Stal Gorzów udowodniła przed rokiem, że istnieje życie po Bartoszu Zmarzliku. Sezon 2023 podopieczni Stanisława Chomskiego zakończyli co prawda na piątej pozycji, ale drużynę wykończyły kontuzje. Gdyby nie one, prawdopodobnie sięgnęliby po medal. To wszystko sprawiło, że w lokalnym środowisku pojawiło się sporo głosów, że tak naprawdę nie ma sensu tęsknić za mistrzem świata, który jest do zastąpienia. W dodatku jego kontrakt kosztuje miliony złotych. Stal posypała się jak domek z kart Tyle tylko, że już kolejny sezon pokazał, że sportowo drużyna straciła wiele na braku swojego wychowanka - sportowo i wizerunkowo. Dopóki były wyniki niewiele mówiło się o tym, co dzieje się w zaciszach gabinetów i o problemach finansowych klubu. Tymczasem - mniej więcej po pamiętnym walkowerze w meczu przeciwko GKM-owi Grudziądz, dobry trend dla podopiecznych (wtedy jeszcze) Stanisława Chomskiego załamał się. Zaczęła się równia pochyła, a trupy z szafy wypadały jeden po drugim. Dzisiaj Stal musi walczyć o to, aby dostać licencję na przyszłoroczne rozgrywki. Władze klubu muszą spłacić zadłużenie, a do tego mają na głowie jeszcze audytorów z miasta, które zainteresowało się kondycją finansową spółki. Skład drużyny na kolejny sezon też nie rzuca na kolana. Ostatnio stało się jasne, że z zespołem pożegna się Jakub Miśkowiak. Kibice gorzowscy z niepokojem przyglądają się całej sprawie. Mogą zapomnieć o powrocie Zmarzlika W tej sytuacji nie ma szans na to, aby rychły powrót Bartosza do Gorzowa stanie się faktem. Mistrz świata odnalazł się w Lublinie bardzo dobrze. Z drużyną zaczął kolekcjonować złote medale. Jest w doskonałych relacjach z prezesem Jakubem Kępą i niezmiennie może liczyć na najwyższy kontrakt w całej lidze. Jak się okazało, długie podróże z rodzinnych Kinic do Lublina też nie okazały się przeszkodą. Obecna umowa Zmarzlika z Motorem obowiązuje do końca sezonu 2025, ale już mówi się, że zawodnik chętnie ją przedłuży. Teoretycznie byłby to dobry moment dla Stali, aby włączyć się w grę o Zmarzlika. W tym samym czasie kończą się bowiem kontrakty Martina Vaculika i Andersa Thmosena, więc można składać drużynę na nowo. Szanse na to są jednak niewielkie, bo raz, że gorzowian nie stać aktualnie na mistrza świata, a dwa - powrót Bartosza do Gorzowa w tym momencie w żadnym wypadku nie jest atrakcyjną opcją. Wszystko wiec wskazuje na to, że tak rozłąka potrwa jeszcze długo. Złośliwi zwracają uwagę, że Zmarzlik w porę ewakuował się z klubu. Czuł pismo nosem, że pewien układ się wypala, a za chwile zaczną się problemy. Wygląda na to, że nie chciał dawać temu twarzy.