Partner merytoryczny: Eleven Sports

Czas wielkich sukcesów minął. Idzie nowe w polskiej lekkoatletyce. "Trzeba zacząć budować"

Polska lekkoatletyka ma już za sobą czas wielkich sukcesów. Przez ostatnich kilkanaście lat byliśmy przyzwyczajeni do zdobywania wielu medali przez naszych reprezentantów, ale wygląda na to, że ten czas powoli się kończy. Potwierdził to w rozmowie z Interia Sport Tomasz Majewski, wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą. - To była też wypadkowa wielu rzeczy. W tym także świetnego pokolenia, które niestety dzisiaj powoli żegnamy. Wracamy teraz do normy - tak mówił o sukcesach w igrzyskach olimpijskich w Tokio, z których nasi lekkoatleci przywieźli aż dziewięć medali.

Polska sztafeta w Eugene
Polska sztafeta w Eugene/JIM WATSON/AFP

Z igrzysk olimpijskich w Paryżu polska lekkoatletyka wróciła tylko z jednym brązowym medalem Natalii Bukowieckiej na 400 metrów. Gdy zestawia się to z wielkim sukcesem w Tokio, to mamy gigantyczny zjazd.

- Kibice mają oczywiście do tego prawo, ale nie może patrzeć na polską lekkoatletykę przez pryzmat igrzysk olimpijskich w Tokio - przyznał Tomasz Majewski, wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, w rozmowie z Interia Sport.

Tomasz Majewski: Ustalenie strategii organizacji igrzysk jest bardzo trudne. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Tomasz Majewski: wracamy do normy i wyniki to pokazują

Dwukrotny mistrz olimpijski, a obecnie działacz lekkoatletyczny, przyznał, że najbliższy sezon będzie trudny i trzeba będzie się liczyć z cięciami. Jednocześnie trzeba zacząć myśleć o budowaniu systemu, który dam nam znowu medale za kilkanaście lat.

Tomasz Kalemba, Interia Sport: Wygląda na to, że idzie nowe w polskiej lekkoatletyce. Za nami już chyba czas wielkich sukcesów, co pokazuje ten rok. Z ostatnich mistrzostw Europy nasi zawodnicy przywieźli sześć medali i był to najgorszy występ od wielu lat. Z igrzysk tylko jeden. Tak źle też dawno nie było. Pojawiły się za to sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych, co daje nadzieję.

Tomasz Majewski: - To był dla polskiej lekkoatletyki poprawny sezon. Ani dobry, ani zły. Kibice mają oczywiście do tego prawo, ale nie można patrzeć na polską lekkoatletykę przez pryzmat igrzysk olimpijskich w Tokio. Tam nasza ekipa zdobyła dziewięć medali, w tym cztery złote. Ten wynik nie odzwierciedlał rzeczywistego poziomu tej dyscypliny w naszym kraju. To był wynik ponad stan, z którego oczywiście bardzo się cieszyliśmy. To była też wypadkowa wielu rzeczy. W tym także świetnego pokolenia, które niestety dzisiaj powoli żegnamy. Wracamy teraz do normy. I te wyniki to pokazują.

Nie tylko w lekkoatletyce, ale w ogóle w sporcie, wszystko przebiega w pewnych fazach. Popatrzyłem na statystyki z pewnym dystansem i zauważyłem, że w polskiej lekkoatletyce jest taka 20-letnia faza. Teraz zatem musimy zacząć budować coś, co może nam zagrać za 12-16 lat. Tak to działa w sporcie

~ Tomasz Majewski dla Interia Sport

Przed nami kolejne czterolecie do igrzysk. Czy w związku z tym zapowiadają się duże zmiany w sztabach szkoleniowych?

- Zobaczymy. Na razie czekamy na budżety, bo one decydują o wielu rzeczach. Zmiany na pewno będą. To normalne, że po sezonie, a tym bardziej po cyklu olimpijskim, wyciąga się wnioski. Wielu lekkoatletów zmienia trenerów i to jest normalna kolej rzeczy. Idzie nowe. Wszystkie rzeczy, które normalnie dzieją się po igrzyskach, zatem nastąpią. Będzie reorganizacja sztabów i kadr. Wiadomo, że będą cięcia, ale jeszcze nie wiemy, na jaką skalę. Przyszły sezon będzie dla nas trudny, bo nie tylko będzie długi, ale też będzie drogi. Na koniec mamy mistrzostwa świata w Tokio i na nie musimy mieć sporo środków. Oczywiście damy radę. Szkolenie w żadnym wypadku nie jest zagrożone. Trzeba będzie tylko je przeorganizować, dostosowując do budżetu, jakim będziemy dysponować.

