Partner merytoryczny: Eleven Sports

Awantura tuż przed startem ligi. Tak źle nie było od dawna

Choć dopiero marzec, polski żużel zaliczył już poważne wpadki wizerunkowe. Kluby nie sprostały organizacyjnie pierwszym meczom sparingowym po zimowej przerwie. Brak sprzedaży biletów online, problemy z niedziałającą transmisją pay-per-view czy zamknięcie stadionowych bram tuż przed nosami kibiców – to tylko niektóre z ubiegłotygodniowych kompromitacji. Tak źle nie było od dawna. Kibice są wściekli i mają tego dość.

Kibice PSŻ Poznań.
Kibice PSŻ Poznań./Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

Polska utrzymuje światowy żużel, wyznacza trendy i płaci najwięcej. Niektóre kluby jednak wciąż swoim zachowaniem przypominają półprofesjonalne twory. Kilka z nich nie udźwignęło organizacyjnie pierwszych meczów sparingowych po zimowej przerwie. 

Problemy z transmisją Unii Leszno, złożono reklamacje

Zaczęło się od niedziałającej transmisji FOGO Unii Leszno z Orlen Oil Motorem Lublin. Zainteresowanie było ogromne, bo w pewnym momencie strumień przebił barierę tysiąca widzów. Klub otrzymał kilkadziesiąt reklamacji, choć całkowitą liczbę osób, które nie były w stanie obejrzeć spotkania, szacuje się na o wiele większą.

Spora grupa machnęła na to ręką. Nie spodziewali się bowiem zwrotu pieniędzy, tylko darmowej przepustki na transmisję z Memoriału Alfreda Smoczyka. Te zawody nie były w ich obszarze zainteresowań. Swego rodzaju policzkiem w stronę kupujących było opublikowanie zapisu wideo na platformie YouTube tuż po zakończonym treningu punktowanym.

W Poznaniu zamknięto bramy przed nosami kibiców

Na kolejny skandal długo nie trzeba było czekać. Dwa dni później klub z Poznania zamknął bramy przed nosami swoich kibiców. Sparing z toruńską drużyną nie był imprezą masową, więc zgodnie z prawem PSŻ nie mógł wpuścić więcej, niż 999 osób na stadion. Chętnych było co najmniej dwa razy tyle. Rzesza ludzi stała w pełnym słońcu w kolejkach, a na końcu musiała udać się do domu.

Nie przeprowadzono także sprzedaży biletów przez internet. Jedyną możliwością był zakup na miejscu. Nie było również żadnej informacji o tym, że liczba miejsc będzie ograniczona. Organizatorzy tłumaczą, że nie spodziewali się takiego zainteresowania. Informację o ograniczonej puli biletów należało jednak przekazać.

Ogromne kolejki w Gnieźnie, działała tylko jedna kasa

Brak sprzedaży wejściówek online występował również w Gnieźnie. Na szczęście zawody zgłoszono jako imprezę masową, jednak ze względu na stacjonarną sprzedaż biletów nie udało się uniknąć ogromnych kolejek. Na stadionie otwarto tylko jedną kasę.

Choć w głównej mierze to wina kibiców, że przyszli na ostatnią chwilę, to Start mógł się tego spodziewać, skoro kupno biletu możliwe było wyłącznie stacjonarnie. Uruchomienie tylko jednej kasy wynika natomiast z oszczędności. Kluby szukają przeróżnych możliwości, żeby tylko wydać jak najmniej pieniędzy.

Powód takich działań jest złożony, lecz największym problemem są budżety, które w ponad 70% przeznaczane są na wypłaty zawodników. Prezesi licytują się między sobą, podbijając stawki, a finalnie na tym tracą. Stają na głowie, żeby tylko zdobyć pieniądze dla zawodnika, którego za rok może nie być w ich drużynie. Przez to bardzo często nie szukają pracowników na umowę o pracę, tylko wolontariuszy.

Jakub Kozaczyk, prezes PSŻ-u Poznań świętuje awans do półfinału z kibicami/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Kibice Startu Gniezno/Aleksandra Gandurska/Flipper Jarosław Pabijan
Zawodnicy FOGO Unii Leszno dziękują kibicom za doping/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje