Legia Warszawa przegrała mecz drugiej kolejki fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, ale w obliczu wydarzeń, do jakich doszło po zakończeniu tego spotkania, wynik końcowy i kwestie sportowe schodzą na dalszy plan. Według relacji osób obecnych na miejscu, po zakończeniu spotkania, z niewyjaśnionych przyczyn, holenderskie służby zamknęły stadion, aby nikt nie mógł się z niego wydostać. Stało się to w czasie, w którym wyjść mogli wyłącznie kibice Legii Warszawa. Decyzja miała zostać podjęta z uwagi na kwestie bezpieczeństwa. Jednak już wtedy część piłkarzy Legii znajdowała się w autokarze, który stał kilka metrów od wyjścia ze stadionu. Ich środek transportu był otoczony z każdej strony przez policję, gdy w jego pobliżu znalazła się grupa kibiców gości, chcąca zrobić zdjęcie ze swoimi ulubieńcami. Brutalny atak holenderskiej policji. Mateusz Morawiecki reaguje na skandal Holenderska policja uznała, że złamane zostały zasady bezpieczeństwa i zareagowała w bardzo agresywny sposób. Skończyło się pobiciem kilku członków delegacji Legii Warszawa, w tym prezesa Dariusza Mioduskiego i trenera od przygotowania motorycznego Bartosza Bibrowicza. Dodatkowo służby rozkazały dwóm piłkarzom, Josue i Radovanowi Pankowowi, opuszczenie autokary pod groźbą szturmu na pojazd. Obaj zostali aresztowani i odwiezienie do Amsterdamu. Wspomniany wcześniej prezes Mioduski miał podążyć za nimi taksówką. Całą sytuację można określić jako jeden z największych skandali, jaki dotknął Legię Warszawa w całej jej historii. Z samego rana dnia następnego na opisywane zdarzenia zareagował premier Rzeczypospolitej Polskiej Mateusz Morawiecki. Szef rządu zakomunikował, że za jego poleceniem sprawą obecnie zajmuje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W tym momencie sytuacja jest rozwojowa. Możemy przewidywać, że głos w sprawie w niedalekiej przyszłości zabierze jeszcze niejedna instytucja, w tym Legia Warszawa, ale trudno powiedzieć, jaki będzie finał skandalu, który wydarzył się w czwartkowy wieczór pod stadionem AZ Alkmaar.