King Szczecin prowadził ze Śląskiem Wrocław już 3:0, ale obrońcy tytułu mistrzowskiego wygrali dwa kolejne mecze i przegrywają już tylko 2:3 w serii do czterech wygranych. Zwycięzcy tej serii zostaną mistrzami Polski w koszykówce. Dzisiejszą wygraną 82:70 wrocławianie osiągnęli mimo kontuzji trzech podstawowych rozgrywających - Justina Bibbsa, Vasy Pusicy i Łukasza Kolendy. W tej sytuacji bohaterem został rezerwowy przeważnie Jakub Karolak, który sześć razy trafił za trzy punkty - razem 22 punkty. Najskuteczniejsi początkowo byli liderzy obu zespołów: bohater meczu numer cztery Jeremiah Martin (łącznie aż 29 punktów) i Alex Hamilton. Po serii 8:0 dla Kinga i przechwycie Filipa Matczaka, goście wyszli na prowadzenie, które wzrosło nawet do pięciu punktów. Dobrą passę szczecinian przerwał oczywiście Martin rzutem za trzy punkty. Kwartę i połowę zakończył celny rzutem za trzy punkty Bryce Brown, rozgrywający Kinga który wrócił do gry bez kontuzji. Śląsk miał w pierwszej połowie aż 14 strat i przegrywał sześcioma punktami - 29:35. Tuż po przerwie po trzech (!) kolejnych trójkach Jakuba Karolaka (w poprzednim meczu w ogóle nie zagrał, teraz dostał szansę z powodu kontuzji Justina Bibbsa, Łukasza Kolendy i Vasy Pusicy) Śląsk wrócił do meczu i wyszedł na prowadzenie. Pod koniec trzeciej kwarty wreszcie obudził się DJ Mitchell, który doprowadził do sześciopunktowego prowadzenia 53:47. Tak jak w poprzednim meczu trzecia kwarta zdecydowanie na rzecz WKS - 24:12. W czwartej kwarcie wreszcie uaktywnił się reprezentant Polski, Aleksander Dziewa który był skuteczny pod tablicami. Fantastycznym "slum dunkiem" popisał się Zac Cuthbertson, ale dłużny nie pozostał Karolak i trafił szóstą (!) trójkę - WKS prowadził ośmioma punktami na 4,5 minuty przed końcem meczu. Ostatecznie Śląsk wygrał 82:70, a kolejny mecz odbędzie się w Szczecinie. King prowadzi w serii 3:2. Śląsk Wrocław – King Szczecin 82:70 (14:15, 15:20, 24:12, 29:23) Maciej Słomiński, INTERIA