavlidis. Boiskowe wydarzenia zostały mocno przyćmione przez to, co wydarzyło się jakiś czas później pod stadionem. Zawodnicy warszawskiego zespołu nie mogli wyjechać z obiektu, a cała procedura niepokojąco się wydłużała. Holenderska policja z nieustalonych przyczyn zaatakowała piłkarzy, trenerów i działaczy Legii. Nie jest również jasne, dlaczego w ręce mundurowych trafili kapitan zespołu Josue, a także Radovan Pankov. Niestety, ale służby nie oszczędziły również prezesa klubu, Dariusza Mioduskiego, widocznie naruszając jego nietykalność cielesną. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku niektórych członków sztabu szkoleniowego. Świadek zdarzenia wyjawił, co widział pod stadionem. Padły mocne słowa Jeden ze świadków tego zdarzenia w rozmowie z TVP Sport wyznał, że to służby eskalowały napięcie, prowokując całe zajście. Kibic, który czekał wspólnie z żoną i synkiem na autografy zawodników Legii, dokładnie widział, co działo się tuż pod stadionem i w jego opinii Legioniści zostali potraktowani niczym zwierzęta. Dodał również, że część piłkarzy "Wojskowych", a także nawet sam prezes Mioduski "dostali po twarzy". Podkreślił również, że zachowanie wobec Legii było po prostu nieakceptowalne. "To była zwykła dyskryminacja. Wojskowych potraktowano jak zwierzęta! Zwykły człowiek nie jest w stanie zrozumieć takich zachowań" - zaznaczył Sebastian Skibicki w rozmowie z TVP Sport. Mateusz Morawiecki reaguje na skandal po meczu Legii Warszawa. Tak tego nie zostawi Wiadomo, że finalnie dwóch piłkarzy Legii zostało przewiezionych na komisariat. Mowa o kapitanie zespołu Josue, a także Radovanie Pankovie, których zakuto kajdankami. Tamtejsza policja postawiła ultimatum - albo obaj wychodzą z autokaru dobrowolnie, albo następuje szturm na pojazd i wszyscy zostają wyprowadzeni siłowo. Ostatecznie udało się takiego scenariusza uniknąć. Wiadomo, że w sprawie interweniował polski konsul, ale według informacji przekazanych przez dziennikarza TVP Sport, Piotra Kamienieckiego, nie był w stanie nic zrobić. Policja nie chciała rozmawiać z urzędnikiem, ponieważ dwaj zatrzymani piłkarze nie są Polakami.