Partner merytoryczny: Eleven Sports

Z przymrużeniem oka: Fonfara w TV? A po co?!

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Zapraszamy na cotygodniowy przegląd wydarzeń ze świata sportów walki w wersji light. Tradycyjnie mamy dla Was parę smaczków. Świat wielbił w ostatnich dniach Mariusza Wacha, bo nie dał się zabić w ringu, Dereck Chisora zakończył i wznowił sportową karierę, David Haye popisywał się gołym tyłkiem, a walki o pas IBO Andrzeja Fonfary nie pokazała żadna telewizja. No bo po co?

Dereck Chisora znów o sobie przypomniał
Dereck Chisora znów o sobie przypomniał/AFP

Wtorek, 13.11. Zacznę od krótkiego wstępu. Mam wiele szacunku do Mariusza Wacha za jego walkę z Władimirem Kliczką. Wielu go skreślało, a facet dał radę i dotrwał do końcowego gongu. Ale szału można dostać czytając kolejne wywody o "moralnym zwycięstwie" naszego pretendenta. Ludzie, w sporcie nie ma "moralnych zwycięstw", nie ma też "zwycięskich remisów" ani "minimalnych spalonych". Są wygrani i przegrani. I kropka. Dobrze, że wie o tym sam Wach, bo on nie owijał w bawełnę po porażce. Powiedział, że dał z siebie wszystko i przeprosił za porażkę. Czyli zachował się jak mężczyzna.

Środa, 14.11. Dereck Chisora poczuł się prawdopodobnie niedopieszczony przez media i ogłosił, wzorem Davida Haye, zakończenie kariery. "Hayemaker" też błysnął. W popularnym w Wielkiej Brytanii reality show, w którym wraz z innymi gwiazdkami ma przeżyć w australijskiej dżungli, pokazał światu...goły tyłek.

Czwartek, 15.11. Chisora w ringu wypadł mizernie na tle "Haymakera", ale jest coś, w czym bije go na głowę! To czas, w jakim wytrzymał na emeryturze. Po zaledwie dobie spędzonej w bujanym fotelu z kotem na kolanach Dereck zdementował plotki o zakończeniu kariery i obwieścił powrót do świata boksu. Czego to ludzie nie wymyślą, żeby tylko w mediach zaistnieć?  No ale skoro z ostatnich pięciu walk wygrał tylko jedną, to rzeczywiście powinien wziąć się w garść lub rozważyć zmianę zawodu.

Piątek, 16.11. W dalekim Chicago Andrzej Fonfara został mistrzem świata federacji IBO w wadze półciężkiej. Co na to polskie telewizje? Nic, w końcu co tydzień nasi sportowcy osiągają podobne sukcesy, więc po co się przejmować kolejnym pasem jakiegoś boksera?!

Sobota, 17.11. Napompowany do granic wytrzymałości balon pod nazwą Seth Mitchell pękł z wielkim hukiem. Gość miał być postrachem ringów i już niebawem zjeść na śniadanie braci Kliczko. Skończyło się na sromotnej klęsce w konfrontacji z  Johnathonem Banksem. Banks to twardy rzemieślnik, którego kiedyś w niższej wadze znokautował Tomasz Adamek. Teraz Amerykanin coś przebąkuje o rewanżu z "Góralem", a na pytanie o walkę z młodszym Kliczką, którego...trenuje, tylko się uśmiecha.

Niedziela, 18.11. Przeciętny Kowalski na hasło MMA jednym tchem wymienia Mariusza Pudzianowskiego, Mameda Chalidowa czy Jana Błachowicza. Ale nie samym KSW człowiek żyje, chociaż czekam na kolejną galę bardziej niż na Mikołaja. Tymczasem w amerykańskim Kingston w Rhode Island zaledwie 20-letni Marcin Held pokonał doświadczonego Richa Clementiego i wskoczył do finału prestiżowego turnieju Bellatora w wadze lekkiej.

Marcin zaczął walczyć zawodowo jak miał 16 lat. Jak ja miałem 16 lat to grałem na komputerze, czasem też w kosza w szkolnej drużynie, nieudolnie wyrywałem laski i panicznie bałem się kartkówek z fizyki. Held w tym wieku nie bał się walczyć z dwukrotnie starszymi od siebie zawodowcami. Czapki z głów! 

Autor: Dariusz Jaroń

***

Ruszamy w INTERIA.PL z nowym cyklem artykułów. W każdy poniedziałek będziemy podsumowywać wydarzenia minionego tygodnia związane ze sportami walki z przymrużeniem oka. Bo nie samą walką człowiek żyje. Miłej lektury!

Nie masz dość? Przeczytaj poprzednie odcinki cyklu:

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje