PSŻ potrzebował wygranej w Łodzi, aby zachować w miarę duże szanse na utrzymanie. Zastrzeżeń nie można mieć do postawy Norberta Krakowiaka, Aleksandra Łoktajewa oraz Jonasa Seiferta-Salka. Znów poniżej oczekiwań pojechał Antonio Lindbaeck (4+2 w pięciu startach). W dodatku - przy stanie 40:37 dla Orła - byłego stałego uczestnika cyklu Grand Prix podniosło i spowodował upadek kolegi z drużyny. Decyzja nie mogła być inna niż wykluczenie. Po otrzymaniu wykluczenia Lindbaeck uśmiechnął się do kamery i pokazał kciuk w górę. Wyszło to trochę niezręcznie. Nawet eksperci stacji Canal+ zastanawiali się, czy to nie był ironiczny gest w kierunku sędziego. Tylko co miał zrobić arbiter? Żużlowiec PSŻ-u w pełni zasłużył na wykluczenie. Szwed postawił Seiferta-Salka w bardzo trudnej sytuacji. Osamotniony Duńczyk przegrał z parą gości i marzenia poznaniaków o zwycięstwie pękły jak bańka mydlana. PSŻ po dwunastu kolejkach zamyka ligową tabelę. W dwóch ostatnich meczach zespół prowadzony przez Adama Skórnickiego zmierzy się z Enea Falubazem (u siebie) oraz Trans MF Landshut Devils (na wyjeździe). Lindbaeck miał być liderem. Na to liczył prezes PSŻ nie miał zbyt wielu opcji do wzmocnienia drużyny po wywalczeniu awansu na zaplecze PGE Ekstraligi. Lindbaeck był kreaowany na jednego z liderów. Gdy kibice dość sceptycznie przyjęli ten transfer, to prezes klubu Jakub Kozaczyk w mediach społecznościowych przekonywał, że ten doświadczony Szwed będzie w dziesiątce najskuteczniejszych zawodników całej ligi. Na razie jednak jest sklasyfikowany dopiero na 27. miejscu ze średnią biegową 1,686. Od zawodnika z przeszłością w Grand Prix oczekuje się więcej. A Lindbaeck za chwilę może zaliczyć spadek w Polsce drugi rok z rzędu. W poprzednim sezonie spadł do 2. Ligi Żużlowej ze Startem Gniezno, gdzie również nie zachwycał swoją jazdą (1,692).