To była fantastyczna walka, co najmniej tak samo dobra, jak trzy poprzednie. Dwaj godni siebie rywale, z których nie sposób wskazać lepszego w nocy z soboty na niedzielę spotkali się po raz czwarty i tym razem "Dinamita" wreszcie dopiął swego - brutalnie znokautował przeciwnika i odniósł pierwsze zwycięstwo w serii, być może otwierając tym samym drogę do piątej walki. "Pacman" miał niewielką przewagę w pierwszych dwóch odsłonach, ale w trzecim starciu po raz pierwszy wylądował na deskach - po kapitalnym, piekielnie mocnym i precyzyjnym prawym sierpowym Meksykanina. Filipińczyk powstał i szybko doszedł do siebie, ale zaczęła rysować się delikatna przewaga Marqueza. Po czterech rundach wszyscy sędziowie punktowali 38-37 dla "Dinamity", jednak Pacquiao nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. W piątej odsłonie był już sobą i skontrował Juana swoim firmowym lewym. Cios nie był szczególnie mocny, ale Marquez i tak nie zdołał go ustać i musiał podeprzeć się ręką. Ten nokdaun uskrzydlił Manny'ego, który zaczął przechylać szalę na swoją stronę. Coraz bardziej rozbijał przeciwnika i jeszcze kilka razy zdołał go zranić, choć Marquez nie lądował więcej na deskach. W szóstej rundzie trwała totalna ofensywa Pacquiao, który dominował i przestawiał w ringu dzielnego Meksykanina. Kiedy wydawało się, że Juan Manuel jest zraniony, nieostrożny "Pacman" nadział się na perfekcyjną kontrę i momentalnie stracił przytomność. Filipińczyk upadł na twarz i długo się nie podnosił. W chwili nokautu prowadził u wszystkich sędziów 47-46, a feralna szósta odsłona była zdecydowanie najlepszą w jego wykonaniu. Tymczasem zakrwawiony, porozbijany, ale niezwykle waleczny Marquez mógł świętować swoje upragnione zwycięstwo. Wszystkie ciosy: Pacquiao - 94 z 256 (37%) Marquez - 52 z 246 (21 %) Ciosy proste przednią ręką: Pacquiao - 26 z 108 (24%) Marquez - 11 z 96 (11%) Ciosy mocne: Pacquiao - 68 ze 148 (46%) Marquez - 41 ze 150 (27%)