Polskie kluby toną w długach. O problemach finansowych mówi się m.in. w kontekście takich ośrodków jak Gorzów czy Tarnów, ale lista jest długa. Za chwilę zacznie się proces licencyjny, a niektórzy działacze będą musieli nieźle się napocić, aby na czas spłacić zadłużenie. Nie wiadomo też, czy przetrwa Orzeł Łódź, z którego chce wycofać się Witold Skrzydlewski. To wszystko sprawia, że wielu zawodników z uznanym nazwiskiem może pozostać bez klubu. W najgorszym wypadku będą musieli zgodzić się na jazdę za niższe niż do tej pory stawki. Dawniej kluby zabijały się o tych zawodników Wszystko wskazuje na to, że kilka ex-żużlowych gwiazd będzie zmuszona zakończyć kariery. Najgłośniej w tym kontekście mówi się o Krzysztofie Kasprzaku. Były wicemistrz świata z 2014 roku miał rzucić jasny przekaz - albo dostanie kontrakt na poziomie 8 tys. złotych za punkt i 800 tys. złotych za punkt, albo zakończy karierę. Raczej nie ma większych szans, aby ktoś skusił się na umowę na takim poziomie. Kasprzak był ostatnio cieniem zawodnika z najlepszych lat. Nie ma też już większej motywacji do uprawiania sportu. To wszystko zmierza w jedną stronę. Z kolei 48-letni Grzegorz Walasek chętnie nadal pościgałby się i to za znacznie mniejsze pieniądze. Jego problemem jest jednak metryka. Kluby wolą młodszych, rozwojowych zawodników. Były mistrz Polski może mieć więc duży problem ze znalezieniem pracodawcy. Podobnie jak Tomasz Gapiński, który także chciałby dalej jeździć na żużlu. Na razie czeka na wyjaśnienie przyszłości jego dotychczasowego klubu z Łodzi. W grze podobno jest też Polonia Piła. Zarabiał miliony, a dziś nie ma klubu Słowem uzupełnienia dodajmy, że już jakiś czas temu podobny los co wyżej wymienionych spotkał Rune Holtę - matadora żużlowych torów. Kto wie, czy wkrótce nie dołączy do niego Nicki Pedersen. Były mistrz świata to wielka osobowość. Po mimo całej gamy kontuzji ciągle chce jeździć. - Stać mnie na jeden, góra dwa sezony - mówi sam zainteresowany. Problem jednak w tym, że nie ma chętnych na jego usługi. Na razie wysyła smsy po klubach ze swoją ofertą. Pedersen w najlepszym wypadku załapie się do któregoś z dwóch klubów, które uzupełnią skład 2. Metalkas Ekstraligi. O wielkich pieniądzach może jednak zapomnieć. Za drobne nie pojedzie, ale nie będą to też stawki, do których przyzwyczaił się w ostatnich latach. Pesel okazuje się bezwzględny.