W pierwszej kolejce obie drużyny zapewniły swoim kibicom bardzo ofensywne widowiska. Legia wygrała 3:2 z Aston Villą, a AZ przegrał 3:4 ze Zrinjskim Mostar, choć do przerwy Holendrzy prowadzili już 3:0. Po tym, w jakim stylu jedni i drudzy przywitali się z Europą, część kibiców miała chrapkę na kolejny strzelecki festiwal, ale tym razem piłkarze zaprezentowali więcej odpowiedzialności w obronie. O wyniku zadecydowała jedna bramka. Gra w Europie uspokoiła księgowych Legii. "Teraz jesteśmy stabilni" Warto jednak dodać, że Legia bliska była rozpoczęcia tego meczu niemal dokładnie tak, jak zrobiła to dwa tygodnie temu w starciu z Anglikami. Wówczas już w trzeciej minucie do siatki trafił Paweł Wszołek, a tym razem w piątej - Tomas Pekhart. Zanim jednak Czech na dobre rozpoczął świętowanie bramki, sędzia zasygnalizował pozycję spaloną doświadczonego napastnika. Jak wykazały powtórki - słusznie. AZ - Legia: Spokojna pierwsza połowa "Wojskowi" postraszyli na wstępie gospodarzy, ale nie byli w stanie pójść za ciosem. AZ, zgodnie zresztą z zapowiedziami ekspertów, przejął więc szybko inicjatywę i utrzymywał się przy piłce zdecydowanie dłużej niż wicemistrzowie Polski. O konkretach mowy jednak nie było, dzięki czemu warszawianie wraz z upływem kolejnych minut wydawali się czuć coraz pewniej. Grabara wyśmiał go w internecie. Teraz stanął naprzeciw Legii Podopieczni Kosty Runjaica sprawdzali, na jak wiele pozwolą im miejscowi. Raz po raz starali się podchodzić pod bramkę Mathew Ryana i oddawać w jej kierunku strzały. Nie mogli przy tym zapominać, że w ataku AZ występuje Vangelis Pavlidis - wicelider klasyfikacji strzelców Eredivisie, który w siedmiu meczach ustrzelił dziewięć goli. Kiedy drużyna z Alkmaar szturmowała strefę obronną gości, Grek za każdym razem był centralnym punktem, absorbującym najwięcej uwagi defensorów. Do przerwy żaden z bramkarzy jednak nie skapitulował. Liga Konferencji Europy: Legia grała pół godziny w przewadze Wspomniany snajper dał o sobie znać w 52. minucie. Gospodarze zaatakowali lewym skrzydłem, dośrodkowana piłka trafiła na głowę Daniego de Wita, który strącił ją właśnie do Greka. Ten zaś, będąc tuż przed Kacprem Tobiaszem, nie pomylił się i otworzył wynik. Piłkarze Legii mieli prawo czuć się zawiedzeni - do tej pory prezentowali się bowiem dobrze, tymczasem jeden błąd znacznie skomplikował ich sytuację. Niespełna kwadrans później AZ sam podał warszawianom pomocną dłoń. Brzydki faul popełnił Mayckel Lahdo, a arbiter pokazał młodemu Szwedowi bezpośrednią czerwoną kartkę. W takich okolicznościach bezcenne okazuje się doświadczenie zespołu w trudnych, europejskich bojach. Holendrzy nie spanikowali, grając w dziesiątkę - mądrze się bronili, a kiedy tylko nadarzała się okazja, przenosili grę na połowę Legii, szukając okazji strzeleckich. Ostatecznie na tablicy wyników nic się już nie zmieniło: AZ wygrał 1:0. Jakub Żelepień, Interia