Szczere wyznanie polskiej gwiazdy. "Mam w sobie lekki niepokój"
Połamane żebra, mostek i bark - tak wyglądały ostatnie dwa lata w wykonaniu Janusza Kołodzieja. Lider FOGO Unii Leszno więcej czasu spędził podczas rehabilitacji niż na torze. Absencja 40-latka przyczyniła się do spadku klubu z PGE Ekstraligi. Teraz są obawy, czy Kołodziej jest już w pełni zdrowy i czy skończy sezon w jednym kawałku. - Mam w sobie lekki niepokój - przyznaje w rozmowie z Interia Sport. Strach wśród kibiców wynika z tego, że ostatnio każdy wypadek 4-krotnego mistrza Polski kończy się fatalnie.

Szymon Makowski, Interia Sport: Czy w Lesznie mogą być spokojni o to, że wrócił stary, dobry Janusz Kołodziej?
Janusz Kołodziej, zawodnik FOGO Unii Leszno: - Pojawiła się radość z jazdy, ale wiem co jeszcze mam do poprawy zarówno w sobie, jak i w motocyklach. Mam w sobie lekki niepokój. Chciałbym lepiej się prezentować i efektywniej się ścigać.
Kołodziej wciąż się rehabilituje, "trochę mnie bark boli"
Abstrahując od zdobyczy punktowych, z czego wynikał styl jazdy w dwóch ostatnich wyścigach?
- Nie do końca mam rozgryziony swój sprzęt. Po prostu pojechałem słabiej, bo nie czułem się na tyle dobrze na tym motocyklu. Nie wynika to jednak z jakiejkolwiek kontuzji, tylko z dopasowania. Męczyłem się.
Czyli ze zdrowiem już wszystko w porządku.
- Cały czas chodzę na rehabilitację. To brzmi poważnie, ale mogę uspokoić, że to są bardzo przydatne ćwiczenia wzmacniające. Niekiedy są też sytuacje, że przesadzimy i wtedy potrzebuję prawdziwej rehabilitacji, żeby barki od nowa porozciągać. Jak dostaną za dużo siły i mocy, to mam potem ograniczoną ruchomość. Nawet po robieniu sesji zdjęciowych z kibicami trochę mnie bark boli. Temat jest jednak zamknięty.
Ponowna zmiana toromistrza w Lesznie, przyznał rację prezesowi
Wyciągnęliście wnioski z poprzedniego roku? Wówczas przyznał pan, że trzeba było posłuchać prezesa i dosypać gliny przed sezonem.
- Mamy w zanadrzu gotowy materiał, jeśli chcielibyśmy jeszcze coś dosypać. Natomiast uważam, że na razie nie trzeba, ponieważ tor jest dużo lepszy. Miejmy jednak na uwadze, że jeszcze nie przyszło lato. Dopiero wtedy się okaże jak on się zachowuje przy pełnym słońcu.
Na razie żadnych obaw nie ma.
- Póki co jeden dzień padał deszcz i nawierzchnia zachowała się odpowiednio. Patrzymy na prognozy i w połowie przyszłego tygodnia mogą być opady, więc sparing z Rybnikiem może się nie odbyć. Wówczas znów zobaczymy jak ta nawierzchnia się zachowuje. Prawdziwy test będzie jednak latem, kiedy nastanie ponad 20 stopni. Wtedy zadecydujemy czy podjąć dalsze kroki.
Kto teraz będzie za to odpowiedzialny?
- Na pewno Rafał Okoniewski będzie mógł w spokoju zająć się swoją funkcją. W tamtym roku musiał włożyć wiele pracy w przygotowanie toru. Teraz mamy świetnego toromistrza, który ogarnia tę kwestię. Przy okazji są osoby z ubiegłych lat Łukasz i Dawid. To są nasze asy w rękawie. Nie da się ukryć, że najwięcej do gadania będzie miał Rafał. Musi zebrać wszystkich zawodników do kupy i ustalić wspólny plan działania. Mam wrażenie, że już w tamtym roku wiedzieliśmy czego oczekujemy. Teraz powinno być podobnie.
Brzmi to obiecująco.
- Trzeba pamiętać, że na początku treningu jeździmy pojedynczo. Wtedy ten tor inaczej się odsypuje. Kiedy organizujemy sparing to mamy warunki meczowe i jest to najlepszy wyznacznik. Dopiero dziś mogliśmy wysnuć wiarygodne wnioski, jak sprzęt się zachowuje. Dało mi to do myślenia, że jeszcze muszę wprowadzić kilka zmian w sobie i w motocyklu.
Polak odkrywa kulisy, "wypadłem z obiegu"
Fachowcy twierdzą, że dyspozycja na pierwszych treningach i sparingach nie ma znaczenia. Że są to najczęściej kółka na starych silnikach, których i tak nie użyjecie podczas meczu.
- Osobiście próbowałem starych i nowych. Szczerze jeśli nie masz wyczucia, to i tak nie zrobi ci to różnicy. W moim przypadku trzeba jak najwięcej jeździć. Trochę wypadłem z obiegu, ale do wszystkiego potrzeba czasu.
Czyli teraz musi pan trenować dzień i noc.
- Jazda na okrągło każdego dnia też nie ma sensu. Dochodzi wtedy do przemęczenia organizmu, więc i tak nie wykonam tego co sobie założyłem. Jeśli chodzi o sparingi, ten wynik na pewno coś oddaje, ale z perspektywy zawodnika nie jest to najważniejsze. Trzeba próbować kilka jednostek, a nie katować jeden silnik, bo on nam daje zwycięstwa. Sparingi są od testowania na tle rywali oraz imitują nam warunki meczowe.
Nadal jest pan wierny silnikom Ashleya Hollowaya? Czy może pojawiły się pojedyncze jednostki popularnego w Lesznie Petera Johnsa?
- Mam bardzo dobre relacje z Ashleyem Hollowayem. Cały czas korzystam z jego usług. Nawet jeśli chcę coś przetestować czy dokonać sporej zmiany, to jest mi dzięki temu dużo łatwiej. Bazujemy na utartych schematach. Idzie to bardzo szybko i czytelnie.
Kołodziej miał wyrzuty sumienia, "olałem go"
Macie w swoim składzie 16-letniego debiutanta. Większość twierdzi, że spadek Unii spadł mu z nieba.
- Gdy jesteśmy na początku swojej kariery, to im gorsza liga, tym lepiej dla nas. Na pewno będzie mu łatwiej, niż bylibyśmy w Ekstralidze.
Młodzi chcą się uczyć, a przede wszystkim pracować?
- Kacper często rozmawia i samemu przekazuje swoje odczucia. Wymieniamy się spostrzeżeniami i korzystają na tym obie strony. Miałem dziś taką sytuację, że przyszedł do mnie Emil Konieczny. Zapytał mnie o coś, ale trochę w cudzysłowie go "olałem".
Dlaczego?
- To znaczy sam miałem zagwozdkę, w którą stronę pójść. Nie byłem też pewien czy w ogóle wyjedzie na tor, więc stąd wynikała ta reakcja. Skoro pojechał, to teraz tym bardziej możemy wymienić się uwagami. Może niepotrzebnie się przejąłem, że nie poświęciłem mu tej chwili czasu, ale miałem tez swoje zajęcie. Miałem po prostu taki moment, że wolałem w samotności podłubać przy motocyklu.
To pana wyróżnia.
- Wolę czasem nie dywagować, dopóki nie jestem czegoś pewien.