Zimą będą aż dwie duże imprezy halowe, bo mistrzostwa Europy w Apeldoorn i mistrzostwa świata w Nankinie. Któraś z nich będzie miała priorytet?

- Bardziej będą to mistrzostwa Europy. Mistrzostwa świata w Nankinie są w trudnym terminie. Ktoś tam na pewno pojedzie, ale nie będzie to duża ekipa. Trzeba pamiętać, że na początku maja w Chinach mamy też World Relays. Bardzo trudno będzie to wszystko pogodzić. Zapowiada się dziwny sezon.

Macie już doświadczenie związane z tym, jak przygotować się na docelową imprezą, która jest bardzo późno. Mistrzostwa świata w Tokio odbędą się w połowie września, w mistrzostwa świata w Dosze w 2019 roku były jeszcze później. Przed igrzyskami w Tokio sprawdziliście też warianty z aklimatyzacją. Nie powinno być zatem problemu.

- Przed mistrzostwami świata udamy się na zgrupowanie aklimatyzacyjne dokładnie w to samo miejsce, co przed igrzyskami w Tokio. To miejsce jest przez nas sprawdzone. Mamy już bardzo dawno zaklepany tam pobyt. To, co nam się sprawdziło przed igrzyskami w Tokio, będzie zatem powtarzane. Tyle że igrzyska były jednak znacznie wcześniej.

Dla polskiej lekkoatletyki to trudny czas, bo odeszło wielu znakomitych zawodników. Teraz to zadanie dla trenerów, by jak najszybciej wpasować w to wszystko młodzież. Taką sytuację przerabialiśmy już wiele razy.

- Nie tylko w lekkoatletyce, ale w ogóle w sporcie, wszystko przebiega w pewnych fazach. Popatrzyłem na statystyki z pewnym dystansem i zauważyłem, że w polskiej lekkoatletyce jest taka 20-letnia faza. Teraz zatem musimy zacząć budować coś, co może nam zagrać za 12-16 lat. Tak to działa w sporcie.

Po tym sezonie słychać od lekkoatletów i trenerów, że świat nam odjechał w ostatnim czteroleciu. Przecież na igrzyskach w Tokio to my wyprzedziliśmy technologicznie świata, a teraz znowu odstajemy. Dlaczego?

- Wtedy trafiliśmy z niektórymi rzeczami, z którymi inni mieli problem. Teraz, żeby dogonić świat, trzeba przede wszystkim w to uwierzyć. W wielu sytuacjach to jest problem mentalny. Nie wszyscy wierzą w to, że mogą robić pewne rzeczy, ale jednak cały świat jakoś to robi. Lekkoatletyka bardzo się nam zdemokratyzowała. I to jest problem, ale nie tylko nasz. Byłem na spotkaniu europejskich potęg lekkoatletycznych w Paryżu i okazuje się, że wszyscy mają ten sam problem. I tu pieniądze nie grają roli. Po prostu mamy taki, a nie inny materiał ludzki. Tymczasem cały świat chce medali i je zdobywa. Przez lata byliśmy przyzwyczajeni do tego, że mamy pewne swoje konkurencje, ale nagle okazuje się, że już tak nie jest. Zmienia się geografia światowej lekkoatletyki. I z tym nie wygramy. To jeden z sukcesów globalnej lekkoatletyki. Dla nas to jest duży problem, bo my na tym tracimy. Mieliśmy jeden medal w igrzyskach w Paryżu. I w porządku. Tyle że Francuzi, którzy byli gospodarzami, też mieli jeden medal w lekkoatletyce, a budżet mieli wielokrotnie większy od nas. Materiał ludzki też mają lepszy. Jak widać, to się nie przekłada. Całą lekkoatletykę zabijają Stany Zjednoczone, które koszą medale. Nawet w tych konkurencjach, w których kiedyś nie istnieli. Z tym nie wygramy.

Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Interia Sport

Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek/BEN STANSALL/AFP
Anita Włodarczyk/ANDRZEJ IWANCZUK / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP
Paweł Wojciechowski/AFP
Tomasz Majewski/Tomasz Jastrzębowski/Reporter
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem