Torunianie wygrali u siebie zaledwie 46:44 i gdyby nie przepis o lucky loserze, mogliby bardzo drżeć o awans do półfinału. W obecnej sytuacji jednak mają na to spore szanse, bo będą z pewnością mieć lepszy bilans niż Unia Leszno (która zapewne przegra z Motorem) i mogą śmiało liczyć na korzystniejszy niż ten Betard Sparty Wrocław. Mistrzowie Polski przegrali z Włókniarzem u siebie, więc trudno oczekiwać, by coś zdziałali na wyjeździe. Apator nie był w stanie wykorzystać osłabienia Stali nawet mimo posiadania czterech uczestników GP. Jack Holder, Paweł Przedpełski, Robert Lambert i Patryk Dudek powinni dawać gwarancję sukcesu sportowego, a tymczasem liczyć można tylko na Lamberta i Dudka. Przedpełski ma mieszane występy, a to co wyprawia Holder nie mieści się w głowie. Jego dni w Toruniu są policzone, podobnie zresztą rok temu było ze starszym bratem Jacka. Stal czeka na powroty Niemal pewne jest to, że na mecz rewanżowy wróci Oskar Paluch, rewelacyjny 16-latek, którym zachwyca się cała żużlowa Polska. W Gorzowie wierzą, że i Martin Vaculik będzie już zdolny do jazdy. Szanse na jego występ są bardzo duże. Apator może się bać i kto wie, czy to właśnie punkty tej dwójki nie będą kluczowe dla wyniku spotkania. Nie będzie za to na pewno Andersa Thomsena, który ma złamaną nogę. Z Vaculikiem i Paluchem Stal będzie znacznie mocniejsza i ewentualna porażka Apatora nie będzie wstydem. Wstydem jednak jest to, co torunianie zrobili w meczu u siebie, kiedy to kompletnie pokpili sprawę. Gdyby wygrali np. 50:40, w tej chwili mogliby w zasadzie czuć się bezpiecznie. A tymczasem jeszcze wszystko może się zdarzyć. Apator będzie nerwowo nasłuchiwać wieści z Częstochowy. Odpadnięcie w tej fazie byłoby katastrofą. Czytaj też:Puściły mu hamulce. Wskazał winnych dramatu kolegiOto sekret ich sukcesu. To może dać im awans